Na zdjęciu: Borys Musielak, współtwórca Filmaster i Reaktor | fot. materiały prasowe
Borys Musielak jest twórcą firmy Filmaster, specjalizującej się w usługach personalizacji oraz analityce dla przemysłu filmowego, która w 2015 roku została wykupiona przez Samba TV, światowego dostawcę aplikacji na Smart TV. Jest również współtwórcą warszawskiego Reaktora, coworkingowego centrum dla innowacyjnych startupów oraz mentorem w licznych wydarzeniach technologicznych i startupowych.
Poprosiliśmy Borysa Musielaka, by ocenił polski ekosystem startupowy. Oto, co nam powiedział.
1. Jak oceniasz kondycję polskiego ekosystemu startupowego?
Lepiej niż 10 lat temu, kiedy zaczynałem startupową przygodę. Niewiele to mówi, bo w tamtym czasie na palcach dwóch rąk można było policzyć ludzi, którzy robią ciekawe projekty z globalnymi aspiracjami. Mając na uwadze, że pierwsze duże firmy internetowe powstały lub rozkwitały na początku wieku (Onet, WP, Filmweb), a kolejne pod koniec pierwszej dekady (Allegro, Niania, Pracuj, Golden Line), teraz jesteśmy świadkami trzeciej fali startupów w Polsce.
Ta trzecia fala jest inna niż dwie pierwsze, ponieważ nie koncentruje się już na rynku lokalnym. Tworzą je takie firmy jak Docplanner, Brainly, Base (kupione właśnie przez Zendesk), Booksy, Estimote, Brand24 czy Growbots. Wszystkie walczą o pozycję lidera globalnego rynku, niespecjalnie interesując się Polską. To z tych firm i podobnych, których wierzę, że powstają w tej chwili dziesiątki, wyrosną polscy startupowi idole, wzory do naśladowania, które będą inspirować do działania kolejne pokolenia.
2. Jakie są najsłabsze i najsilniejsze punkty polskiego ekosystemu startupowego?
Najsłabszy punkt to brak prywatnego kapitału na inwestycje w startupy. Tym najbardziej odbiegamy od startupowych społeczności zachodnich. Twórcy wielkich tradycyjnych biznesów powstałych w latach dziewięćdziesiątych w Polsce cały czas inwestują głównie w siebie. Niewielu z najbogatszych Polaków zainteresowanych jest inwestycją w startupy, czy też choćby pośrednio, w fundusze venture capital. To powoduje, że cały czas prym wiedzie kapitał państwowy (bądź unijny), który (generalizując, bo są wyjątki) nie jest tak efektywny we wspieraniu startupów, szczególnie jeśli chodzi o wsparcie wiedzą i siecią kontaktów.
Najsilniejszy punkt to ludzie. Polacy są stosunkowo przedsiębiorczy, a przy tym mamy najlepszych inżynierów na świecie. Świat zmierza w kierunku bardzo skomplikowanych technologiim jak deep learning, AI, zastosowania blockchain, komputery kwantowe czy biotechnologia. W każdej z tych dziedzin jesteśmy w stanie zostać światowym liderem, jeśli nasz kapitał ludzki zostanie wzmocniony mądrym finansowaniem oraz dostępnem do ekspertów z zagranicy, szczególnie w obszarach kompetencji, gdzie my nie radzimy sobie tak dobrze jak sprzedaż, globalny wzrost, zarządzanie ludźmi, marketing.
3. Czego możemy się nauczyć od zagranicznych społeczności startupowych?
Wszystkie tradycyjne huby startupowe, jak Dolina Krzemowa, Izrael, Londyn, czy ostatnio Berlin, Singapur, powstały w środowisku wielokulturowości. Trójka białych facetów może dość dobrze ogarnąć polski rynek, ale trudno im będzie zrozumieć potrzeby bardzo zdywersyfikowanego Zachodu, czy też odmiennego kulturowo Wschodu. Aby tworzyć w Polsce globalne spółki, liderów rynku, potrzebujemy przede wszystkim więcej różnorodności. Musimy zachęcać mądrych ludzi z całego świata, bez względu na ich rasę, kulturę, religię do przyjazdu do Polski i tworzeniu u nas biznesu. Ci ludzie przyjadą, jeśli poczują, że w Polsce będą mieć nie tylko dostęp do finansowania (tu jesteśmy na dobrej drodze), ale też będą mile widziani jako ludzie (tu mamy jeszcze wiele do nadrobienia).
4. Jak na przestrzeni 5-10 lat zmieni się polski ekosystem startupowy?
Jestem z natury optymistą, dlatego wierzę, że w ciągu 5-10 lat, każde większe miasto będzie miało swojego „unikorna”, startup, który niczym Skype w Estonii, wyzwoli lokalną przedsiębiorczość. Takie lokalne gwiazdy są ważne, bo w namacalny sposób pokazują, że się da i że nic nie stoi na przeszkodzie, żeby lider nowego rynku narodził się w Gdańsku, Wrocławiu, Toruniu czy w Rzeszowie.
Wierzę też, że fundusze venture capital, operujące z Polski idealnie bez pomocy publicznych pieniędzy, zostaną liderami w rejonie Europy Centralnej i Wschodniej, a po pieniądze i wiedzę ustawiać się będą do nich startupy z całego Wschodniego Bloku, od Inflantów po Bałkany. Warszawa ma unikalną szansę zostania lokalnym liderem, centrum kapitałowym dla całego regionu.
5. Jak Reaktor wspiera polski ekosystem startupowy?
Stworzyliśmy Reaktor ponad 7 lat temu, bo czuliśmy że warszawskie startupy nie mają swojego miejsca. W szybkim czasie udało się stworzyć silną, wspierającą się społeczność, zalążek filozofii „podaj dalej”, która tak odróżnia świat polskich startupów od tradycyjnego biznesu.
Dwa lata temu uznaliśmy, że czas sformalizować nasze działania i poza miejscem do pracy (coworking) oraz licznymi wydarzeniami (jak OpenReaktor), stworzyliśmy akcelerator startupów ReaktorX (swoją drogą, właśnie trwa rekrutacja do czwartej edycji).
Celem jest wykształcenie czwartej fali polskich startupowców, przyszłych liderów światowych rynków, którzy już teraz mają ogromną branżową wiedzę, a to czego im potrzeba to kontakt z pionierami naszego rynku, czyli przedstawicielami pierwszych trzech fal, występujących u nas w roli mentorów. Wierzę, że ta czwarta fala przyćmi pozostałe. I mam nadzieję, że działania Reaktora w jakimś małym stopniu przyczynią się do tego sukcesu.