Na zdjęciu: Maciej Mazurek, pomysłodawca SuitMe | fot. zrzut ekranu z filmu prezentującego aplikację, Kickstarter
Kogoś trzeba się poradzić
– Od kilku lat przesyłam swoje zdjęcia siostrze, mamie i dziewczynie, gdy nie jestem pewien, czy dobrze wyglądam w danej stylizacji albo, gdy zastanawiam się nad jakimś zakupem, bo nie do końca wiem w czym lepiej wyglądam – mówi Maciej Mazurek. Dodaje, że znane osoby robią podobnie: wrzucają fotografie na Instagrama albo Snapchata i pytają o opinię swoich fanów.
W związku z tym uznał, że najwyższa pora stworzyć dedykowane temu narzędzie. Wówczas przyszedł mu do głowy pomysł na aplikację SuitMe. – Rozwiązuje ona problem niezdecydowanych osób, które nie mają pewności czy ubranie pasuje do sylwetki, stylizacji i okazji. Oprócz tego za pomocą SuitMe można poradzić się innych czy warto jest kupić daną rzecz, czy nie – tłumaczy.
Premiera w 2017 roku
Wystarczy zrobić sobie zdjęcie i załadować je do programu, żeby użytkownicy aplikacji mogli oddawać głosy na daną kreację i zostawiać komentarze pod fotografią. Możemy również wysyłać im kolaże, żeby mogli porównać, który ubiór bardziej do nas pasuje. Wszystko to ma nam pomóc w dokonaniu wyboru. Jednak jak na razie program jest w fazie testów, a jego pomysłodawca wyjaśnia, że pracuje nad wyeliminowaniem wszystkich elementów, które mogą przeszkadzać internautom.
Dodaje, że SuitMe zadebiutuje na iOSie i Androidzie w lutym 2017 roku i wyjaśnia, jak zamierz zarabiać na aplikacji. – Głównym strumieniem przychodu mają być reklamy marek modowych. Jednocześnie będą one otrzymywać od nas informacje zwrotne na temat panujących na całym świecie trendów modowych, a następnie wykorzystywać je podczas przygotowywania kolejnych kolekcji – mówi.
Kickstarter to nie tylko pieniądze
Zanim jednak do tego dojdzie, zespół odpowiedzialny za projekt zamierza zebrać na Kickstarterze 10 tys. dolarów kanadyjskich. – Wbrew pozorom, stworzenie aplikacji nie ogranicza się do kilku dni programowania i stworzenia szaty graficznej. To jedynie czubek góry lodowej – dodaje Maciej Mazurek. Po zaprogramowaniu aplikacji, trzeba ją przetestować i wdrażać zmiany oparte o sugestie pierwszych użytkowników. – Koszty wszystkich tych działań idą w dziesiątki tysięcy złotych, a to dopiero początek – wyjaśnia.
To właśnie na ten cel zamierza przeznaczyć pieniądze pozyskane od wspierających. Oczywiście zbiórka może okazać się klapą, ale Mazurek myśli optymistycznie. – Kampania na Kickstarterze, tak samo jak partnerstwo z funduszami inwestycyjnymi nie ogranicza się tylko do pozyskania pieniędzy. Chodzi tutaj o zdobywanie kontaktów, poznawanie oczekiwań użytkowników czy samą promocję projektu – tłumaczy.