Taksówkarze w Azji i Stanach mają dość Ubera. Robią własne aplikacje do podwózek

Dodane:

Adam Sawicki, Redaktor prowadzącyRedaktor prowadzący MamStartup Adam Sawicki

Udostępnij:

Były protesty, były zakazy i są aplikacje do podwózek robione przez taksówkarzy. Czy nowa strategia walki z Uberem pomoże licencjonowanym kierowcom pozbyć się giganta z rynku? Może zabraknąć im pieniędzy.

Taksówkarze nieraz już dawali znać, że mają dość Ubera. Skarżyli się, strajkowali i składali pozwy przeciwko amerykańskiej korporacji. Ten ostatni sposób przyniósł zresztą całkiem dobre rezultaty, bo sądy w kilku krajach i miastach na świecie zakazały spółce prowadzenia działalności. Ostatnio tak się stało na przykład we Włoszech i w Brnie. Jednak nie wszędzie taksówkarze tryumfują i jak nie kijem go, to pałką; szukają nowych sposób na wyeliminowanie konkurenta, który ich zdaniem stosuje nieuczciwe praktyki.

Niektórzy przewoźnicy więc robią własne aplikacje łączące kierowców z pasażerami. Jedna z nich powstała niedawno w Delhi. Tamtejsze stowarzyszenie taksówkarzy uruchomiło Sewa Cab, mając nadzieję, że to powstrzyma ekspansję Ubera i Oli, którzy „podbierają” im klientów. Jednak, aby zostać członkiem tego programu trzeba co miesiąc wnosić opłatę w wysokości 700 rupi indyjskich. Koniec końców być może wyjdzie to taniej dla kierowców, którym Uber nalicza 27-procentową prowizję.

Reszta ma wyglądać podobnie. Użytkownicy aplikacji mogą na mapie namierzać najbliższych im przewoźników i składać za jej pośrednictwem zamówienia. Magzter pisze, że gdy któryś z taksówkarzy dotrze pod wskazany adres, wówczas wstukuje na ekranie smartfona numer telefonu komórkowego klienta, aby rozpocząć naliczanie opłat. Na razie jednak pasażerowie będą mieli tylko jedną opcję zapłaty: gotówkę. Natomiast z czasem program zostanie zintegrowany z system do przyjmowania i rozliczania transakcji.

Wcześniej podoby program powstał w Malezji. Tamtejsi taksówkarze uruchomili MesraCab. – Ta aplikacja wykorzystuje 100-procentowe taksówki zatwierdzone przez Komisję Transportu Lądowego – powiedział w rozmowie z The Star przedstawiciel malezyjskiego stowarzyszenia taksówkarzy. Wówczas wystartowano z programem pilotażowym aplikacji i zaoferowano pierwszym użytkownikom bezpłatne przejazdy.

Zachęcano nawet 15 tysięcy tamtejszych taksówkarzy, aby zarejestrowali się i świadczyli usługi za pośrednictwem programu. Jednak w ciągu pierwszych kilku dni nie znaleziono wielu chętnych i MesraCab pozyskało 100 kierowców. Być może po zakończeniu programu pilotażowego i po oficjalnym oddaniu aplikacji użytkownikom, przybyło ich. Pytanie tylko, czy mają dla kogo jeździć? Bo do tej pory pobrano program ze sklepu Google Play jakieś 1000-5000 razy. To raczej niewiele jak na kraj, w którym mieszka ponad 28 milionów osób.

Podobny schemat dotyczy także innych korporacji taksówkarskich, które zdecydowały się wypuścić na rynek własne aplikacje. Na przykład 9211 Cabs z Mumbaju zrzesza mniej więcej 1,3 tys. kierowców i mimo nadziei jaką tamtejsi przewoźnicy wiążą z tym programem, ciężko spodziewać się spektakularnego sukcesu. – Jeśli oni mogą tworzyć aplikacje, dlaczego nie my? Aby konkurować z Olą i Uberem, nie możemy po prostu siedzieć. Musimy kontratakować – mówi w rozmowie z Mashable Anthony Quadros.

Jego zdaniem Ola i Uber nauczyły mieszkańców nowego podejścia do przemieszczania się. Nie muszą już łapać rikszy, aby podjechać do najbliższego postoju taksówek, bo mogą wyciągnąć z kieszeni telefon i zamówić podwózkę przez internet. Dla użytkowników to wygodniejsze, dla taksówkarzy niekoniecznie dobre. Quadros twierdzi, że przez to licencjonowani kierowcy zarabiają o jakieś 30 procent mniej niż przedtem.

Próby powstrzymania Ubera dotyczą zresztą nie tylko Europy i Azji, ale także Stanów Zjednoczonych, gdzie startup rozpoczął działalność w marcu 2009 roku. – Nowy Jork jest sercem branży taksówkarskiej w Stanach Zjednoczonych. Mimo tego mieszkający tam kierowcy i pasażerowie tkwili przez jakiś czas w technologicznym dołku – twierdzą przedstawiciele Flywheel, cytowani przez Engadget.

W większości żółtych pojazdów można znaleźć przestarzałe taksometry, a za nawigację i płatności odpowiadają głównie dwie firmy: Verifone i Creative Mobile Technologies. Niebawem jednak mają zostać wymienione na nowoczesny system TaxiOS i wówczas płatności za przejazdy będą naliczane za pośrednictwem smartfonów. Dzięki nimi będą także przyjmowane zlecania oraz rozsyłane rachunki na adresy mailowe pasażerów.

Jednak czy to wystarczy, aby wygrać z Uberem? Zrobić aplikację to jedno, a pozyskać użytkowników drugie. Może się okazać, że stowarzyszeniom taksówkarzy z różnych miejsc na świecie po prostu zabranie pieniędzy. Uber i podobne mu spółki o kasę się nie martwią. Co chwila inwestorzy pompują miliony dolarów w aplikacje do podwózek.

Wykorzystane w artykule zdjęcia pochodzą z pexels.com