Pozyskaliśmy inwestora podczas porannego spaceru z psem. Case study Spokoloko

Dodane:

Dimitri Khlopkov Dimitri Khlopkov

Udostępnij:

Braliśmy udział w licznych wydarzeniach startupowych, wygraliśmy kilka konkursów branżowych i rozmawialiśmy z rozmaitymi inwestorami, ale finansowania na rozwój Spokoloko nie pozyskaliśmy w ten sposób. Pomógł nam biały piesek i spacer o 6 rano.

Na zdjęciu (od lewej): Wladysław Chebotarev, Dimitri Khlopkov, Bogdan Sinicki, współtwórcy Spokoloko | fot. materiały prasowe

Spokoloko to platforma dla organizatorów eventów. W kilku krokach pomaga znaleźć perfekcyjne miejsce dla każdego wydarzenia, skracając czas potrzebny na znalezienie przestrzeni, a w tym procesie omija zbędne telefony i spotkania, kierując zainteresowanych wprost do osoby decyzyjnej. Myślę o Spokoloko jak o AirBnb dla lokali.  

Przygodę z tworzeniem Spokoloko rozpoczęliśmy prawie rok temu, kiedy prowadziliśmy z kolegą małą agencję eventową dla studentów – mianowicie zajmowaliśmy się organizacją imprez w krakowskich klubach. Pamiętam, że w tamtym czasie znajomi poprosili nas, abyśmy znaleźli restaurację dla firmy zagranicznej, która przygotowywała się do imprezy integracyjnej.

Po krótkim researchu w Internecie narodził się pomysł na platformę, która wyeliminowałaby takich pośredników jak my i zamiast tego udostępniłaby właścicielom lokali możliwość promowania się samodzielnie.  

Nasze zespół założycielski od początku jest międzynarodowy, co miało przełożenie na pozyskanie inwestora. Ja jestem z Ukrainy, chłopaki – Wladek i Bogdan – pochodzą z Kazachstanu, więc powiem szczerze: znaleźć finansowanie typu preseed w Polsce nie było łatwe. Ale prawidłowo komunikując się z ludźmi, okazało się, że nie jest to niemożliwe i że jednak się da.

Sam proces zdobywania inwestora był bardzo interesujący i dał nam sporo doświadczenia. W związku z tym chciałbym opisać w tym case study step-by-step, co robić i jak wykorzystać każdą możliwość, aby w końcu mieć kasę na koncie.

Parę słów na początek. Tworząc startup żaden z nas nie rzucił roboty, ale zamiast tego każdy pracował – w mniejszych lub w większych firmach, w korporacjach lub u „prywaciarzy” – i to było najważniejsze. Każdy z nas poświęcał się maksymalnie, co w efekcie, pozwoliło nam wszystkim przejść z etatu na swoje.

Co więc robić, gdy skompletowałeś zespół i doprecyzowałeś pomysł na biznes? Wyjaśnię krok po kroku.

1. Stwórz MVP i chodź na wydarzenia branżowe

Po pierwsze, nie ma znaczenia jak dobre jakościowo jest twoje MVP, po prostu musi być.

Po drugie, zanim rozpoczniesz negocjacje odnośnie kasy, zdobądź proof-of-concept. W jaki sposób? Właśnie temu służą eventy startupowe. Startupowa branża różni się od innych tym, że społeczność jest bardzo otwarta i gotowa w każdej chwili pomóc, doradzić, podzielić się doświadczeniem, podrzucić kontakt, itd.

To jest bardzo ważne. Nie ma znaczenia, z czym przyjdziesz. Z gotową stroną, beta wersją, czy tylko z koncepcją. Najważniejsze, co dostaniesz: feedback od przyszłych klientów oraz mniej lub bardziej doświadczonych przedsiębiorców. Dzięki informacjom zwrotnym od tych osób dostosujesz produkt do rynkowych realiów.

Bądźmy szczerzy. Prawie żadnego projektu nie omijają pivoty, czyli zmiany któregoś z elementów koncepcji, np. zmiany dotyczące modelu biznesowego, branży, rynku lub funkcji produktu. Ciebie pewnie też nie ominą, a udział w branżowych wydarzenia przygotuje cię do tych zmian.

Robiąc startup w Krakowie mamy szczęście, że wiele wydarzeń organizowanych jest właśnie tam. W Stolicy Małopolski działa także wiele organizacji wspierających. Jedną z nich jest fundacja #OMGKRK, której wielu startupuwców sporo zawdzięcza.

#OMGKRK organizuje liczne wydarzenia, więc śmiało możesz przyjść na któreś i opowiedzieć o swoim pomyśle. W innych miastach, zwłaszcza w Warszawie, także organizowane są podobne imprezy. Mogę polecić poranne Open Coffee, OMGKRK Academy i Pitching Fight Club.

2. Pitch’ujcie, pitch’ujcie i jeszcze raz pitch’ujcie

Jeśli już zebrałeś feedback, poprawiłeś koncepcję i produkt, zacznij pitchować podczas wydarzeń, konkursach i słowem: wszędzie, gdzie się da. Na przykład podczas VC Speed Date i  Open VC Days. Ważne byś ćwiczył się w tej sztuce.

Dlaczego?

Bo aplikowanie po kasę zawsze wiąże się z pitchem przed inwestorami, a im bardziej będziesz w tym temacie doświadczony i przygotowany, tym lepiej wytłumaczysz potencjalnym inwestorom, czym jest twój startup, jak będziesz zarabiać i na których rynkach zamierzasz się skalować. Połowa sukcesu to zachować zimną krew podczas takich prezentacji.

Poza tym pitchując możesz sporo zyskać, odwiedzić ciekawe miejsca i nawet zarobić. Na przykład udzielając się w konkursach masz szansę na znalezienie mentora do startupu, zgarnięcie sporej puli nagród, no i pamiętaj: w jury siedzą poważni goście.

Nam bardzo pomogły:

  • Pitching Fight Club – wygraliśmy power banka
  • Dragon Cave Pitch – wygraliśmy 4 tysiące złotych
  • Startup Sauna – wygraliśmy bilety na SLUSH i zdobyliśmy bardzo cennego mentora, który wytłumaczył nam nie tylko jak się robi startup, ale przede wszystkim, jak robi się biznes. Do tego chciał w nas zainwestować, czego akurat potrzebowaliśmy.

Na zdjęciu: Dimitri Khlopkov podczas prezentacji Spokoloko na OMGKRK Academy | fot. materiały prasowe

3. Pokaż, że to biznes

Zanim sprzedasz swój pomysł innym, najpierw samemu musisz w niego wierzyć, bo w początkowej fazie dysponujesz jedynie obietnicą dużego projektu. Podobnie było z nami.

Na etapie beta wersji platformy uderzyliśmy do 100 lokali w Krakowie. Docieraliśmy do nich na różne sposoby – przez maila, telefon i bezpośrednie spotkania – i przekonywaliśmy ich właścicieli, że jesteśmy użyteczni. Polecam Ci to podejście, bo w ten sposób potwierdzisz (lub nie), że w realizowanym projekcie jest potencjał biznesowy, dzięki czemu później będzie Ci łatwiej znaleźć inwestora.

(Na tym etapie nie mieliśmy firmy. Nie spiesz się z założeniem spółki, lepiej najpierw sprawdź pomysł.)

Na zdjęciu: beta wersja Spokoloko | fot. materiały prasowe

4. Umów się na spotkanie

W Krakowie mamy takie powiedzenie: aplikując po kasę dostaniesz feedback, aplikując po feedback dostaniesz kasę.

Najlepiej więc przygotować dobry pitch deck (przykładów mega fajnych pitch deck’ów w internecie jest mnóstwo; możesz podpatrzeć i unicorny, i startupy, które pozyskiwały finansowanie w Polsce), przećwiczyć wystąpienie i uderzać do kogo się da. Do funduszy VC, aniołów biznesu i przedstawicieli będących na wydarzeniach typu Open VC Days i konferencjach startupowych.

Z reguły większość inwestorów jest bardzo otwarta na spotkanie i krótką rozmowę. Mają także open hours w biurze. Gdy któryś z fundusz ma siedzibę w innym mieście, możesz się umówić na rozmowę przez Skype.

Podczas takich rozmów najlepiej prosić o feedback odnośnie projektu, ale także przedstawić swoje, konkretne wymogi: finansowanie – ile?, kontakty – w jakiej branży?, pomocy – w czym i dlaczego?

Na zdjęciu: slajd z pitch decku Spokoloko | fot. materiały prasowe

5. Nie wszystko przewidzisz

Negocjowaliśmy finansowanie naszego startup z paroma inwestorami w różnych okolicznościach, ale ostatecznie spotkałem naszego inwestora o godzinie 6 rano, gdy wyprowadzałem psa na spacer.

Mieszkałem wówczas w bardzo małym mieszkaniu (około 29m2) w nowo wybudowanym bloku. Od kiedy pojawił się w nim mały, biały pupil, prawie zawsze wychodziłem z nim na spacer o bardzo porannej porze. Jak się okazało, nie tylko ja wyprowadzam psa o w tym czasie, ale także sąsiad z ostatniego piętra, o którym wiedziałem tylko tyle, że jeździ (nie jednym) wypasionym samochodem.

Na zdjęciu: Kuskus i Mia, startupowe psy | fot. materiały prasowe

Nawiązaliśmy rozmowę i szybko okazało się, że ów sąsiad bardzo dobrze zna się na projektach technologicznych i co więcej, w niektóre nawet inwestował, a nasze podejście do biznesu jest identyczne. W ten moment wiedziałem, że coś z tego będzie i zacząłem trochę popychać nasz deal do przodu.

Wypatrywałem z okna, kiedy sąsiad wychodzi z psem, abyśmy mieli okazję do częstszych spotkań i byśmy mogli porozmawiać w luźnej atmosferze. Opowiadałem mu wówczas o naszych planach i sukcesach. Parę razy rozmawialiśmy również u mnie w mieszkaniu, omawialiśmy wyniki, testowaliśmy beta wersję portalu.

W końcu do rozmów dołączył się dobry kolega sąsiada, który później został naszym drugim aniołem. Po dwóch, trzech miesiącach, już na poważnym spotkaniu w biurze, podpisaliśmy papiery i mogliśmy zacząć budowę przyszłego dużego gracza na rynku eventowym.

Wniosek? Zawsze wykorzystuj możliwości, które oferuje ci życie. Dawaj z siebie wszystko, a osiągniesz sukces.

Dimitri Khlopkov

co-founder i CEO Spokoloko

Seryjny przedsiębiorca. Pochodzi z okolic Kijowa. Mieszka w Polsce od 3 lat, pracował w międzynarodowej korporacji, startupie i w firmie konsultingowej. Obecnie prowadzi Spokoloko. Jest pasjonatem startupów i rynku VC.