Te aplikacje pomogą pokonać dzikie wysypiska

Dodane:

Hanna Baster Hanna Baster

Te aplikacje pomogą pokonać dzikie wysypiska

Udostępnij:

Od kiedy towarzyszy nam koronawirus swoje kroki w weekend coraz częściej zamiast w góry kieruję do pobliskich lasów. Szeroka, dobrze ubita droga, ledwo widoczna leśna ścieżyna, krzaki vis-a-vis ostatniego domu w przysiółku na granicy z lasem, urokliwy potok pełen kaczeńców w głębokim wąwozie – te wszystkie miejsca łączy jedno. Wiecie co? Coś, czego nikt z nas nie lubi oglądać, szczególnie chcąc odetchnąć od miasta i nacieszyć oczy zielenią: góry śmieci. Mniejsze i większe, a w nich garnki, telewizory, niedopalone elementy opon otoczone wianuszkiem popiołu, a nawet zabawki dziecięce do piaskownicy i bujany konik. Las wszystko przyjmie, wstydliwie osłania zielenią, jednak mimo jego starań one i tak pozostają widoczne.

Do walki ze śmieciami, naprzeciw potrzebom większości z nas wychodzą instytucje, organizacje pozarządowe, a ostatnio nawet startup. Takie aplikacje są nam potrzebne – super, że są organizowane akcje takie jak np. „Czyste Tatry” czy „Sprzątanie Świata”, ale śmieci jest tak dużo, w tak licznych miejscach, że potrzeba ciągłego działania; kilkudniowe akcje to za mało. Wprowadzenie aplikacji, przy pomocy których każdy spacerowicz/turysta może zgłosić nielegalnie wyrzucone śmieci, spowodowało lawinowy wzrost liczby znanych instytucjom publicznym dzikich wysypisk. Zobaczcie, z jakich aplikacji możecie skorzystać w Polsce, aby włączyć się w to proste działanie na rzecz poprawy czystości naszych lasów.

Brudno Tu

Pierwsza aplikacja o chwytliwej nazwie “Brudno Tu” to dzieło fundacji Banku Ochrony Środowiska. Przy jej pomocy można zgłaszać nielegalne wysypiska na terenie całego kraju; sczytując lokalizację odpadów, nasza interwencja zostanie automatycznie przekierowana do właściwego samorządu. Dopracowana graficznie, przystępny interfejs, łatwa w obsłudze. Spodobała mi się również transparentność: widać, które zgłoszenia zostały sprawdzone i zlikwidowane przez urzędników, a które nie. Można monitorować efektywność działań władz i zyskać dodatkowy zastrzyk motywacji do dalszego działania. Niestety w przypadku czterech naszych zgłoszeń (najnowsze miesiąc temu), brak jakiejkolwiek odpowiedzi.

po lewej ekran główny Brudno Tu, po prawej zdjęcie jednego z użytkowników aplikacji

Local Spot

Local Spot to sposób na szybką komunikację z lokalnym urzędem. Poprzez aplikację zgłaszamy zarówno nielegalne wysypiska, jak i dziurę w drodze, a zgłoszenie na podstawie lokalizacji wysypiska jest przekierowywane do odpowiedniego samorządu. W Local Spot sprawdzimy na mapie dzikie wysypiska zgłoszone przez innych użytkowników, ale niestety bez rozróżnienia na postęp załatwienia sprawy przez urzędników: wszystkie punkty oznaczone są jako “zgłoszone”. Drugi minus dla aplikacji za brak dostępnej listy zgłoszonych wcześniej przez nas samych interwencji. Przy pomocy aplikacji można zgłaszać dzikie wysypiska z terenu całego kraju.

po lewej interfejs aplikacji Local Spot, po prawej jedno ze zgłoszonych przez mojego męża dzikich wysypisk

Ekointerwencja

Według mnie aplikacja Ekointerwencja wygrywa z Brudno Tu i Local Spot, ale niestety dostępna jest obecnie wyłącznie dla województwa małopolskiego (aplikacja stworzona przez Urząd Marszałkowski w ramach projektu EkoMałopolska). Okazało się, że ta aplikacja jest bardziej przejrzysta od pozostałych i że mamy wgląd w historię swoich interwencji. W ramach aplikacji można również zgłaszać inne ekoprzestępstwa: podejrzenie palenia śmieciami czy wypuszczanie ścieków do rzek. Jeden minus za znikające zrealizowane zgłoszenia: przez to nie można, tak jak w Brudno Tu, ocenić pracy urzędników – ile ze zgłoszonych śmietnisk rzeczywiście jest przez nich likwidowana. Widoczne oznaczenia to “nowe” i “weryfikowane”; po zweryfikowaniu punkt z oznaczeniem niestety znika z mapy.

po lewej mapa zgłoszeń w Ekointerwencji, po prawej zdjęcie użytkownika aplikacji

Aplikacje szansą na realną zmianę

Jak widać możliwości sprawnego powiadamiania o nielegalnych wysypiskach mamy już w Polsce kilka, to jest super. Pytanie teraz tylko, czy władze są w stanie wszystko, co znajdziemy i powiadomimy za pomocą takich aplikacji jak Brudno Tu, Local Spot czy Ekointerwencja wysprzątać. Pewnie każdy z nas domyśla się, że odpowiedź w tym momencie nie będzie napawać optymizmem. Ale wiecie co, to nie szkodzi: aplikacje oprócz problemu do rozwiązania którego zostały stworzone – usuwania śmieci z przyrody – pomagają przecież rozwiązać jeszcze ważniejszy, bo leżący u podstaw problemu gór śmieci w naszych lasach. Uświadamiają władzom skalę problemu. Bo gdy nagle np. do Banku Ochrony Środowiska za pomocą aplikacji Brudno Tu zaczynają spływać tysiące zgłoszeń o kolejnych dzikich wysypiskach, to władze po pierwsze zaczynają widzieć skalę, dotychczas mocno ukrytego problemu, a po drugie muszą zareagować, aby pokazać licznym użytkownikom aplikacji, że coś ze zgłoszeniem robią, że nie stworzyli aplikacji na pokaz.

Ty sprzątasz, patroni wspierają

Oprócz tworzonych przez władze publiczne aplikacji na polskim rynku możemy ostatnio również skorzystać z komercyjnego rozwiązania platformy crowdfundingowej Planet Heroes. Pomysł jest zaskakujący, ale może chwycić: użytkownicy aplikacji likwidują dzikie wysypiska, a swoje dokonania publikują na platformie crowdfundingowej. W zależności od liczby i wielkości wykrytych i zlikwidowanych dzikich wysypisk użytkownicy otrzymują coraz lepsze oceny, zwiększając swoje szanse na nagrodę pieniężną od patronów. Każdy Planet Hero może otrzymać wsparcie finansowe na swój projekt – sprzątanie dzikich wysypisk. Jest jednak jedna, aczkolwiek znacząco różnica: Planet Heroes wynagrodzenie otrzymują po wykonaniu swojego zadania, a nie jak w przypadku typowym projektów crowdfundingowych, przed rozpoczęciem jego realizacji. W wywiadzie zamieszczonym na łamach bloga banku ING jeden z założycieli Przemek Pyziel tłumaczy skąd wziął się pomysł na odwrócenie systemu wsparcia aktywistów: „Na początku zakładaliśmy, że [w ramach PlanetHeroes] będziemy zbierać pieniądze i płacić ludziom, aby ci poszli sprzątać. Ale kiedy w zeszłym roku, w ramach współpracy z ONZ, sporo czasu spędziłem w Afryce Środkowej, ten pierwotny mechanizm został zwalidowany. Wszystko robi się przez organizacje, które mówią: najpierw zbieramy pieniądze, a potem wymyślamy do tego cel. Dużo środków jest gubionych po drodze, a ludzi ciężko zmobilizować do działania. Zrozumieliśmy, że w ten sposób możemy stworzyć pole do nadużyć; przy skali projektu i braku kontroli na miejscu po prostu nie damy sobie z tym rady. Uprościliśmy więc cały system i odwróciliśmy model myślenia”.

Planet Heroes to genialny w swojej prostocie sposób wykorzystania platformy crowdfundingowej do celów prośrodowiskowych. Wydaje się, że ta właśnie konstrukcja ma większe szanse sukcesu w przypadku tak specyficznego projektu, jakim jest prowadzenie działań prośrodowiskowych: do zajęcia szlachetnego, jednak mimo wszystko mało nośnego, dodajemy element rywalizacji, emocji oraz możliwość uzyskania swoich pięciu minut chwały. A oprócz tego jeszcze zarobek. Dla mnie bomba.

Post scriptum

Na opisie tych aplikacji moglibyśmy zakończyć artykuł. Jednak wiem, że spora część osób czytających ten tekst pomyśli: to, że zgłoszę problem, wcale go nie rozwiąże – może i ktoś posprząta, ale za chwilę przyjedzie kolejna osoba i zrobi to samo. Po co więc cały trud? Pozwólcie, że odpowiem na to pytanie krótką historią.

Kilka tygodni temu podczas wycieczki w Beskidach przechodziłam przez mały przysiółek. Dziesięć domów oddzielonych od reszty wsi długą drogą przez pola, a na niej na rowerach śmiga grupka nastolatków. Obok urokliwy potoczek pełen kaczeńców i śmieci. Śmieci ledwo mieszczą się już w rowie, śmieciowa lawina spływa do potoku. Dodam, że cały ten śmietnik doskonale widoczny jest z drogi, na której wolny czas spędzają Ci młodzi ludzie. Z rozmowy nie wynika nic konkretnego: mówią, że to mieszkańcy z innych wsi przyjeżdżają i wyrzucają tu śmieci i nic się z tym nie da zrobić. Wierzyć czy nie, naprawdę dziwi fakt, że na miejsce odpoczynku i spędzenia czasu ze znajomymi, wybrali właśnie TO miejsce, że zupełnie nie przeszkadza im ta góra śmieci, że nawet nie przyszło im do głowy, że mogliby to posprzątać. Szczególnie teraz, w czasie pandemii, kiedy mają naprawdę sporo czasu. W polskich szkołach od lat prowadzone są zajęcia edukujące, podkreślające konieczność ochrony środowiska i naszego codziennego wkładu w realizację tego celu. Niestety jak widać, to nie wystarcza. Ale! Biorąc za przykład właśnie tę małą miejscowość, czy nie sądzicie, że gdy po naszym zgłoszeniu ktoś przyjedzie i sprzątnie to wysypisko, to miejscowi docenią to, że w sąsiedztwie ich domów zrobiło się ładniej? Może wtedy, gdy podjedzie kolejny samochód z workiem śmieci, w końcu zareagują? Tej myśli się trzymajmy: im więcej naszych zgłoszeń, im więcej posprzątanych od lat funkcjonujących i znanych miejscowym dzikich wysypisk, tym większa szansa na czyste lasy. Weźmy więc w telefon w dłoń, odpalmy aplikację Brudno Tu czy Planet Heroes i działajmy!

Zdjęcie główne artykułu by localspot.pl