Rozmawiamy o tym, jak się wymyśla i wdraża nowy biznes w ciągu 48 godzin; wygrywa Hackathon i projektuje aplikację do zamawiania dopasowanych korepetycji na żądanie. Leitmotivem naszej konwersacji jest portal zDziecmi.pl (dostarczający zajęć ruchowych i tematycznych online), który pozwolił przetrwać całej Agencji [vi:].
Czym zajmowała się Twoja firma przed wybuchem epidemii?
Victoria Iwanowska: Zajmowaliśmy się organizacją eventów w kraju i za granicą oraz wyjazdów zagranicznych Incentive Travel dla firm. Druga moja firma to biuro podróży.
Kiedy rozpoczął się lockdown branża turystyczna i eventowa nie istniała. Jak sobie poradziliście?
VI: Moją pierwszą decyzją było to, że utrzymam zatrudnienie moich pracowników. W biurze podróży trzeba było przekładać wyjazdy. I tak ludzie byli cały czas zaangażowani, pomimo że nie sprzedawaliśmy niczego więcej. A w biznesie eventowym natychmiast stanęła sprzedaż, pomimo że mieliśmy wygrane przetargi. Myślałam od samego początku co zrobić, by przetrzymać ten ciężki czas.
I wymyśliłaś portal z zajęciami online dla dzieci. Jak na to wpadłaś?
VI: Przede wszystkim dzwoniłam do korporacji i pytałam, co jest im potrzebne. Ale na samym początku chciałam dostarczać pracownikom do domów biurka i komputery. Jednak to okazało się dla nich zbyteczne. Okazało się, że największym problemem ludzi w czasie pracy zdalnej są dzieci, które nie mają zajęcia. Jak usłyszałam, że to jest największą bolączką, od razu wiedziałam, że trzeba zagospodarować ten temat. I w 48 godzin, zupełnie od zera postawiliśmy nowy biznes. To jest portal zDziecmi.pl, na którym znajdują się zarówno animacje, jak i opieka dla dzieci oraz wsparcie w odrabianiu lekcji.
Kontaktowaliśmy się z korporacjami, po których się spodziewaliśmy, że mają potrzebę utrzymania płynności pracy pracowników. Zaczęliśmy od branży bankowej, potem FMCG i technologicznej. Nasza platforma bardzo szybko stała się najbardziej trafionym benefitem pracowniczym w czasach covidowych. Co ciekawe, pierwsze wdrożenia mieliśmy w firmach, które nigdy wcześniej nie były naszymi klientami. To pokazało, jak dobrze trafiliśmy z rozwiązaniem dla nowej potrzeby rynkowej i rozwijaliśmy tę sprzedaż od zera.
Mieliśmy taką gotowość agile’ową, żeby bardzo dużo zmieniać i wprowadzać zmiany. Codziennie rozmawialiśmy z klientami i mega elastycznie się codziennie zmienialiśmy. I to przesądziło o tym, że osiągnęliśmy sukces.
Jak zareagowali na ten pomysł Twoi pracownicy?
VI: Ja przyszłam z tym pomysłem i powiedziałam: „Dziś jest sytuacja trudna i za bardzo nie mamy czasu na rozmawianie. Więc jak zazwyczaj dyskutujemy i robimy burzę mózgów, to teraz chciałabym, żebyście mi po prostu zaufali, bo jestem przekonana, że to wyjdzie”. Zespół bez zadawania pytań przystał na ten pomysł i bardzo szybko zaczęliśmy go wdrażać.
Cała idea powstała w weekend, w poniedziałek oferta poszła do klientów w poniedziałek i już w środę mieliśmy pierwszą implementację w dużej korporacji.
Czy pracownicy nie obawiali się, że sobie nie poradzą z nowymi zadaniami? Nie docierały do Ciebie takie głosy?
VI: Jeszcze w czwartek w marcu, przed ogłoszeniem lockdownu, zapowiedziałam, że będziemy sprzedawać coś innego. W piątek pojawiło się pytanie “co”? Powiedziałam, że jeszcze nie wiem co, ale przemyślę w weeekend. I wróciłam z rozwiązaniem, tak jak obiecałam, ponieważ bardzo wierzę w ludzi i w możliwości rozwoju. Często wiem, że coś jest trudne, ale swoim pracownikom mówię: „Wiem, że dasz radę i będzie wspierać się nawzajem, bo wszyscy uczymy się nowych rzeczy”. Myślę, że sobie zapracowałam na zaufanie. A co ciekawe, 2 tygodnie po wdrożeniu platformy, jak już mieliśmy sprzedaż, klientów w postaci dużych korporacji, to spytałam pracowników, ilu z nich wierzyło na początku, że ten pomysł się uda. Jak myślisz, ile osób podniosło ręce?
Wiem, że Twoja firma działa 18 lat i na pewno ludzie Ci ufają, więc zakładam, że 100%.
VI: Nikt nie wierzył. Nikt nie poniósł ręki.
Czy to było dla Ciebie dużym zaskoczeniem?
VI: Nie. Ja wiedziałam, że to jest pomysł innowacyjny, w momencie jak dzwoniłam do podwykonawcy i do pierwszych firm. Ci ludzie też uważali, że to jest pomysł absolutnie szalony. I dopiero w drugim podejściu zaczęli się przekonywać. Z korporacjami było tak, że na początek brali zajęcia na próbę, zbierali opinie od pracowników, a ponieważ były one entuzjastyczne, to natychmiast wdrażali tę platformę na większą skalę. Mieliśmy bardzo szybko dobre opinie od tych firm, zaczęto pisać o nas w internecie, dlatego zgłaszało się do nas więcej przedsiębiorstw.
Zapraszaliśmy naszych klientów do rozmów, prosiliśmy, żeby mówili o swoich potrzebach, oraz co myślą o naszym pomyśle. Zrobiliśmy bardzo dużo ankiet ewaluacyjnych. To było fantastyczne, bo razem z klientami, rodzicami i dziećmi stworzyliśmy ten portal. I razem szukaliśmy najlepszych rozwiązań.
Czy nadal tylko korporacje są Waszymi klientami? Przeczytałam w jednym z wywiadów, że nie byłaś chętna klientom indywidualnym.
VI: Zmieniliśmy infrastrukturę i usprawniliśmy procedury i z czasem nasza praca zaczęła zajmować mniej czasu. Weszliśmy już na rynek klienta indywidualnego, ale nie ukrywam, że ten korporacyjny przynosi większe profity, wdrożenie naraz do firm zatrudniających kilkaset czy kilkanaście tysięcy pracowników daje efekt skali.
Jak funkcjonuje platforma w wakacje?
VI: Jest mniejsze zainteresowanie, ale są zajęcia onlinowe, są mini kolonie przy siedzibie firm. Przez cały czerwiec mieliśmy Dzień Dziecka. Ale niektóre firmy zamawiają już kolejne pakiety, bo mają poczucie, że nie wszyscy wrócą do szkoły. Potrzebują też zajęcia dla pracowników, więc wdrażamy także warsztaty oraz eventy (po)COVID-owe na 4 sposoby. Wkrótce będziemy wdrażać olbrzymią platformę do korepetycji online, na znacznie większą skalę niż serwis zDziecmi.pl.
Przeczytałam komentarz pod jednym z wywiadów z Tobą, że takie pomysły jak portal zDziecmi.pl są bez sensu, bo dzieci nie mogą siedzieć cały czas przy komputerze, bo i tak już siedzą przy tablecie i w telefonie. Co byś odpowiedziała na taki komentarz?
VI: Przede wszystkim ilość czasu spędzana przez dzieci na naszym portalu zależy od ich wieku. Zgadzam się, że dzieci jak najmniej czasu powinny spędzać przed komputerem. Naszej zajęcia polegają na interakcji, ona tańczą, biegają, bawią się. Te młodsze dzieci malują, są wycinanki, różne projekty, np. z rolki po papierze toaletowym. Jest też podróżowanie po mapie. To nie są zajęcia z gatunku “siedzę i oglądam film na YouTube”. Dzieci mogły też porozmawiać, bo bardzo wiele z nich potrzebowało takiej rozmowy. A najmniejsze dzieci i tak nie wytrzymują za długo w internecie.
Mieliśmy w ogóle wątpliwości, czy dla tych najmłodszych z nich wprowadzać takie zajęcia, ale rodzice mówili, że nawet jeśli dziecko wytrzyma 15 minut i zaśpiewa 2 piosenki, to przez ten czas rodzic jest w stanie wykonać calla. Więc dla nich to jest rozwiązanie problemu. Jestem przekonana, że takie zajęcia są znacznie lepsze, niż siedzenie bez jakiejkolwiek interakcji przed telewizorem.
Dla dzieci, w jakim wieku to są zajęcia?
VI: To zależy od rodziców. Dla najmłodszych dzieci to jest grupa 3-5 lat i to są zajęcia ruchowe. A dla starszych dzieci tematyczne, dopasowane do zainteresowań oraz wsparcie w odrabianiu lekcji. Zajęcia dla maluchów okazały się niespodziewanie największym hitem.
Nie mieliście aż tak trudno, bo wcześniej oferowaliście zajęcia z animatorem dla najmłodszych.
VI: Tak, organizowaliśmy pikniki, zabawy, imprezy integracyjne, na których były opiekunki dla dzieci, więc nie był to dla nas całkowicie obcy biznes, ale mieliśmy umiejętności technologiczne, w związku z tym stworzenie platformy nie było dla nas rocket science.
Na tej platformie rodzice mogą się zapisywać. HR wysyła maila do wszystkich pracowników naraz, a później oni wchodzą na portal i wybierają konkretne zajęcia. Mogą się też wypisywać oraz zapisywać ponownie.
Jak szybko powstała sama platforma?
VI: Też w dwa dni. Zaczęliśmy od czegoś prostszego, a potem usprawnialiśmy. Mówiłam wtedy, że nie mamy czasu na robienie rzeczy super. Robimy wszystko, tak, jak nam się wydaje i potem będziemy pytać i poprawić. Naszym klientom mówiliśmy otwarcie, że nasz produkt jest gotowy tylko w 60-70%. Duże korporacje też tak robią, że wprowadzają jakieś oprogramowanie, czy produkt i patrzą, badają, pasuje, czy nie pasuje, jak usprawnić…
W jaki sposób szukaliście nauczycieli do korepetycji? Chyba sporo czasu zajmuje sprawdzenie, czy nauczyciele poza kompetencjami, dobrze czują się w formule online’owej?
VI: To się odbywało bardzo szybko. Zrobiliśmy rekrutację na bardzo wielu forach dla nauczycieli i od razu zaznaczyliśmy, że ich przeszkolimy. Wielu z nich się bardzo cieszyło, że będą się mogli czegoś nowego nauczyć. Byli nauczyciele, którym brakowało kontaktu z dziećmi. Nauczyciele nagrywali filmiki, potem robiliśmy spotkanie na żywo takie treningowe, czy wszystko rozumieją, czy umieją korzystać z platformy. Oprócz tego była infolinia dla nauczycieli i rodziców. Więc jeśli ktoś potrzebował wsparcia, to mógł się skontaktować w każdej chwili.
W maju powiedziałaś w jednym z wywiadów, że pojawią się zajęcia dla młodzieży licealnej. Czy to jest nadal aktualne?
VI: Tak, pojawią się korepetycje, a jeśli chodzi o kółka zainteresowań to, już były także dla nastolatków, ale one nie cieszyły się dużym zainteresowaniem. Były jednak niewielkie grupy, więc myślę, że to utrzymamy. Największe zainteresowanie jest zdecydowanie dla dzieci w wieku 3-12 lat.
Czy potrafisz sobie wyobrazić, co by było, gdybyś nie miała tego pomysłu?
VI: Ja miałam jeszcze wiele innych. Niezależnie od tego wdrożonego projektu, zrobiliśmy też burzę mózgów, gdzie każdy mógł wpisywać swój pomysł i do tych pomysłów wracaliśmy, część z nich została zaimplementowana. A teraz wdrażamy 4 pomysły na bezpieczne eventy. U niektórych kryzys uruchamia zastój, a u nas uruchamia innowacje, pójście do przodu, totalną zmianę, mega odwagę, otwartość. I zawsze mówimy klientom, spróbujmy, zobaczymy, czy się uda. Dziś firmy chcą próbować nowych rozwiązań, więc uczymy się i wdrażamy razem z klientami.
Co byś poradziła takim przedsiębiorcom, którzy na informację o lockdownie się załamali? Jak radzić sobie w takich niespodziewanych kryzysowych sytuacjach, od czego zacząć?
VI: Pomyśleć sobie, że zaczynamy od zera. Tak, jak kończyliśmy szkołę średnią, czy studia i zaczynaliśmy nową firmę. To jest ten sam moment. Zaczynamy od garażu, od pomysłu tylko i wyłącznie. Może od zupełnie innej branży. Może kiedyś czegoś się chciało spróbować, ale nie było odwagi. Trzeba spojrzeć też na to w ten sposób, że druga strona kryzysu to jest szansa. Mam szansę zacząć jeszcze raz, od początku.
Prototyp Waszej aplikacji wygrał Hackahaton. Czy możesz powiedzieć co to za projekt?
VI: Cały czas pracujemy nad kwestią finansowania, bo to przedsięwzięcie jak dla nas to jest kombajn, planujemy także szerokie badania. Wierzę, że ten projekt otrzyma wsparcie, bo jest absolutnie potrzebny. Widzieliśmy, jak dużo dzieci potrzebuje dobrze dobranych korepetycji.
Zależy nam, aby na żądanie był dostępny nauczyciel, który będzie dobrze dopasowany do ucznia. Pamiętam, że jak nie lubiłam jakiegoś nauczyciela w szkole, to nie lubiłam się uczyć tego przedmiotu. Więc jeśli korepetytor będzie odpowiedni, to jest szansa, że „nie stracimy” tego dzieciaka. Będziemy badać, co to znaczy dobrze dobrany korepetytor, ponieważ jeszcze tego dobrze nie wiemy. Aplikacja będzie miała takie funkcje badawcze i dzieci będą mogły zgłaszać, jak się im wydaje, kogo by chciały. Będziemy też proponować pewne rozwiązania i za pomocą sztucznej inteligencji dopasujemy odpowiedniego nauczyciela do ucznia. Chodzi o to, żeby dziecko dostało wsparcie jak najszybciej.
Dużo dzieci szuka odpowiedzi do zadań i wymienia się pracami domowymi w internecie. Nie obawiasz się, że takie rozwiązanie bardziej przypadają dzieciom do gustu?
VI: Niektóre dzieci wolą coś ściągnąć, a niektóre chcą się czegoś nauczyć. Jestem przekonana, że większość rodziców woli wydać pieniądze, żeby ich dziecko czegoś się nauczyło, a nasza aplikacja ma dawać taką szybką pomoc.
Starsze dzieci będą mogły same sobie wykupować lekcje. Kiedy dziecko kliknie „Mamo, chcę korepetycje z matematyki”, mama dostanie link i jak zapłaci, w ciągu 5 minut dziecko będzie mogło dostać korepetycje. To będzie dostępne natychmiast, bez umawiania.
Wróćmy na sam koniec do podróżowania. Przeczytałam ostatnio, że właściciele przedsiębiorstw turystycznych nie wyjdą jeszcze na prostą nawet w 2021 r. Wiem, że bardzo uważnie analizujesz sytuację od samego początku. Jak Twoim zdaniem może wyglądać turystyka w ciągu kilku najbliższych miesięcy?
VI: Sporo ludzi już zaczęło wyjeżdżać, ale są to wyjazdy indywidualne. To się powoli odmraża. Ale to jest 30% zeszłorocznego zainteresowania. Jeśli chodzi o firmy, to na pewno do końca roku nie będą wyjeżdżać za granicę. Dlatego wprowadziliśmy rozwiązania na bezpieczne eventy, po to, żeby ludzie mogli się spotykać, mimo zakazów, które są w korporacjach. Dlatego teraz skupiamy się na organizacji bezpiecznych eventów na 4 sposoby w kraju, a turystyka zagraniczna poczeka.