Z twórcami CampDeck rozmawiamy o karawaningu, ich pomyśle na biznes w tym obszarze i planach na przyszłość – a te są ambitne. Zapraszamy do lektury.
Skąd pomysł na CampDeck?
Tomek: Pomysł na platformę kiełkował w naszych głowach już od dawna. Przełomowym momentem był dla mnie zamiar zakupu jachtu motorowego i częściowe sfinansowanie go z czarteru. Wcześniej mieliśmy już przyczepę, którą używaliśmy 60-90 dni w roku.
Oboje z Zosią mamy tak, że dostrzegamy w wielu obszarach możliwości i szanse optymalizacji biznesu. Patrzymy na coś i niemal od razu mamy kilka pomysłów jak coś można zmonetyzować, poprawić, ulepszyć.
Zofia: Do tego lubimy marketplace’y, możliwość porównania wielu ofert i łatwość zakupu. Pomyśleliśmy więc, czemu nie stworzyć porządnego marketplace’a dla karawaningowców? Wszystko w jednym miejscu – abyśmy sami chcieli z niego korzystać. I właśnie tak podchodzimy do ofert w serwisie. Oferta ma być taka, żebyśmy sami chcieli z niej skorzystać i żebyśmy mogli z czystym sumieniem polecić ją znajomym.
W efekcie rozpoczęliśmy pracę nad platformą w 2019 roku. Przypadkowo zbiegło się to z pandemią koronawirusa, co tylko zmobilizowało nas i spowodowało, że uruchomiliśmy MVP w okrojonej wersji.
Powiedzcie, czym jest karawaning?
Zofia: Dla nas karawaning to styl życia. Prawdopodobnie istnieje tyle definicji karawaningu, ilu jego pasjonatów. Przede wszystkim karawaning daje niesamowitą wolność. Dzięki przerobieniu przyczepy na mobilne biuro pracujemy z niej nawet jedną trzecią roku. Jesteśmy niezależni od pogody i wolnych pokoi w hotelach.
Tomek: Natomiast, gdybyśmy mieli podać jedną, prostą i ogólną definicję, powiedzielibyśmy, że karawaning to sposób spędzania czasu blisko natury, z rodziną lub przyjaciółmi, ze swoim „domkiem”. Nie ma znaczenia, czy na dziko, czy na kempingu. Na lądzie, czy na wodzie, bo za specyficzną formę karawaningu można uznać nawet jachting. Jachting daje wręcz jeszcze większą wolność. Ostatnio od naszego mentora, współwłaściciela jednego z największych polskich fintechów, usłyszeliśmy stwierdzenie: „jeśli myślisz, że samochód daje ci wolność, to znaczy, że nigdy nie byłeś na jachcie”.
Zofia: Naszym zdaniem karawaning to również coraz popularniejsze glampingi, więc je również umieściliśmy w serwisie. Jest to świetna opcja dla osób, które chcą pojechać pod namiot, ale niekoniecznie ze swoim sprzętem i w trochę bardziej komfortowej wersji. CampDeck jest po to, aby łączyć, nie dzielić.
Tomek: Nie ważne, czy twój karawaning to kiełbasa z grilla gazowego w środku polskiego lasu przy kamperze, czy kalmary jedzone na kempingu premium w Chorwacji tuż nad brzegiem morza. Dla nas najważniejsi w karawaningu są ludzie i ich przygody, takie jakie lubią, w gronie tych, których kochają.
Mam jeszcze inną definicję! Wiesz, że masz do czynienia z karawaningiem, gdy jesteś w drodze na drugi koniec Europy, ale nie musisz korzystać z cudzej toalety, bo masz własną ze sobą.
Zofia: Dodałabym jeszcze brak konieczności taszczenie walizek do hotelu. Mając dzieci, tych bambetli jest sporo. A przy dzieciach niektóre bagaże mogą wylądować w nieprzewidzianych miejscach, np. miś w lodówce.
Brzmi fascynująco. Porozmawiajmy teraz o waszej platformie. Jak właściwie działa CampDeck?
Tomek: CampDeck to marketplace. Łączy właścicieli pojazdów i miejscówek z podróżującymi. W skrócie: jesteśmy czymś w rodzaju AirBnB lub Booking.com, przy czym kierujemy naszą platformę do pasjonatów karawaningu. Właściciel dodaje swoją ofertę w serwisie – przez dwa miesiące dodano ponad 600 ofert – a użytkownik rezerwuje interesujący go pojazd lub miejscówkę. Obecnie CampDeck to bardzo wczesne MVP. Dlatego rezerwacja kończy się na potwierdzeniu terminów, ale niebawem to zmienimy. Wówczas strony transakcji będą domykać umowę w ramach platformy. Co więcej, klienci będą mogli dokonywać natychmiastowych wpłat zaliczek.
Zależy nam, aby serwis oferował jak największą wartość. Dlatego przy współpracy z towarzystwami ubezpieczeniowymi wprowadzamy w CampDeck produkty ubezpieczeniowe. Między innymi związane ze zwrotem zaliczki w przypadku odwołania rezerwacji czy ubezpieczenie podróżne, w tym assistance.
Zofia: Największym plusem CampDeck jest to, że łączymy różne rodzaje karawaningu. Często bowiem się zdarza, że grupa znajomych chce się wspólnie wybrać na kemping, ale jedni chcą pojechać kamperem, drudzy wolą przenocować w namiocie, a jeszcze inni na jachcie. U nas można zarezerwować wszystko w jednym miejscu. Co więcej, robimy również ukłon w stronę tych, którzy chcą być blisko natury, ale wolą bardziej stacjonarne formy wypoczynku. Właśnie dodaliśmy do oferty klimatyczne miejscówki, np. kosmiczny glamping z widokiem na Tatry, komfortowe houseboat’y na Odrze czy holenderski wiatrak z XVIII wieku. Na CampDeck każdy miłośnik spędzania czasu blisko natury znajdzie coś dla siebie – latem zarezerwuje glamping i żaglówkę, jesienią kampera, a zimą domek na narty. Chcemy, aby CampDeck nie był wyłącznie platformą, ale miejscem spotkań miłośników natury, karawaningu i slow life.
CampDeck pozwala również zweryfikować, czy taki styl życia jest dla kogoś odpowiedni, np. czy leśny klimat z Instagrama jest tak samo atrakcyjny w rzeczywistości i czy podróże vanem są tak samo ekscytujące jak pokazują je vlogerzy.
Jaki jest wasz model biznesowy?
Tomek: Niebawem w CampDeck wprowadzimy opłatę serwisową dla podróżujących, stanowiącą niewielki procent całościowej wartości rezerwacji. Docelowo chcemy, aby w ramach tej opłaty znalazły się usługi dodatkowe, np. ubezpieczenie od rezygnacji. Analizujemy tutaj różne modele prawne i biznesowe. Co ważne, nie pobieramy od właścicieli opłat za umieszczenie oferty i nie pomniejszamy ich wynagrodzenia z tytułu wynajmu. Niemniej pojawiają się już pierwsze głosy od wystawców ofert, że serwis tak im się podoba, że nawet jak będzie płatny, nadal będą z niego korzystać.
Zofia: Poza tym stawiamy na ludzi. W krótkim czasie udało nam się stworzyć świetny zespół, który nie tylko skutecznie rozwija serwis, ale również czuje klimat CampDeck. Jak tylko nadchodzi weekend, w firmie słychać rozmowy o tym, gdzie kto jedzie – kempingi, jeziora, skałki i tak dalej – właśnie tam można spotkać załogę CampDeck po godzinach.
Jak finansowaliście CampDeck?
Zofia: Do tej pory projekt finansowany jest ze środków własnych Legal Geek. Uważamy, że to olbrzymi sukces, iż nasz pierwszy projekt, który jeszcze kilka lat temu był startupem, dziś stać na finansowanie tak sporego przedsięwzięcia jakim jest CampDeck. Sam zespół CampDeck to poza nami 7 osób. Już w tym momencie projekt pochłonął kilkaset tysięcy złotych.
Tomek: W rozwoju CampDeck olbrzymią rolę odgrywają nie tylko pieniądze, ale również nasze kontakty i relacje biznesowe. Naszymi klientami są największe firmy z branży e-commerce i fintech. To otwiera nam wiele drzwi, np. ułatwia rozmowy z ubezpieczycielami o produktach, które wprowadzamy. Kiedy masz prawie 35 lat, dwójkę dzieci i kilkunastoletnie doświadczenie w biznesie na pewno zupełnie inaczej buduje się firmę i nawiązuje współpracę. Ludzie nie patrzą na ciebie tylko jak na szalonego wizjonera, ale widzą, że za tymi wizjami jest silny fundament merytoryczny.
A co z bezpieczeństwem? W jaki sposób weryfikujecie właścicieli pojazdów i miejscówek oraz wypożyczających?
Zofia: Indywidualnie. Nasz dział sprzedaży B2B sprawdza, czy firma faktycznie istnieje, jakie są o niej opinie w Internecie i tak dalej. Dzięki temu jesteśmy bezpieczniejsi od ofert w popularnych serwisach ogłoszeniowych. Niebawem jednak zautomatyzujemy ten proces.
Tomek: Wdrażamy rozwiązanie „pożyczone” z branży fintech, a mianowicie innowacyjną usługę – weryfikację tożsamością bankową. Zarówno właściciel, jak i użytkownik będzie mógł potwierdzić swoją tożsamość, logując się do swojego banku. Jest to rozwiązanie bardzo pewne i bezpieczne, gdyż nikt lepiej niż banki nie sprawdza swoich klientów. Użytkownik nie podaje nam żadnych danych do logowania – wszystko dzieje się po stronie banku, z wykorzystaniem usługi płatniczej nazywanej Account Information Services. W tej chwili mało kto w Polsce z tego korzysta, nam udało się przekonać Blue Media, że warto wdrożyć to rozwiązanie. Do tej pory wdrażano je głównie w firmach pożyczkowych.
Pochwalcie się. Ile osób do tej pory skorzystało z CampDeck?
Tomek: Przez dwa miesiące zgromadziliśmy ponad 600 ofert. Nie prowadziliśmy w tym czasie reklamy kierowanej do użytkowników-rezerwujących, a mimo to było ich ponad 4000 i kilkadziesiąt rezerwacji. Nie są więc to wielkie liczby, ale przy całkowitym braku marketingu, bazując tylko na poleceniach i profilach w mediach społecznościowych, uważamy, że to niezły sukces.
Czy macie w Polsce jakąś bezpośrednią konkurencję?
Tomek: W Polsce istnieje kilka platform do czarterów jachtów na Mazurach i jedna do wynajmu kamperów. Może to zabrzmi zuchwale, ale w dwa miesiące zbudowaliśmy większą bazę ofert niż większość z nich przez kilka lat. Staramy się budować relacje z właścicielami i tutaj niesamowitą robotę robi nasz dział sprzedaży B2B.
Nie patrzymy jednak tylko na Polskę. Nasza prawdziwa konkurencja jest za granicą. Tam konkurujemy z platformami, które rosną z roku na rok i przynoszą sensowne przychody.
Zofia: Żadna z nich nie ma jednak „pakietu” ofert karawaningowych – albo skupiają się na jachtach, albo na kamperach, albo na miejscówkach. Za kilka miesięcy będziemy się z nimi mierzyć poza granicami Polski.
Co dalej? Jak zamierzacie rozwijać CampDeck?
Zosia: Cały czas pracujemy nad samym serwisem. Zabieramy się za UX, który póki co był traktowany po macoszemu. Cały czas też powiększamy bazę ofert. Testujemy właśnie wersję anglojęzyczną, rozpoczęliśmy prace nad wersją niemieckojęzyczną. Jeszcze w tym roku udostępnimy CampDeck użytkownikom i właścicielom z Niemiec i Wielkiej Brytanii. Do końca 2023 roku mamy w planach objąć zasięgiem całą Europę. To bardzo ambitny plan, ale rozpędziliśmy pociąg, którego nie mamy zamiaru zatrzymywać. Ten rynek już teraz może dać jeden miliard euro przychodów rocznie, a cały czas stabilnie rośnie i nikomu jeszcze nie udało się go zagospodarować. COVID-19 tylko przyspieszył ten proces.
Tomek: Z apetytem spoglądamy również na Stany Zjednoczone, Kanadę i Nową Zelandię. To rynki mocno karawaningowe, a tam również nie ma jednego dominującego gracza. Nie boimy się obecnej tam konkurencji, bo już teraz wiemy, co można zrobić lepiej. Nasi mentorzy, zafascynowani projektem – sami są karawaningowcami – skontaktowali nas również z funduszem VC, z którym obecnie rozmawiamy o inwestycji w CampDeck.
Artykuł powstał we współpracy z CampDeck