Przeglądając Pańską biografię, zauważamy wysokie stanowiska w dużych korporacjach. The New York Times, Agora, Neuca i Benefit Systems. Gdzie Pan zaczynał?
Moją pierwszą pracą było stanowisko koordynatora w nieistniejącej już nowojorskiej agencji reklamowej Cain Associates, a następnie w International Advertising Association. Jednak to otwierający się komercyjnie Internet (amerykańskie prawo pozwoliło na tworzenie komercyjnych modeli biznesowych opartych na Internecie dopiero w grudniu 1991 roku) skusił mnie swoim potencjałem i zamiast kontynuować karierę w agencjach reklamowych, przyjąłem stanowisko w nowym dziale marketingu NYTimes.com. De facto był to startup wewnątrz dużej medialnej organizacji.
Jak wspomniane doświadczenia zawodowe przygotowały Pana do poprowadzenia własnego biznesu?
Po pierwsze nauczyło mnie, że timing – rozpoczęcie projektu i wpasowanie się z produktem we właściwy moment – jest kluczowym aspektem sukcesu. Tak było w przypadku NYTimes.com, który jest dziś przykładem jednego z głównych sukcesów cyfrowej transformacji mediów. Innym ważnym doświadczeniem jest umiejętność budowania skutecznego zespołu, kreowania w nim liderów i zapewnienia sukcesji. Myślę tu np. o gazeta.pl czy NeucaMed.
A skoro mowa o własnym biznesie, proszę powiedzieć, jaka jest różnica w byciu prezesem „na etacie” a byciu nim we własnej firmie?
Różnic można znaleźć oczywiście wiele, zaczynając od skali działania po odpowiedzialność. Mnie jednak najbardziej pociąga bliska współpraca z małym jeszcze, ale prężnie rozwijającym się zespołem bardzo kreatywnych i pozytywnie zapalonych ludzi. To działa jak napęd do tworzenia nowych rozwiązań. Ten akt twórczy w połączeniu z pracą z dobrym zespołem daje mi dużo osobistej satysfakcji.
Kiedy zdecydował Pan, że to właściwy moment, aby ruszyć z Nais?
Żyjemy w ciekawych czasach, czego symbolem są zmiany społeczne i technologiczne, które wzajemnie się wspierając, cały czas przyspieszają. Zawsze byłem zainteresowany zrozumieniem tego, co powoduje, że ludziom się chce, a równocześnie, jak technologia oparta na sieci Internetu może nas wspierać. Tu pozwolę sobie wspomnieć o dwóch trendach widocznych na rynku pracy.
Z jednej strony mamy do czynienia z pokoleniem urodzonych po 2000 roku, którzy znają świat analogowy tylko z materiałów historycznych i którzy w sposób naturalny korzystają z technologii. Co więcej, mają sprecyzowane oczekiwania, w jaki sposób świat pracy ma im te technologie oferować. Tu spotyka ich jednak zawód. Wiele firm jest w ogóle nieprzystosowanych do funkcjonowania w taki sposób, jak tego dwudziesto- i trzydziestolatkowie oczekują. A musimy pamiętać, że w roku 2025 młodzi ludzie będą stanowić ponad połowę wszystkich pracujących.
Z drugiej strony wiele firm cały czas opiera swoją kulturę na tradycyjnych technologiach, komunikują się np. głównie mailowo – nie ma w nich potrzeby korzystania z aplikacji mobilnych, komunikatorów itd. To właśnie na styku tych dwóch trendów budujemy dziś Nais. Na potrzebach pracowników, którzy przejmą stery w gospodarce już za parę lat, i firm, które muszą się zmienić, aby przetrwać. Dla mnie i zespołu Nais to był idealny moment, aby rozpocząć działalność i rosnąć na fali zmian.
Ale nie ruszył Pan z Nais w pojedynkę. Spółkę założyliście we trójkę – z Iwoną Grochowską i Krzysztofem Mikulskim. Jak się poznaliście i podzieliliście obowiązkami?
Z Iwoną i Krzyśkiem znamy się od lat. Pierwszy raz spotkaliśmy się w Agorze, później Iwona dołączyła do zespołu Benefit Systems. We trojkę mieliśmy podobne obserwacje, doświadczenie i wewnętrzną potrzebę stworzenia czegoś nowego na rynku. Pięć lat temu w warszawskiej kawiarni Być Może spotkaliśmy się z Iwoną i Krzysztofem. Rozmowa zeszła na hipotetyczny wtedy jeszcze temat rozkręcenia wspólnego biznesu i nie mogło nam wtedy nawet przyjść do głowy, jak z powodu pandemii istotne się stanie narzędzie do doceniania i angażowania pracowników.
We troje tworzymy wzajemnie uzupełniający się zespół. Ja staram się wytyczać kierunek i dbam o rozwój poza Polską, Iwona jest świetną liderką zespołu i skupia się na tym, abyśmy na tym wczesnym etapie rozwoju pokazywali, jak Nais może pozytywnie wspierać pracowników i firmy w Polsce. Natomiast Krzysztof odpowiada za nasze bezpieczeństwo prawno-finansowe – pracujemy z poważnymi międzynarodowymi koncernami i musimy być dla nich wiarygodnym partnerem.
Co było dalej? Jakie były kolejne kroki w rozwoju firmy po dobraniu wspólników?
Oczywiście staraliśmy się zwalidować naszą tezę produktową. Na początku postanowiliśmy szukać pierwszych klientów wśród średnich firm. Bardzo szybko musieliśmy się z tego pomysłu wycofać – mniejsze firmy nie były wtedy w ogóle gotowe na tego typu rozwiązania. Naszymi pierwszymi klientami zostały duże międzynarodowe i polskie firmy z sektora usług technologicznych, później doszły firmy usługowe i produkcyjne. Dziś takich firm mamy ponad 150 i dajemy w pełni mobilne rozwiązanie 50 tysiącom ich pracowników.
Dzięki Nais, bo tak nazwaliśmy naszą aplikację, każdy szef może przekazać natychmiastową informację zwrotną, podziękowanie czy nagrodę. W czasie wymuszonej digitalizacji, home office i zarządzania zespołami rozproszonymi Nais pomaga menedżerom skutecznie motywować pracowników i zatrzymywać ich w firmie na dłużej, a także dostarcza narzędzi do badania zaangażowania i satysfakcji pracowników, co pozwala na bieżąco korygować politykę nagradzania i benefitów.
Niedawno, bo pod koniec marca, Nais weszło do programu GEP. Co to za program? I dlaczego do niego dołączyliście?
Pod koniec marca bieżącego roku zespół Nais osiągnął ważny kamień milowy w swojej historii. Dołączyliśmy do Globalnego Programu dla Przedsiębiorców (Global Entrepreneur Programme, GEP), który od 2003 roku prowadzi rząd Wielkiej Brytanii. To wielkie wyróżnienie i wielki sukces – jesteśmy jedną z 26 polskich firm, które dotychczas wzięły udział w programie.
Jego główny cel to umożliwienie wybranym startupom, dla których brytyjski rynek staje się strategiczną bazą i siedzibą główną, ekspansji międzynarodowej i pozyskania inwestorów z zagranicy.
Wraz z dołączeniem do GEP powołaliście brytyjską spółkę Nais.co, a Pan został jej prezesem. Odpowiada Pan za jej rozwój na arenie międzynarodowej. Co to konkretnie oznacza?
Mówimy o przeniesieniu rozwiązań, które wypracowaliśmy w Polsce na rynki Europy Zachodniej i dalej do Stanów. To właśnie te dwa rynki – Wielka Brytania i USA – są najbardziej chłonne w obszarze technologii dla HR.
Co najbardziej lubi Pan w swojej pracy?
Możliwość połączenia mojego dotychczasowego doświadczenia w pracy z ludźmi i technologią. Ale największą satysfakcję daje mi to, że udało nam się stworzyć bardzo nowoczesne rozwiązanie, które ma dużą grupę zadowolonych klientów i użytkowników. Za tym, co teraz mówię, stoją konkretne dane, bo badamy i naszą markę, i to, za co cenią nas użytkownicy – z NPS na poziomie 50 punktów wiemy, że jesteśmy w gronie najlepszych rozwiązań. Taki wynik daje nam dużo pozytywnej energii, z optymizmem też patrzymy w naszą międzynarodową przyszłość.
Pytam o to, ponieważ często lubimy to, w czym jesteśmy dobrzy. Jakie umiejętności sprawiają, że jest Pan skutecznym prezesem i przedsiębiorcą?
Ciekawość, która u mnie oznacza poszukiwanie wiedzy. Umiejętność dobrania grona współpracowników, którzy lubią ze sobą pracować w dobre i te trudne dnia. Dziś nasz zespół liczy ponad 20 osób, a rotacja przez ostatnie dwa lata jest bliska zeru.
Dołączenie do GEP nie jest jedynym ważnym programem, do którego zakwalifikowało się Nais.
Wcześniej wzięliście udział w Microsoft for Startups. Jak uczestnictwo w tym programie zmieniło Nais?
Oczywiście daje nam nowe zasoby i dostęp do sieci kontaktów. Uwiarygadnia nas międzynarodowo. Ale też daje dużo satysfakcji i tę szczyptę optymizmu i energii, która jest przede wszystkim potrzebna, by pokonywać kolejne przeszkody na drodze rozwoju.
Jakie kolejne zmiany czekają Nais? Gdzie będziecie za 12 miesięcy?
Nais będzie dużo bardziej międzynarodowy. Będziemy obecni w brytyjskich firmach i liczymy na pierwsze kontakty i obecność w USA. Wdrożymy też ciekawe rozwiązania oparte na sztucznej inteligencji, które pozwolą menedżerom efektywniej udzielać feedbacku.