Nasi zachodni sąsiedzi nie są łaskawi dla Ubera, aplikacji umożliwiającej pasażerowi znalezienie kierowcy, który dowiezie go w wybrane miejsce. Nowy gracz na rynku taksówkarskim od początku budził kontrowersje, jednak dopiero w sierpniu sąd podjął decyzję o zakazaniu Uberowi działalności w Berlinie. Także w Hamburgu władze kwestionują jego zgodność z prawem.
Zdjęcie royalty free z Fotolia
Władze stolicy Niemiec stają w obronie konsumentów oraz korporacji taksówkarskich odmawiając możliwości przewożenia osób bez uzyskania odpowiedniej licencji. Jeżeli firma nie wstrzyma swojej działalności, zostanie ukarana karą grzywny ponieważ nie przestrzega przepisów transportu publicznego Berlina.
Również sąd w Hamburgu w lipcu zadecydował, że serwis z San Francisco jest nielegalny. Po kolejnym rozpatrzeniu sprawy zarzuty oddalono, sprawa nadal budzi jednak wiele kontrowersji. Okazało się, że wydział ekonomiczny nie miał uprawnień do podejmowania takich decyzji. Podtrzymane zostały przypuszczenia, że brak licencji na przewóz osób może być niezgodny z prawem.
Uber jest “przypuszczalnie nielegalny”, ponieważ oferuje przewozy przez osoby nie posiadające odpowiednich licencji. Niemiecki rynek taksówkarski nie toleruje takiego podejścia do transportu publicznego. Nałożył obostrzenia dla chętnych do przewozu osób, którym do tej pory ciężko było sprostać.
Przeciwko Uberowi protestują także taksówkarze w Hiszpanii, Indonezji, Francji i Włoszech.