Pracujemy nad tym, by leki były tańsze i dostępne od ręki dla pacjentów z rzadkimi chorobami – Karolina Marzantowicz (A4BEE)

Dodane:

Kasia Krogulec Kasia Krogulec

Pracujemy nad tym, by leki były tańsze i dostępne od ręki dla pacjentów z rzadkimi chorobami – Karolina Marzantowicz (A4BEE)

Udostępnij:

– Jesteśmy firmą dochodową, całkowicie samowystarczalną. Nie korzystaliśmy nigdy z finansowania. Mamy 75 osób na pokładzie i prowadzimy 20-osobowy dział R&D, w którym pracujemy nad prototypami i rozwiązaniami, które mają nas doprowadzić do wizji przyszłości, w międzyczasie pomagając firmom z branży przemysłu 4.0 w rozwiązywaniu bieżących problemów z digitalizacją – mówi Karolina Marzantowicz, Chief of Growth w A4BEE, spółki zajmującej się wdrażaniem rozwiązań cyfrowo-hardware’owych głównie dla sektora biotechnologicznego.

A4BEE wprowadza technologie związane z internetem rzeczy, lepszym oczujnikowaniem sprzętu i linii produkcyjnych. Wykorzystuje sztuczną inteligencję do lepszej analizy danych. Poza tym zajmuje się opracowywaniem inteligentnych, modularnych bioreaktorów i innych komponentów, które są częścią linii produkcyjnej, aby było szybko, a leki mogły powstawać w szpitalu, w którym leczy się pacjent. W ten sposób nie będzie trzeba zamawiać ich zza granicy.

Startup Pani Karoliny dąży do zrewolucjonizowania sposobu, w jakim produkowane są leki, aby terapie genetyczne i personalne (gdzie pacjentów na dany lek jest na świecie 10 lub 100) były tańsze. Koszty produkcji takich leków są bardzo drogie, między innymi dlatego, że wykorzystywana jest do tego infrastruktura i systemy do produkcji na ogromną skalę.

W planach spółka ma również bycie wsparciem przy wytwarzaniu jedzenia, którego produkcja jest mocno regulowana, a spełnienie wszystkich światowych wymagań jakościowych jest czasochłonne.

Jak zaczęła Pani swoją karierę?

Karolina Marzantowicz: Od studiów filologicznych, ale zawsze byłam dobra z matematyki, dlatego, chcąc się utrzymać zaczęłam pracę w dziale IT. Miałam zmieniać papier w drukarkach, a po 3 miesiącach zostałam młodszym programistą. Równolegle do pracy, zgłębiałam na studiach łacinę, grekę i sanskryt. Okazało się, że programowanie jest podobne do nauki języków martwych. Podobnie jak starożytne języki, programowanie polega na posługiwaniu się językiem, którym się pisze, ale się nim nie mówi.

Nie pracowała Pani nigdy w zawodzie filologa?

Nigdy.

Potem dalej pracowała Pani w IT?

Tak, bardzo mnie zafascynował świat komputerów, bo to jest zbliżone do tego, jak działa nasz mózg. Większą część mojego życia zawodowego spędziłam w IBM-ie. Wdrażałam kompleksowe rozwiązania dla sektora finansowego i w administracji publicznej w Europie Środkowo-Wschodniej. Rozwijałam się w pracy, rozszerzając obszary, za które byłam odpowiedzialna oraz stając się ekspertem of nowoczesnych technologii. Po nominacji na Distingushed Engineera oraz pracy na stanowisku Chief Technology Officer dla regionu CEE, zrozumiałam, że przede mną w IBM więcej wyzwań związanych z zarządzaniem niż z technologią. Doszłam do takiego momentu, kiedy pomyślałam, że albo zostanę na zawsze w korporacji, albo mogę nauczyć się czegoś nowego, budować firmę opartą na wartościach, której sama chciałabym być pracownikiem.

Jak powstało A4BEE?

Jest nas czworo właścicieli. Poznaliśmy się pracując w IBM. Wiedzieliśmy co nam się nie podoba w korporacjach, że cenimy sobie jakość, pasję i chęć rozwoju. Połączyło nas coś jeszcze: chęć tworzenia rzeczy, które mogą mieć większy wpływ na świat, na nas, na nasze dzieci, na jakość życia.

Chcieliśmy (i nadal chcemy) wykorzystywać naszą pasję do technologii, i dobre zrozumienie biznesu i talenty, jakie każdy z nas wniósł do firmy ze sobą. Zaczęliśmy powoli wcielać w życie nasz plan. Teraz jesteśmy firmą dochodową, całkowicie samowystarczalną. Nie korzystaliśmy nigdy z finansowania. Mamy 75 osób na pokładzie i prowadzimy 20-osobowy dział R&D, w którym pracujemy nad prototypami i rozwiązaniami, które mają nas doprowadzić do wizji przyszłości, w międzyczasie pomagając firmom farmaceutycznym, biotechnologicznym, czy produkcyjnym w rozwiązywaniu bieżących problemów z digitalizacją.

Nasi klienci pochodzą głównie zza granicy: Singapur, Francja, Niemcy, USA, trochę firm z Polski. Nie mamy w ogóle działu sprzedaży. Jeszcze 🙂  Przedsiębiorstwa, które korzystały już z naszych usług polecają nas sobie nawzajem. Rośniemy w sposób organiczny, nie do końca planując ten wzrost, bo on się dzieje sam.

Jaka jest przyczyna tego, że tak szybko rośniecie? 

Myślę, że to są ludzie o podobnych wartościach i jakość pracy, którą dostarczamy. Nie kontrolujemy swoich pracowników, mamy do nich zaufanie. Wspieramy się, mamy otwarty, szczery feedback. Zarządzanie jest mocno rozproszone. Większość ludzi u nas, ma ogromną pasję do różnych rzeczy, bardzo lubią się rozwijać i uczyć oraz dbają o wysoką jakość swojej pracy. Dla nich zaufanie i szacunek są podstawowymi zasadami w relacjach międzyludzkich.

Jaką część Waszego sukcesu stanowi dziedzina, którą się zajęliście, jaką ludzie, a jaką łut szczęścia? Jak to wygląda procentowo?

Tu w ogóle nie ma łutu szczęścia. Nam się nie udało, tylko zrobiliśmy i nadal robimy. Ludzie to 80%, a branża to 20%. Podejrzewam, że gdybyśmy skupili się na czymś innym, to sukcesy byłyby podobne, ale może byłby inne numerki.

Nie bierzecie w przyszłości pod uwagę finansowania zewnętrznego? 

Nie wiem. W tej chwili zyski przeznaczmy na pracę nad naszymi produktami. Dwa produkty dla sektora produkcyjnego przemysłu 4.0. mamy już dostępne. Przyspieszyliśmy ich przygotowanie przez pandemię, bo były ogromnie potrzebne. To jest między innymi walizka do zdalnej diagnostyki, którą się podłącza w fabryce do robota i można nawet z domu sprawdzić stan danego urządzenia.

Na początku był bootstrapping?

Cały czas bootstrapping i praca consultingowa z klientami – i ten model utrzymujemy. To pozwala nam zdobywać finansowanie na bieżące koszty oraz inwestycje. W ten sposób zdobywamy też doświadczenie i w lepszy sposób rozumiemy branże naszych klientów.

Czego dotyczą dwa patenty, które Pani uzyskała?

Jeden dotyczy technologii blockchainowej i tego jak pomiędzy dwoma sieciami można doprowadzić do tego, że dany token będzie „spalony”. A drugi dotyczy modeli architektonicznych dla systemów informatycznych.

Powiedziała Pani w jednym z wywiadów, że jeśli ktoś jest dobry w językach obcych, to poradzi sobie z programowaniem. Zazwyczaj mówi się, że jeśli ktoś jest dobry z matematyki, to ma szansę być dobrym programistą. 

Matematyka to jest królowa nauk, ale gramatyka to nic innego jak zasady matematyczne, tylko ubrane inaczej. Nie mamy liczb, tylko znaki, które mogą nam coś zastępować, więc te dziedziny są ze sobą blisko związane. Nauka języków wymaga giętkości umysłu. Jeśli komuś języki nie sprawiają problemu, zachęcałabym, żeby sprawdzić, czy programowanie również będzie czymś łatwo przyswajalnym. Może się okazać, że możemy zdobyć umiejętność, którą wykorzystamy w przeróżnych obszarach, bez względu na to, kim jesteśmy. Ostatnio w jednym z programów mentoringowych moim podopiecznym był dyrektor dużej firmy inwestycyjnej. Jego pasją jest nauka Pythona, którego uczy się po kryjomu, w wolnym czasie. Ale dzięki temu hobby pomaga sobie w życiu codziennym, automatyzuje mnóstwo rzeczy.

Od zawsze pracujecie zdalnie, aktualnie testujecie 4-dniowy tydzień pracy. Czy zostaniecie przy nowym modelu?

Nasze testy 4-dniowego tygodnia pracy realizujemy do marca. Algorytm badawczy nie wylosował mnie do grupy, która pracuje 4 dni w tygodniu. Jestem w grupie kontrolnej, która robi podobne funkcje, ale pracuje 5 dni. Jest parę wyzwań związanych z takim modelem, choć końcowych wyników jeszcze nie znamy. Nie ma dużych problemów, które mogłyby świadczyć o tym, że to się nie uda. Wiemy też, że niektóre stanowiska, ze względu na charakter pracy nie mogą być objęte 4-dniowym tygodniem pracy.

Jakie to stanowiska?

To stanowiska związane z utrzymaniem ciągłości działania systemów w trybie 24/7: administratorzy systemów, operatorzy odpowiedzialni za ciągłość działania systemów informatycznych, czyli linii produkcyjnych. Tacy pracownicy nie mogą mieć elastycznego czasu pracy, bo musielibyśmy zatrudnić dodatkowo 1-2 osoby, żeby zachować ciągłość działania i żeby jedna osoba pracowała w tygodniu nie więcej niż 40 lub 32 godziny. Wierzymy, że trzeba pracować mądrze, a nie więcej.

Ważne jest, aby ten 4-dniowy tydzień pracy funkcjonował przy założeniu, że nie zmniejszamy pensji. Mamy kilka osób, które pracują u nas od zawsze na 4-dniowym tygodniu pracy, ale zakres obowiązków i zadań mają dostosowany do 4 dni. Aktualnie badamy, czy nie zmniejszy się jakość pracy przy zachowaniu odpowiedzialności i wynagrodzeń jak przy 5 dniowym tygodniu pracy. Będziemy się dzielić wynikami, kiedy skończymy doświadczenie.

Myślicie jeszcze o innych trybach pracy?

Testujemy również workation, czyli pracę z różnych miejsc na świecie. Jeździliśmy, kiedy było to możliwe, całymi rodzinami na kilka miesięcy do Azji i razem pracowaliśmy, a dzieci odrabiały lekcje przy basenie.

Wiem, że nietypowo rozwiązujecie sytuację, kiedy ktoś niespodziewanie potrzebuje urlopu. Na czym to polega?

Traktujemy pracowników tak, jak sami byśmy chcieli być traktowani. Nie mamy na to żadnego regulaminu, to są indywidualne przypadki. Mamy w swoich szeregach rodziców dzieci wymagających rehabilitacji w trybie stałym. Jeśli taki pracownik potrzebuje pojechać każdego roku na 2-tygodniową rehabilitację ze swoim dzieckiem, to nie mieści mi się w głowie, żeby musiał brać urlop. Ustalamy, że przez ten czas może pracować 2-3 godziny dziennie o dowolnej porze i sprawdzić pocztę, czy nie ma nic pilnego.

Podobnie podchodzimy do sprawy, jeśli ktoś nagle zachoruje w najbliższej rodzinie. Myślę o tym jak, ja bym się czuła w takiej sytuacji, jakiego wsparcia bym oczekiwała, a że jestem mamą samotnie wychowującą dzieci to jest to dla mnie ważne.

Czy coś sprawia Wam trudność?

Zaczęliśmy startować w różnych konkursach. Nie ma takiej kategorii dla startupów, które się całkowicie utrzymują z własnych pieniędzy. Nie jesteśmy w stanie odpowiedzieć na część pytań, które kwalifikują te startupy. Nie jesteśmy na żadnym etapie finansowania. Nie mamy konkretnych oczekiwań finansowych, idziemy tam bardziej po kontakty z potencjalnymi klientami i mentoring w kontekście, jak jeszcze mądrzej prowadzić firmę i lepiej zarządzać finansami. Zastanawiam się na ile to jest nasz problem, ile jest jeszcze takich startupów. Czy startup to jest firma, która tylko prosi o pieniądze i boryka się z inwestorem? Czy mamy w Polsce kategorię „zdrowych startupów”, które są w stanie utrzymywać etyczne wartości, mieć wysoką lojalność klientów i mieć wysokiej jakości usługi? To jest jakaś nisza.

31% startupów z regionu CEE przez większość czasu swojego istnienia korzysta z własnych środków. Rzeczywiście nasz region jest silnie przedsiębiorczy i potrafi tworzyć zyskowne, skalowalne firmy posiłkując się własnym kapitałem. Bootstrapping młodych spółek z innych krajów starego kontynentu wynosi zaledwie 7%.

Na koniec opowiedzmy, jakie plany na najbliższy czas na A4BEE?

Nasz focus na najbliższy rok to jest ekspansja na rynku brytyjskim i amerykańskim. Mamy nadzieję na duży wzrost. Rośniemy równo jeśli chodzi o liczbę zatrudnianych osób, przychody i zyski, ale chcemy jeszcze urosnąć. Poza tym systematyczniej podejść do naszych pomysłów na kolejne produkty, szybciej je komercjalizować, aby większość przychodów mieć z tego źródła. Meaningful innovation i meaningful work jest tym, co powoduje, że nasze serce bije szybciej, a nie praca o 9.00 do 17.00. I niech tak zostanie w przyszłości.