Dom badaczy danych
Pod określeniem „Data Science House” kryją się zintegrowane usługi z zakresu analityki i monetyzacji danych, w tym tzw. data enrichment, czyli wzbogacanie systemów informatycznych firm danymi (zarówno ze świata online jak i offline, w postaci danych zgromadzonych w papierowych dokumentach), data-driven business (optymalizacja procesów firm z wykorzystaniem danych typu 1st i 3rd party) oraz consulting. Badacze danych z warszawskiej firmy TogetherData pomagają przedsiębiorstwom wykorzystywać potencjał drzemiący w Big Data w praktyce. Pokazują na żywym organizmie firmy, jak przekuć zgromadzone przez nią informacje w realny kapitał finansowy.
– Problemem polskich firm nie jest dziś wcale brak dostępu do danych. Przeciwnie: wiemy już, że przedsiębiorstwa zgromadziły już wiele cyfrowych informacji, ale często o biznesowo nieokreślonej wartości. Mimo że są w posiadaniu danych, to nie wiedzą już, jak realnie mogą zaaplikować je w swoim biznesie. Nawet te firmy, które dysponują pokaźnymi zasobami cyfrowymi czy rozbudowanymi systemami CRM, często nie zdają sobie sprawy z tego, jak zoptymalizować działanie procesów przedsiębiorstwa, rozpoznać jego problemy, pozyskać nowych klientów czy lepiej zrozumieć i „sklonować” profile tych najlepiej konwertujących. Z myślą o takich firmach zakładaliśmy TogetherData. Zawieszamy sobie poprzeczkę o poziom wyżej – mówi Michał Grams, prezes zarządu TogetherData i jeden z założycieli pierwszego Data Science House w Polsce – Naszym długofalowym celem jest „datyzacja” polskiego biznesu, to znaczy pokazanie mu czarno na białym realnych, finansowych i organizacyjnych korzyści, płynących z odpowiedniego posługiwania się danymi i zarządzania nimi. Można powiedzieć, że naszą pracę zaczynamy tam, gdzie pozostałe firmy ją kończą, pozostawiając biznes z danymi samemu sobie. Dlatego Big Data w postaci gotowego produktu są po prostu niewystarczające, co więcej – nie uwzględnia danych ze świata offline, które zawierają równie cenne informacje dla firm, co dane internetowe. W naszej ocenie o biznesowym IQ firmy świadczy nie tyle wielkość zgromadzonych przez nią danych, co skala i wymiarowość ich praktycznego wykorzystania – dodaje Michał Grams.
Polskie firmy od lat z wielkim trudem przekonują się do analityki danych. Według badań przeprowadzonych przez firmę Intel, raptem co piąte (18 proc.) polskie przedsiębiorstwo wykorzystuje narzędzia z zakresu analityki danych. Pod tym względem zajmujemy jedno z ostatnich miejsc w Europie.
Tymczasem wiedza o zarządzaniu danymi i ich monetyzacji okazuje się motorem napędowym zysków w firmach. Jak wynika z badania „Going beyond the data. Turning data from insights into value”, przeprowadzonego przez firmę KPMG International, 8 na 10 (82 proc.) przebadanych przedsiębiorstw twierdzi, że dzięki zrozumieniu mechanizmów z zakresu analityki wielkich zbiorów danych, udało im się lepiej zrozumieć potrzeby swoich klientów i skuteczniej reagować na nie ofertowo.
Największymi odbiorcami i użytkownikami wielkich zbiorów danych na świecie są dzisiaj 4 sektory: fin-tech, przemysł, e-sklepy oraz koncerny medyczne. W kolejce po rozwiązania z tego obszaru ustawiają się jednak również małe i średnie przedsiębiorstwa.
Najciemniej pod latarnią
Badacze danych z TogetherData twierdzą, że niski wskaźnik zaangażowania firm w analitykę Big Data jest efektem zaniedbań, jakich dopuściły się spółki koncentrujące się wyłącznie na analizie internetowych strumieni danych oraz dostarczaniu gotowych produktów, bez konieczności wyjaśnienia przedsiębiorstwom, jak powinno się ich używać. Nie potrafią one jednak pomóc zasilonym w dane podmiotom w monetyzowaniu cyfrowych informacji. Sprzedając dane do firm niejako „umywają ręce” od tego, co ich klienci z takimi danymi później zrobią.
– Przypomina to trochę sytuację kupowania leku, o którego działalności, sposobie dawkowania czy efektach ubocznych nie zostaliśmy poinformowani przez aptekarza, a w pudełku nie znajdujemy żadnej ulotki – mówi Michał Grams, prezes zarządu TogetherData – Paradoks całej sytuacji polega na tym, że w sektorach, w których danych jest najwięcej, występują również największe trudności z ich wykorzystaniem i monetyzacją. Mam tu na myśli głównie obszar fin-tech, czyli m.in. branżę bankową, ale również windykacyjną. Ta pierwsza może wykorzystać dane m.in. do automatyzacji procesów scoringowych klientów, czyli oceny ich zdolności kredytowej. Tej drugiej dane pozwalają docierać skuteczniej do dłużników i osób zalegających z opłatami, a także pomagają w ocenie nowych portfeli wierzytelności, które firmy windykacyjne zamierzają zakupić. Dlatego nasi badacze danych prowadzą w firmach z tego sektora programy pilotażowe, wdrażając rozwiązania m.in. z zakresu data-driven business czy data enrichment, czyli wzbogacania danymi systemów klasy BI i konwertowania cyfrowych informacji w realne działania i strategie. Szkolą również pracowników tych firm z umiejętności obsługi systemów analitycznych. Już po pierwszym miesiącu takiej współpracy nasi klienci widzą pierwsze, wymierne efekty – dodaje Michał Grams.
Według wyliczeń firmy badawczej IDC globalny rynek wielkich zbiorów danych wart jest obecnie około 130 mld dolarów. To o 18 mld dolarów więcej, niż w roku ubiegłym. Choć tempo wzrostu jest znaczące, to jednak nie odzwierciedla ono jeszcze w pełni potencjału cyfrowego kapitału, który firmy mają do dyspozycji. Powód? Problem z monetyzacją danych. To właśnie on jest dziś największą bolączką wszystkich przedsiębiorstw. Również tych działających w Polsce. We wspomnianym wcześniej badaniu KPMG kłopot ze spieniężeniem czy wykorzystaniem gotowych danych do optymalizacji procesów biznesowych firmy (BPO) zgłasza aż 58 proc. przedsiębiorców. IDC rekomenduje, aby firmy rozpoczęły tworzenie specjalnych działów i zespołów, odpowiedzialnych za analizę potencjału danych w systemach firmy oraz jej aplikacjach. Takie działanie pozwoli ocenić biznesową wartość danych posiadanych przez przedsiębiorstwa pod kątem ich przydatności w strategii firmy oraz możliwości generowanych przez nie zysków. To jednak działanie dość kosztowne i wymagające zatrudnienia wykwalifikowanych specjalistów w tych dziedzinach. Dlatego alternatywą względem wewnętrznych komórek funkcjonujących w firmach i wyspecjalizowanych w działaniach z zakresu data analytics, mogą okazać się zewnętrzni badacze danych, którzy w swojej pracy na co dzień stykają się ze strumieniami danych i je analizują. Są oni w stanie często skuteczniej i szybciej ocenić biznesową wartość firmowych Big Data, a także zaproponować gotowe scenariusze ich wykorzystania i spieniężenia.
– Pierwszy krok w kierunku cyfrowej rewolucji danych polski biznes ma już za sobą. Firmy nad Wisłą zdają sobie sprawę, że w cyfrowych strumieniach Big Data mogą znajdować się użyteczne i unikalne informacje, które wpłyną funkcjonalnie zarówno na bieżącą działalność przedsiębiorstwa i jego ofertę, jak i na długofalową strategię rynkową. Skoro powiedzieliśmy już „A”, angażując się w gromadzenie jak największej liczby danych, to teraz pora powiedzieć „B” i przyjrzeć się informacjom, które firmie udało się zgromadzić, aby móc je efektywniej spożytkować. Dlatego prawdziwa rewolucja, związana z monetyzacją danych, z generowaniem przez nie nowych źródeł zysków firmy, z podejmowaniem decyzji w oparciu o model data-driven business, ze skonfrontowaniem informacji z CRM z celami sprzedażowymi – to wszystko dopiero puka do drzwi polskich firm – mówi Michał Grams, prezes zarządu TogetherData.
fot. pexels.com