Przychodzi startup do… mentorki

Dodane:

Przemysław Zieliński Przemysław Zieliński

Przychodzi startup do… mentorki

Udostępnij:

Mentoringowa relacja może być jedną z najtrudniejszych do osiągniecia w biznesowej przestrzeni. Ale może przynieść też jedne z najcenniejszych efektów, niemożliwe do wypracowania w ramach szkoleń czy konsultingu. Jak maksymalizować korzyści z mentorskiego wsparcia?

Jedną z ciekawszych definicji mentoringu jest ta, która określa go jako coś pośredniego między wizytą u psychologa a zajęciami z coachem. Mentoring wymaga od startupu śmiałości, aby przełamać lęk przed położeniem się na metaforycznej kozetce i podzieleniem się swoim skrytym problemem. Do tego, konieczne jest zaufanie i determinacja, aby wdrożyć w życie proponowane przez mentora rozwiązania – często niestandardowe, wcześniej nam nieznane, wymagające wyjścia ze strefy komforu. Dlatego nie jest to narzędzie rozwoju dla wszystkich. A dla kogo jest? Na pewno dla odważnych, bo to do nich świat należy. A że wiadomo nie od dziś, iż światem rządzą kobiety, dlatego po świecie startupowego mentoringu oprowadzą nas właśniepanie. Zarówno te, które kierują startupami, jak i te, które swoimi mentorskimi poradami wsparły już kilkadziesiąt młodych spółek.

Niniejszy tekst nie jest próbą wyważania szeroko otwartych już drzwi – bo przecież o mentoringu pisano i wiele, i szeroko. W zamian, powstał on z myślą o rzadziej poruszanych zagadnieniach związanych z relacją mentor – mentee, które to jednak zagadnienia mają niebagatelny wpływ na jakość współpracy. Zastanowienie się nad nimi może być dla zarządów startupów dobrą rozgrzewką przed właściwym mentoringiem, a dla samych mentorów – cennym wglądem w to, jak startupy postrzegają ich zaangażowanie.

Mentoring: czy to już czas?

Wiele rzeczy w życiu startupu można zmierzyć czy wyznaczyć. Określony jest czas, przez który młoda spółka może nazywać się startupem. Sama innowacja opracowywana przez firmę też posiada wyznaczone poziomy gotowości technologicznej. Ale czy istnieje wytyczony moment, w którym zarząd startupu powinien zdecydować się na współpracę z mentorem? Możliwe jest podejście „dają, więc biorę”, jeśli na przykład mentoring jest obowiązkową częścią inkubacji lub innego programu wsparcia. Ale w tym naszym krótkim tekście rozważamy świadome zarządzanie firmą. Czyli takie, w którym decyzja o skorzystaniu z zewnętrznych porad jest podejmowana na podstawie naszych potrzeb lub mentoring stanowi jeden z elementów naszej strategii rozwoju.

Na zdjęciu: Aneta Michalska, CEO startupu Veg ProBio

O tym, jak mentorskie wsparcie może pomóc w przekuwaniu świadomego pomysłu na biznes i weryfikacji szans powodzenia na rynkowy sukces mówi Aneta Michalska, CEO startupu Veg ProBio. Proponuje ona, aby na spotkanie z mentorem umówić się, nim jeszcze złożymy dokumenty rejestrujące nową spółkę. „Mentor wypatrzy niedostrzegalne dla nas słabe punkty, oceni ryzykoalbo swoją siecią kontaktów wesprze nasw dotarciu do innych osób, które pomogą nam rozwinąć pomysł” – zaznacza Aneta Michalska.

Joanna Baran, właściciela startupu Magnetiqa, sugeruje, aby z porad mentora skorzystać chwilę później. Firma jest już formalnie zarejestrowana, ale praktycznie działa jeszcze dość niemrawo. To dlatego, że dla założyciela startupu opracowanie odpowiedniej struktury spółki stanowiniemałe wyzwanie i odpowiedzialność. Joanna Baran stoi więc na stanowisku, że najwięcej korzyści z relacji mentor – mentee płynie, gdy „founder jest najbardziej zielony, czyli zanim zostanie uformowany kompetentny zarząd spółki. Później zakres doradztwa ewoluuje. Gdy drobne sugestie przenoszą się na płaszczyzny finansowo-strategiczne, to zamienienie zewnętrznego mentora na inwestora lub powołanie eksperta na członka zespołu stanowi tak wielką korzyść dla startupu”.

Na zdjęciu: Agata Szczeszak, prezes zarządu startupu Lumekko

Podobną opinię wyznaje Agata Szczeszak, prezes zarządu startupu Lumekko. Również dla niej, obecność mentora jest kluczowa już w początkowych tygodniach czy miesiącach funkcjonowania firmy. „Rozeznanie rynku, weryfikacja czy ułożenie modelu biznesowego pod okiem fachowca to bardzo ważne pierwsze kroki stawiane przez niedoświadczonego w biznesie przedsiębiorcę. Oczywiście, dalsze etapy, takie jak uzyskanie finansowania, rozwój produktu lub usługi czy wreszcie sprzedaż są niezwykle istotne, jednak są to etapy, które często nie pojawiają się, ponieważ startup nie przetrwa trudnego początku”.

Widać więc, że w kwestii rozpoczęcia mentoringu nie należy pytać „kiedy?”, ale raczej – „czemu jeszcze nie?!” Wydaje się, że nie można rozpocząć takiej współpracy za wcześnie. Niestety, można rozpocząć ją za późno.

Mentoring: odsłaniamy wszystkie karty czy uchylamy rąbka tajemnicy?

Z regularnie przeprowadzanych przez zespół profesora Janusza Czapińskiego badań dotyczących poziomu zaufania wśród Polek i Polaków wynika, że znakomita większość z nas wyznaje zasadę: „ostrożności nigdy nie za wiele”. Nie trzeba specjalnie się natrudzić, aby potwierdzenie tej społecznej diagnozy dostrzec także w biznesie. Wciąż rzadkością u nas są turkusowe firmy, w których niski lub znikomy poziom kontroli bądź monitoringu pracownika może być szokiem dla osoby przyzwyczajonej dla folwarcznego managementu, typowo polskiego wynalazku w obszarze prowadzenia firmy. Nic więc dziwnego, że przymierzając się do nawiązania relacji z mentorem, zadajemy sobie pytanie: „jak dużo mogę zdradzić o swoim startupie?” Jak w wielu przypadkach, tak i tu, odpowiedź brzmi „to zależy”.

Na zdjęciu: Katarzyna Koba, założycielka startupu RoboKoba

Katarzyna Koba, założycielka startupu RoboKoba, szybko rozwiązuje nasz dylemat.Dla niej najistotniejsze jest nie to, ile mentor dowie się o naszej firmie. O wiele ważniejsze okazuje się to, ile founder wie o sobie samym. I czy potrafi tę wiedzę przełożyć na budowany przez siebie startup. „Praca z mentorem to nie zawsze informacje, które zdradzamy na temat samego biznesu, ale przede wszystkim nas samych. Często rozmowypolegają nie tyle na definiowaniu samego pomysłu, a raczej konkretnych ścieżek i kroków związanych z podejmowaniem odpowiednich decyzji” – wyjaśnia Katarzyna Koba. Takie podejście można by nazwać podejściem wewnętrznym, bo opierającym się na tym, co tkwi w nas samych.

Natomiast podejście zewnętrzne prezentuje Joanna Baran z Magnetiki. Dla niej zdrową mentorską relację zapewni podpisanie porozumienia o poufności (NDA). „Na etapie proof of concept, kiedy zbieramy od mentora opinie i oczekujemy porady, dokładne opisanienaszego rozwiązania, pozwoli nam szybciej się porozumieć. Przechodząc do kwestii kluczowych dla naszego startupu, zawsze warto zaproponować właśnie NDA. Nie jest sprawa braku zaufania, ale dojrzałości biznesowej i higieny pracy. Każdy dojrzały mentoruzna takie podejście za naturalne”– podpowiada Joanna Baran.

Jest jeszcze trzecia droga. Na spotkanie z mentorami podąża nią Agata Szczeszak z Lumekko. I mimo że jest to droga prosta, pozbawiona zakrętów czy rozwidleń – to wcale nie jest najłatwiejsza. „Moje doświadczenie i przekonania jednoznacznie wskazują, że trzeba stawiać na pełną szczerość i otwartość. Bez tego współpraca z mentorką nie ma sensu” – przekonuje startuperka.

Mentoring: dobrymi chęciami piekło wybrukowane?

Przeglądając LinkedIna, nietrudno natknąć się na pochwalne, entuzjastyczne czy dziękczynne wpisy kierowane pod adresem mentorów i mentorek. Założyciele startupów nie szczędzą pozytywnych słów, dając wyraz swojemu zadowoleniu z otrzymanych rad. Czy jednak brak negatywnych uwag automatycznie oznacza brak niezadowolenia, rozczarowania, zniechęcenia? Słowem, czy korzystając z mentoringu, nasz startup zamiast się rozpędzić – potknie się?

Na zdjęciu: Grażyna Sroczyńska, pani prezes zarządu Aura Technologies

Ryzyko takie istnieje. Przecież wybierając mentorkę czy mentora, opieramy się albo na jego zawodowym życiorysie, albo na wspomnianych już opiniach innych osób. Nie mamy pewności, że nasz zakres działalności lub trapiące nas biznesowe kłopoty okażą się zrozumiałe dla zewnętrznego doradcy. Na takie niebezpieczeństwo wskazuje Grażyna Sroczyńska, pani prezes zarządu Aura Technologies, która swoimi radami dzieliła się z wieloma startupami. „W relacji mentoringowej bardzo ważne jest aby mentee zawsze pamiętała, że może, ale nie musi korzystać z mentorskich doświadczeń czy rad. Mentee, jak i każdy z przedsiębiorców, dokonuje każdego dnia wielu, nieraz trudnych wyborów.Ale to właśnie ona je podejmie.Nie mentorka. Mentorka musi też uważać, aby nie przekazywać swoich lęków i obaw, które mogą zabić w mentee chęci do działania. Znam przypadki dziewczyn, które mając swój pomysł na biznes,  nie zostały zrozumiane i wręcz zniechęcane przez mentora do ich realizacji” – przestrzega Grażyna Sroczyńska. Podkreśla ona, że nawet krytyczne uwagi kierowane pod adresem foundera, nie powinny zachwiać jego wiary we własny pomysł.

Na zdjęciu: Krystyna Boczkowska, wieloletnia prezeska firmy Bosch

Krystyna Boczkowska, wieloletnia prezeska firmy Bosch, konsultantka i mentorka w Fundacji Liderek Biznesu, reprezentująca Partię Zieloni, wymienia mentorskie cechy, które minimalizują ryzyko nietrafionych rad. Według niej, odpowiedzialna mentorka czy mentor powinni wyróżniać się ponadprzeciętnym poziomem wizjonerstwa, otwartością na zmiany, nowe technologie oraz innowacyjne pomysły. Odpowiedzialny mentoring to według Krystyny Boczkowskiej także świadomość tego, że nie wszystko się wie. Jeśli stojące przed startupem wyzwanie nas przerasta, nie wahajmy się poradzić specjalistów lub zwołać konsylium, na którym w szerszym gronie podyskutujemy o najlepszym rozwiązaniu konkretnej sytuacji.

Mentoring: szorstka przyjaźń czy klepanie się po plecach?

Ale zniechęcić do dalszej działalności mogą nie tylko krytyczne uwagi. Podobny efekt może mieć podejście mentora do mentee i stosowane metody pracy. To w tym elemencie tak doświadczona mentorka jak Grażyna Sroczyńska upatruje sedna udanej współpracy. „Postępowanie mentorów musi stać w kontrze do naszego systemu edukacji. Szkoła nie uczy krytycznego myślenia. Wychylanie się i dyskusja z nauczycielem są generalnie źle widziane. Dodatkowo testowaniazdobytej wiedzy, nie pozwala na błędy i uczenie się na nich. Ten mało efektywny system powoduje, że wzorce współpracy przenosimy do życia zawodowego. A to jest bardzo destrukcyjne. Dlatego pamietajmy, że metody pracy w relacji mentoringowej muszą odwrócić myślenie o systemie zdobywania wiedzy” – przekonuje prezes Aura Technologies. Podkreśla ona, że z mentorem trzeba czuć się dobrze, nie powinno się go bać czy obawiać jego reakcji. W zamian, relacje między obiema stronami powinny być partnerskie, oparte na szczerości oraz zaufaniu. Doświadczenie Grażyny Sroczyńskiej podpowiada bowiem, że tylko takie warunki pozwalają na transparentność współpracy i efektywność podejmowanych wspólnie działań.

Na inny pozytywny aspekt partnerskiego podejścia zwraca uwagę Krystyna Boczkowska: „U mentee traktowanego w sposób życzliwy automatyczniewzrasta kreatywność. Właściwie zadawane pytania i opowiedziane historie powodują, że sam identyfikuje swoje błędy i je koryguje. Przybliżając różne zdarzenia z naszego zawodowego życia, pokazujemy naszemu podopiecznemu skuteczne i warte naśladowania drogi do osiągania sukcesów” – udowadnia mentorka w Fundacji Liderek Biznesu.

Mentoring: z kim najlepiej?

Skoro nasze rozważania o istocie mentoringu rozpoczęliśmy od postaci założyciela startupu, to tekst zamknijmy kilkoma słowami o mentorach. Ale nie – żadne nazwiska tu nie padną. W zamian, zastanowimy się pokrótce, czym powinien charakteryzować się wzorcowy mentor. „Mentor, jako ekspert, stanowiący przykład do naśladowania, demonstruje pożądane postawy, udziela rad i wskazówek, dzieli się doświadczeniem z najlepszych praktyk, stosowanych nieświadomie ale stanowiących o szczególnej biegłości w danej dziedzinie” – taką wzorcową definicją dzieli się z nami Krystyna Boczkowska. Szybko jednak przechodzi do szczegółów, wskazując na bardziej ludzkie cechy, takie jak umiejętność uważnego słuchania, autentyczne wczucie się w potrzeby mentee, gotowość do emocjonalnego zaangażowania się. „Dobry i najlepszy mentoring to ogromna dawka wiedzy i pozytywnych emocji i bodźców, które zachęcają mentee do rewolucyjnych zmian w jego zawodowym życiu” – mówi była pani prezes Bosch.

Na przeciwległym biegunie znajduje się Grażyna Sroczyńska. Przeciwległym, bo odwołuje się nie do uniwersalnych ludzkich cech – a do gatunkowych cech zwierzęcych. „Mentor powinien być jak kameleon, który umie dopasować się do sytuacji, z jaką ma do czynienia. Etapy rozwoju firmy czy wiedza naszych mentee są na różnym poziomie.Stąd szybkie dopasowanie treści i poruszanych zagadnień jest kluczowe, aby zaangażowanie mentora było zauważalną wartością dodaną” – podkreśla Grażyna Sroczyńska. Ona sama do współpracy ze startupem przygotowuje się agillowo, czyli zwinnie. Dzięki temu trudniej ją zaskoczyć. „Świadomośćnagłych zwrotów akcji w sytuacji startupu, któremu mentoruję, jest bardzo istotna, jeśli chcemy być skutecznym mentorem” – zwraca uwagę pani prezes zarządu Aura Technologies.

Nassim Taleb w jednym ze swoich aforyzmów stwierdził, że nawet najbiedniejsi głupcy będą hojni w dzieleniu się z nami swoją wiedzą. I to chyba najlepsza antydefinicja mentoringu. Niech więc zgromadzone tutaj porady pozwolą Wam uniknąć takich sytuacji i będą dla Was pomocą w jak najskuteczniejszym zaplanowaniu współpracy z mentorką i mentorem.