Aby sprawdzić obecność wirusa, wystarczy skierować skaner na daną powierzchnię, rzecz czy też osobę, w maksymalnej odległości dwóch metrów. Sposób jego używania można porównać do działania bezdotykowych termometrów, ale jego działanie jest dużo bardziej skomplikowane – COVID Hunter emituje wiązkę światła i zbiera informacje, które są analizowane w czasie rzeczywistym. Dzięki temu możemy się dowiedzieć, czy w skanowanym miejscu jest obecne białko wirusa. O wyniku testu dowiadujemy dzięki alarmowi, który uruchamia się w chwili obecności wirusa.
Jak podaje AMSI, testy przeprowadzone z użyciem COVID Hunter wykazywały ponad 99-procentową dokładność, co oznacza, że urządzenie świetnie sobie radzi z rozróżnianiem pacjentów z wynikiem negatywnym i pozytywnym, jeśli chodzi o obecność wirusa w ich organizmie.
„COVID Hunter zrewolucjonizuje sposób wykrywania SARS-CoV-2 (w tym zmutowanych szczepów), spowalniając rozprzestrzenianie się śmiertelnego wirusa, ratując życie i przywracając życie do tak zwanej normalności” – wyjaśnił Donald Redman, współzałożyciel i dyrektor generalny AMSI.
Kiedy wynalazek trafi do oficjalnej produkcji i będzie powszechnie używany? Tego jeszcze nie wiadomo, ale AMSI stwierdziło, że po wyprodukowaniu skaner zostanie najpierw rozprowadzony w placówkach medycznych, wśród służby zdrowia. Aby przyspieszyć cały proces wprowadzenia urządzenia na rynek, skaner będzie produkowany w różnych regionach – w tym w Ameryce Środkowej, Azji Południowo-Wschodniej i na Bliskim Wschodzie.