W cieniu wielkiej bańki. Jak bardzo przewartościowane są inwestycje w AI?

Dodane:

Przemysław Zieliński Przemysław Zieliński

W cieniu wielkiej bańki. Jak bardzo przewartościowane są inwestycje w AI?

Udostępnij:

Na ile pogłoski o zbliżającym się wybuchu bańki AI są prawdziwe, a na ile jest to wciąż niegroźny szmer? Sprawdzamy, co na ten temat mówią eksperci, analitycy oraz inwestorzy.

Coraz głośniej i coraz częściej mówi się o przeszarżowanych inwestycjach w startupy z rozwiązaniami wykorzystującymi sztuczną inteligencję. Jaką przyszłość wieszczą nam eksperci, analitycy i sami inwestorzy?

Co ludzie powiedzą?

– Bańka AI już tu jest i wkrótce pęknie – to Anthony Scaramucci, inwestor i założyciel SkyBridge Capital.

– Bańka AI jest rzeczywistością, która wybuchnie – to z kolei dziennikarz Andrew Ross Sorkin, autor książki „He’s Going Steady”.

– Bańka AI jest realną troską i musimy obchodzić się z nią z realną troską – prognozuje Jeffrey T. Kottin, analityk oraz partner w Lazard.

– Bańka AI pęknie, a nas to zaboli – wieszczy Matthew Inman, founder i CEO The Dodo.

– Bańka AI jest realna. Potrzeba nam uwagi, aby nie przeinwestować – przestrzega profesor na Uniwersytecie Stanforda i ekspert AI Andrew Ng.

To może na koniec cytat, który mimo swojego złowieszczego brzmienia będzie zawierał odrobinę choćby optymizmu? Susan Wójcicki, zmarła niedawno ex-CEO YouTube powiedziała: Tak, bańka AI jest prawdziwa. Tak, pęknie. Ale przy tym wszystkim będzie to kształcące nas doświadczenie.

Proroctwo czy prognoza?

Ile ludzi, tyle opinii. Nie inaczej jest w temacie bańki AI. Z łatwością dałoby się na każdą wypowiedź potwierdzającą jej istnienie znaleźć kontrargumenty, zaprzeczające takiemu ryzyku czy utwierdzające nas w przekonaniu, że wszystko jest dobrze, a wyceny spółek z rozwiązaniami SI owszem, może i są zawyżone – no ale to przecież specyfika każdej technologicznej supernowej, która rozgrzewa umysły i portfele inwestorów.

Znane jest też zjawisko samospełniającego się proroctwa: im więcej ważnych osób zaczyna twierdzić, że coś się wydarzy, tym większe prawdopodobieństwo, że to się zdarzy. To kolejny sposób na zdyskredytowanie takich czarnych przepowiedni: nawet jeśli stanie się coś złego, to dojdzie do tego nie z przyczyn obiektywnych, a tylko dlatego, że „za dużo o tym gadano”.

Jednak temat bańki jest poważniejszy niż tylko mniej lub bardziej rozważne opinie znaczących osobistości. Sygnalizuje się go również w raportach czy ekspertyzach.

Do raportu – przystąp

Analitycy z PwC wyliczyli, że rozwiązania wykorzystujące AI mogą wzbogacić światowy PKB o ponad 15 bln dol. do 2030 r. To dobra nowina. Gorsza, o której mówią konsultanci, jest taka, że obecnie „entuzjazm wygrywa z rozsądkiem, a inwestorzy mogą być zbyt optymistycznie nastawieni do przyszłości AI.

We wrześniowym raporcie Goldman Sachs “AI: To buy, or not to buy, that is the question”, analitycy stawiają tezę, że „sektor technologiczny nie znajduje się w bańce i prawdopodobnie nadal będzie dominować pod względem zwrotów. Ryzyko koncentracji jest jednak wysokie i inwestorzy powinni dążyć do dywersyfikacji ekspozycji, aby poprawić zwroty skorygowane o ryzyko zysku”. W tym kontekście wyzwaniem dla inwestorów jest nie to, czy zdołają przewidzieć datę wybuchu bańki AI. Ważniejsza będzie umiejętność prawidłowej wyceny potencjalnych zysków i identyfikacji właściwych zwycięzców i przegranych. Na to samo zwracał Borys Musielak ze SMOK Ventures w niedawnej rozmowie z nami.

Czego uczy nas historia?

Technologia AI wydaje się nowa. Jeszcze nowsza zdaje się być trwająca gorączka złota wywołana rozwiązaniami powiązanymi ze sztuczną inteligencją. Ale jeśli przeanalizujemy dotychczasowe wydatki na startupy, które wcześniej zajmowały się AI, to bez kłopotów natrafimy na nietrafione inwestycje. Jak taka lista ma się do naszych dzisiejszych rozważań? Dostarcza przykładów, że i technologiczni giganci nieumiejętnie wydawali duże pieniądze na nowalijki, które albo nie znalazły szerszych zastosowań, albo okazały się niespełnionymi obietnicami.

  • Talkie – girma zajmująca się rozpoznawaniem mowy, która została przejęta przez Google w 2012 roku za 120 milionów dolarów. Po przejęciu, Google zintegrował technologię Talkie z Google Assistant, ale nie przyniosło to oczekiwanych zysków.
  • DeepMind – firma specjalizująca się w sztucznej inteligencji, przejęta przez Google w 2014 roku za 400 milionów funtów. Chociaż DeepMind osiągnęło pewne sukcesy, takie jak stworzenie AlphaGo, to nie przyniosło ono jeszcze oczekiwanych zysków komercyjnych.
  • Talos – firma zajmująca się analizą danych i sztuczną inteligencją, która została przejęta przez IBM w 2016 roku za 1,8 miliarda dolarów. Po przejęciu, IBM zintegrował technologię Talos z własnymi produktami, ale nie przyniosło to znaczącego wzrostu przychodów.
  • Nuance Communications – firma specjalizująca się w rozpoznawaniu mowy i analizie danych głosowych, która została przejęta przez Microsoft w 2021 roku za 19,7 miliarda dolarów. Chociaż Microsoft widzi potencjał w technologiach Nuance, to nie jest jasne, czy przejęcie przyniesie oczekiwane korzyści finansowe.
  • Amya – firma zajmująca się analizą danych medycznych, która została przejęta przez Google w 2014 roku za 250 milionów dolarów. Po przejęciu, Google zintegrował technologię Amya z własnymi produktami, ale nie przyniosło to znaczącego wzrostu przychodów.
  • Voci – firma specjalizująca się w rozpoznawaniu mowy i analizie danych głosowych, która została przejęta przez Microsoft w 2019 roku za 1 miliard dolarów. Chociaż Microsoft widzi potencjał w technologiach Voci, to nie jest jasne, czy przejęcie przyniesie oczekiwane zyski.

Brudne sztuczki PR, czyli AI washing

Wreszcie, tym, co podnosi ryzyko inwestycyjne jest AI washing. Trudno oszacować rozmiar tego zjawiska – najlepszym narzędziem pomiarowym wydaje się zdrowy rozsądek. To dzięki niemu jesteśmy w stanie odróżnić, na ile sztuczna inteligencja w danym rozwiązaniu jest technologicznie niezbędna, a na ile to słowo-wytrych, otwierający w nieelegancki sposób drzwi do inwestorskich portfeli.

Przykładem takiego AI washing jest ubieranie prostych modeli statystycznych w pełne przepychu szaty sztucznej inteligencji. Wydaje się całkiem prawdopodobne, że liczba takich technologicznych przebieranek będzie rosła. Wszystko to w myśl zasady „fake it ‘till you make it”, którą w tym kontekście można kreatywnie przetłumaczyć na „dla chcącego nic trudnego”.

Pęka na naszych oczach?

Przywołajmy jeszcze dowód na to, że bańka AI może być bliżej nam się wydaje. Nvidia i jej giełdowe akcje. Jeremy Siegel, ekspert rynkowy, ostrzega, że akcje Nvidia, obecnie największego beneficjenta i swoistego symbolu tematyki AI, nie będą rosnąć w nieskończoność. Nie trzeba chyba dodawać, że zdaniem Siegela istnieje ryzyko bańki. Jakby na potwierdzenie słów analityka, we wtorek 3 września doszło do załamania giełdowych akcji technologicznego giganta. Ich wartość spadła prawie o 10 procent, co przełożyło się na utratę około 280 miliardów dolarów wartości rynkowej. To największa jednodniowa strata w historii notowań akcji amerykańskich spółek.

Sam majątek dyrektora generalnego Nvidii Jensena Huanga skurczył się tego feralnego dnia o 10 miliardów dolarów. Nigdy wcześniej nie stracił on aż tak wiele. Stratni byli również inwestorzy: najwięcej stracili nadziei. W ciągu ostatnich miesięcy akcje Nvidii wzrosły o 150%, a w 2023 roku o 240%, co było napędzane entuzjazmem wokół AI. Jednak gwałtowny spadek wzbudził obawy inwestorów. Niektórzy uważają, że ten spadek może być sygnałem, że nadmierny entuzjazm wokół AI zaczyna słabnąć, a inwestorzy zaczynają obawiać się, że ceny akcji Nvidii były zbyt wysokie w stosunku do rzeczywistej wartości spółki. Takie zdanie wyraził m.in. Jeremy Grantham, znany inwestor, który ma opinię specjalisty od identyfikowania baniek na rynku.

– To najbardziej wrażliwy rynek, jaki kiedykolwiek istniał – powiedział historyk baniek i strateg inwestycji długoterminowych w podcaście „We Study Billionaires”. Grantham podkreślił, że po okresach gwałtownego wzrostu mnożników cen do zysków na akcjach konsekwentnie następują bolesne spadki. Wskazał na badania przeprowadzone przez doświadczonego inwestora Johna Hussmana, które wykazały, że S&P 500 wzrósł w tym roku do najbardziej agresywnej wyceny od 1929 roku. – To powinno być powodem do niepokoju i pewnej ostrożności, a oczywiście rynek nie czuje się zaniepokojony ani ostrożny – powiedział Grantham.

O kluczowej roli Nvidii w kontekście rozwoju rynku AI mówi też James Ferguson, partner założyciel MacroStrategy Partnership, brytyjskiej firmy zajmującej się badaniami makroekonomicznymi. Zauważa on, że Nvidia nie jest w stanie samodzielnie utrzymać wzrostu całej branży, zwłaszcza gdy generatywna sztuczna inteligencja jest nadal podatna na halucynacje. – Nvidia nie tylko pobiera coraz więcej i więcej za swoje chipy. Coraz więcej i więcej trzeba płacić także za to, aby uruchomić te chipy na swoich serwerach. W rezultacie otrzymujemy coś, co jest bardzo drogie i nie sprawdziło się jeszcze nigdzie poza wąskimi zastosowaniami – mówił Ferguson.

Niejednoznaczna konkluzja

Celem tego tekstu nie było przekonanie nikogo do tego, że bańka AI pęknie lada moment. Chodziło o dostarczenie materiału do własnych przemyśleń i pokazania szerszego kontekstu, wykraczającego poza pojedyncze opinie, na które natrafiamy raz po raz czy to w nagłówkach mediów, czy to w naszym LinkedInie. Jak widać, zdania dotyczące bańki AI są podzielone właściwie w każdym środowisku: eksperckim, inwestorskim, dziennikarskim. I znów, w wypracowaniu własnej opinii najbardziej pomoże nam niezawodny zdrowy rozsądek.

Czy zbyt duże inwestycje w technologie AI rzeczywiście mogą prowadzić do przeszacowania wartości spółek i tworzenia bańki spekulacyjnej? Czy technologie AI nie są na zbyt wczesnym etapie rozwoju, aby komercjalizować je i osiągać zyski? Czy problemy z dostępnością, jakością i prywatnością danych nie spowolnią treningu kolejnych modeli LLM?

To ledwie kilka pytań, na które odpowiedzi trzeba poszukać sobie samemu.

Czytaj także: