Technologiczna zależność uwiera coraz bardziej: europejskie obawy przed cyfrową dominacją USA

Dodane:

Przemysław Zieliński Przemysław Zieliński

Technologiczna zależność uwiera coraz bardziej: europejskie obawy przed cyfrową dominacją USA

Udostępnij:

Europa coraz wyraźniej zdaje sobie sprawę z ryzyka, jakie niesie za sobą zależność od amerykańskich gigantów technologicznych. Ostatnie wydarzenia z udziałem Microsoftu, który na polecenie Donalda Trumpa zablokował dostęp do służbowej skrzynki e-mail prokuratorowi Międzynarodowego Trybunału Karnego, wywołały polityczną burzę i wznowiły debatę o cyfrowej suwerenności Starego Kontynentu.

Wojna technologiczna: to dopiero początek?

W lutym 2025 roku Donald Trump wydał dekret nakazujący amerykańskim firmom zerwanie współpracy z prokuratorem Międzynarodowego Trybunału Karnego (ICC), Karimem Khanem, który prowadził śledztwo wobec Izraela. W wyniku tego Microsoft, wieloletni dostawca usług cyfrowych dla ICC, odciął Khanowi dostęp do jego służbowej skrzynki pocztowej. Dla Europejczyków był to wstrząs — symboliczny i bardzo realny.

— To już nie teoria. To się naprawdę wydarzyło — mówi Bart Groothuis, eurodeputowany i były szef cyberbezpieczeństwa w holenderskim Ministerstwie Obrony.

Decyzja Microsoftu — choć zgodna z prawem amerykańskim — uderzyła w niezależność europejskiej instytucji wymiaru sprawiedliwości. I unaoczniła, jak głęboko Europa jest uzależniona od cyfrowej infrastruktury, nad którą nie ma żadnej kontroli.

Technologia jak broń. Kto z niej wystrzeli?

Microsoft, Amazon, Google — te trzy amerykańskie firmy kontrolują dziś ponad 70% europejskiego rynku chmury obliczeniowej. To na ich serwerach przechowywane są dane rządów, uniwersytetów, instytucji publicznych i biznesów. Jakakolwiek decyzja polityczna w Białym Domu może mieć natychmiastowe skutki w Berlinie, Hadze czy Warszawie.

— Ten przypadek to dla wielu Europejczyków „smoking gun” — komentuje Casper Klynge, były ambasador UE ds. cyfrowych, obecnie pracujący w sektorze cyberbezpieczeństwa. — Pokazuje, że jeśli USA chce kogoś ukarać, to technologia jest potężną bronią. A firmy muszą wykonywać rozkazy.

Nadciąga fala cyfrowej suwerenności

W obliczu rosnących obaw, europejskie rządy zaczynają działać. Holandia już inwestuje w lokalnych dostawców usług chmurowych, takich jak Intermax. Niemiecki land Szlezwik-Holsztyn redukuje zależność od Microsoft Office, a Dania testuje alternatywy open-source.

Na poziomie Unii Europejskiej trwają prace nad stworzeniem własnej infrastruktury AI i centrów danych. Budżet idzie w miliardy euro. — Jeśli nie zbudujemy własnej cyfrowej siły, nie będziemy mogli podejmować suwerennych decyzji politycznych — ostrzega europosłanka Alexandra Geese.

W cieniu tej technologicznej wojny toczy się jeszcze szerszy spór o wpływy: Trump i jego administracja są coraz bardziej krytyczni wobec europejskiej polityki regulacyjnej względem amerykańskich gigantów. Odpowiedzią są m.in. sankcje i naciski, czego przykład widzimy w działaniach wobec ICC.

Co więcej, przypadek Khana to nie wyjątek. Microsoft przyznał, że obecnie zmienia swoje wewnętrzne polityki, aby lepiej radzić sobie w „geopolitycznie niestabilnych sytuacjach”. Ale to nie uspokaja europejskich polityków.

Czy Polska powinna się bać?

Choć temat nie trafił jeszcze na polskie nagłówki, to powinien — bo Polska, jak większość krajów UE, korzysta z amerykańskich rozwiązań chmurowych w administracji, służbie zdrowia czy edukacji. Jeśli w przyszłości USA zdecyduje się na sankcje wobec konkretnej instytucji, firmy czy kraju, skutki mogą być natychmiastowe.

Eksperci ostrzegają: bez inwestycji w własne technologie i bez lokalnych alternatyw, europejskie państwa — w tym Polska — pozostaną zakładnikami decyzji podejmowanych tysiące kilometrów stąd.

Czytaj także: