Tylko w tym roku z powodu kolki umrze 700 000 koni! Chcemy temu zapobiec – Szymon Serej (Horsano)

Dodane:

Adam Sawicki, Redaktor prowadzącyRedaktor prowadzący MamStartup Adam Sawicki

Tylko w tym roku z powodu kolki umrze 700 000 koni! Chcemy temu zapobiec – Szymon Serej (Horsano)

Udostępnij:

O osobach, które cieszą się dobrym zdrowiem zwykło się mawiać, że mają końskie zdrowie. Ale jak przekonał mnie Szymon Serej, CEO Horsano, to powiedzenie nijak ma się do rzeczywistości. W gruncie rzeczy konie to delikatne zwięrzęta o „kruchym” zdrowiu. Tylko w tym roku z powodu kolki umrze 700 000 z nich. Horsano mówi: „dość. Powstrzymamy to”.

Na waszej stronie internetowej pod twoim imieniem i nazwiskiem przeczytałem, że poza byciem przedsiębiorcą jesteś również copywriterem, strategiem reklamy, projektantem, a do tego stworzyłeś markę kwietników Bujnie. Wygląda na to, że zanim wystartowałeś z Horsano, zajmowałeś się wieloma rzeczami.

A do tego jestem po szkole filmowej!

Ale od początku. Przez kilka lat pracowałem w agencjach reklamowych – najpierw jako copywriter, potem strateg. Następnie stwierdziliśmy z żoną, że chcemy pójść na swoje. To było 5-6 lat temu. Zauważyliśmy niszę. A mianowicie w tamtym czasie sporym powodzeniem cieszyły się rośliny, tyle że na rynku brakowało kwietników i mebli pod nie. Zaczęliśmy więc je projektować i produkować. Do dziś mamy niewielką produkcję na Śląsku, a nasze kwietniki trafiają do klientów w Europie, Korei i Stanach Zjednoczonych. Co więcej, biznes ma się na tyle dobrze, że funkcjonuje bez naszego większego zaangażowania.

Dlatego zabrałeś się za Horsano?

Od dłuższego czasu kombinowaliśmy z moim przyjacielem Adamem Siedlaczkiem jaki biznes moglibyśmy zrealizować wspólnie. Adam od dziecka jest związany z końmi i jeździectwem. Przez długi okres prowadził z rodziną własną stajnię, a nawet reprezentował Polskę podczas Mistrzostw Europy. Jego klacz Orianta, na której brał udział w zawodach, po 14 latach kariery umarła z powodu zbyt późno wykrytej kolki. Nie pomogła jej nawet operacja.

Przywołanie tej historii było impulsem do działania. Wkrótce potem wpadliśmy na pomysł na system do monitorowania zdrowia koni. Ale wiedzieliśmy, że nie damy rady stworzyć tego rozwiązania sami. Dlatego przedstawiliśmy pomysł dwóm doświadczonym programistom z naszego kręgu znajomych – Pawłowi Gaszce i Wojtkowi Bartoszkowi. Dziś odpowiadają oni za techniczne aspekty Horsano.

Co było potem? „Zmontowaliście” zespół. Ale czy w jakiś sposób weryfikowaliście potencjał pomysłu?

Jasne. Zaczęliśmy szukać, sprawdzać, przeprowadzać rozmowy i wywiady z ludźmi ze światka jeździeckiego. Słowem: badaliśmy rynek. Okazało się, że niemal każdy zawodowy jeździec na jakimś etapie swojej kariery mierzył się ze stratą konia spowodowaną zbyt późno wykrytą kolką. Co więcej, dotarliśmy do kilku badań, które potwierdziły, że kolka jest jedną z najczęstszych przyczyn śmierci wśród koni.

Żeby zobrazować – na świecie mamy około 60 mln koni. Tylko w tym roku od 6 do 7 milionów zachoruje na kolkę, a w jej wyniku umrze 700 000 z nich. To tak jakby w ciągu jednego roku wszystkie konie w Europie zachorowały na kolkę, a te niemieckie w jej wyniku umarły. A kolka to nie jedyne schorzenie jakie towarzyszy koniom.

Coraz powszechniejsze są problemy z układem oddechowym, tzw. RAO, czy wirusy jak Herpes, który w zeszłym roku sparaliżował światek jeździecki w Europie Zachodniej. Konie to potężne, ale niezwykle delikatne zwierzęta. Do tego często bardzo kosztowne. Wspominam o kosztach, ponieważ w zeszłym roku z powodu kolki padł jeden z największych celebrytów wśród koni, niemiecki ogier Totilas, wyceniany na 10 mln euro! Powiedzenie „mieć końskie zdrowie” nijak ma się do rzeczywistości.

Wspomniałeś o systemie do monitorowania zdrowia konia. Przyznam, że gdy pierwszy raz usłyszałem o Horsano, wyobrażałem sobie aplikację. Tymczasem system składa się i z aplikacji, i z hardware’u. A zatem jak działa?

Po wieczornej pielęgnacji konia zakładamy na niego urządzenie, które monitoruje podstawowe parametry życia – temperaturę, potliwość, tętno, ruchliwość. Z czasem będzie też mierzyć liczbę oddechów. Algorytm z kolei zbiera te dane, przetwarza je i określa, czy zmiany w parametrach to początek jakiejś choroby. Jeśli tak, użytkownik aplikacji – najczęściej właściciel lub opiekun konia – dostaje powiadomienie push na telefon, dzięki czemu może sprawdzić co faktycznie dzieje się z jego zwierzęciem i podjąć właściwe kroki lub leczenie.

OK. W efekcie na jakim etapie jest Horsano?

Stworzyliśmy czwartą wersję MVP, która mierzy podstawowe funkcje życiowe konia. Posiadamy roboczą aplikację webową i w tym miesiącu startujemy z testami w klinice weterynaryjnej przy Uniwersytecie Przyrodniczym. Dodatkowo w tym roku przeszliśmy przed 3 programy akceleracyjne. Startujemy również o dotację w ramach poddziałania 1.1.2, gdzie ubiegamy się o milion złotych. A czy go otrzymamy? Powinno się okazać w lutym.

Horsano to jeden uczestników II edycji Mazovian Startup.

Mówisz o trzech akceleracjach. A mnie zastanawia jak w ich efekcie zmienił się twój startup?

Akceleracje pozwoliły nam lepiej zrozumieć świat startupów. Do tej pory byliśmy związani z biznesem, który buduje się w długiej perspektywie czasowej. W startupie najważniejsze jest tempo i stała, szybka weryfikacja kolejnych pomysłów. Akceleracje pomogły nam zwalidować pomysł oraz stworzyć cały plan działania z budżetem i dookreślić naszą grupę docelową.

A ile będzie kosztować dostęp do Horsano?

Zakładamy, że będzie mieścił się w granicach 5-10% miesięcznego kosztu utrzymania konia. A te koszty różnią się w zależności od zwierzęcia i tego, gdzie je trzymamy. Uśredniając, wynoszą od 1000 do 5000 złotych miesięcznie. Co więcej, zamierzamy oferować Horsano w modelu abonamentowym w dwóch wariantach. Pierwszym – tańszym, gdy użytkownik kupuje urządzenie. Drugim – droższym, gdy wypożycza urządzenie od nas.

Czemu tak?

To w sumie wyszło w rozmowach z właścicielami koni. Część woli zapłacić za urządzenie i ponosić niskie koszty miesięczne, inni zaś wolą wcześniej je przetestować i sprawdzić. Poza tym mamy w planach rozwijanie funkcjonalności, które będą stopniowo dodawane do całego systemu, a znacząco wpłyną na uproszczenie procesu zarządzania zdrowiem i samopoczuciem koni.

OK. Jakie są kolejne kroki, jakie musisz podjąć, żeby Horsano trafiło na rynek?

Obecnie startujemy z testami w klinice weterynaryjnej, wspólnie z którą będziemy dostrajać nasz algorytm. Potrzebujemy również finansowania. Aby ruszyć na podbój rynku, potrzebujemy około 3,5 mln złotych. Wierzymy, że zebranie tych środków nie będzie to stanowiło problemu. Właściwie to już rozmawiamy z funduszami i aniołami biznesu.

Powiedzmy, że wszystko poszło zgodnie z planem. Pozyskaliście kapitał, urządzenie trafiło do sprzedaży. Czego się spodziewasz po wejściu Horsano na rynek?

Na początek wejdziemy na polski rynek. Sprawdzimy się. Zwalidujemy projekt. Potem ruszymy z ekspansją. Myślimy o Czechach, Słowacji, Niemczech i krajach Beneluxu. A jak będzie ze sprzedażą abonamentów? To trochę wróżenie z fusów, ale zakładamy, że w drugim roku powinniśmy „opomiarować” ponad 1000 koni.

Tego Ci życzę!