Agnieszko, jesteś współzałożycielką, członkinią zarządu oraz COO w QuantUp. Co należy do Twoich najbardziej stresujących obowiązków na tym stanowisku?
Jako COO w QuantUp mam szeroki zakres obowiązków, ale jeśli chodzi o te najbardziej stresujące, to zdecydowanie należą do nich trzy główne aspekty. Po pierwsze, uważna obserwacja i ocena reakcji zespołu. Każdy członek zespołu reaguje inaczej na wyzwania, a moją rolą jest umiejętność dostrzeżenia, kiedy warto zareagować, a kiedy lepiej pozwolić sytuacji się rozwinąć bez mojej ingerencji. To wymaga dużej uważności i umiejętności balansowania między wsparciem a daniem ludziom przestrzeni do działania. Te wyzwania dotyczą nie tylko kwestii projektowych i merytorycznych, ale również interakcji wewnątrz zespołu, współpracy z zespołami klientów i partnerów, a także sytuacji, które dzieją się w życiu prywatnym naszych pracowników. W biznesie technologicznym, gdzie kluczowe są kompetencje i sprawne zarządzanie projektami, nie można zapominać, że to właśnie ludzie są najważniejszym elementem sukcesu.
Po drugie, opanowanie w sytuacjach, które budzą we mnie silne emocje. Są momenty, w których mam bardzo zdecydowaną opinię i instynktownie chciałabym obstawać przy swoim stanowisku. Jednak jako liderka muszę zadbać o to, by każda strona rozmowy mogła „zachować twarz” i by rozwiązanie było nie tylko skuteczne, ale i budujące dla relacji w zespole czy zewnętrznych partnerów. To jeden z trudniejszych elementów tej roli, ale też jeden z najbardziej rozwijających.
I wreszcie, jako członek zarządu, odpowiadam za przyszłość firmy, także w kontekście finansowym. W obecnych czasach, gdy gospodarka nie sprzyja stabilności, naturalnie pojawia się stres związany z przyszłością QuantUp. Na szczęście sytuacja wygląda coraz lepiej z dnia na dzień, a ja mam świadomość, że kluczowe jest nie tylko trzymanie ręki na pulsie, ale też strategiczne podejście do wyzwań.
Zarządzanie firmą to nieustanna nauka – zarówno w zakresie twardych kompetencji, jak i w sferze emocji oraz relacji międzyludzkich. I mimo że bywa to stresujące, to jest to również niesamowicie satysfakcjonujące.
Masz doktorat z biocybernetyki i inżynierii biomedycznej oraz ponad 15-letnie doświadczenie w analizie danych. Jak radziłaś sobie ze stresem podczas intensywnych okresów nauki i pracy naukowej? Jak mocno ukształtowały Cię tamte doświadczenia?
Nieustanna nauka i zdobywanie nowych kompetencji towarzyszą mi od samego początku mojej ścieżki zawodowej – i w zasadzie nigdy się nie kończą. Przechodziłam przez różne role i etapy, dlatego nie mogłam sobie pozwolić na przerwy w nauce, co wymagało ode mnie zarówno dobrej organizacji, jak i odporności na stres.
Początek mojej drogi to studia inżynierskie z informatyki matematycznej, później nauka na pięcioletnich studiach magisterskich z informatyki, na których specjalizowałam się w statystyce obliczeniowej. To właśnie wtedy odkryłam, jak bardzo chcę zajmować się analizą danych – szczególnie w kontekście biomedycznym. Magisterka była dla mnie przełomem, przede wszystkim nauczyła mnie, jak się uczyć. Konkretne języki programowania czy algorytmy były tylko narzędziami. Były to studia mocno abstrakcyjne – bardziej niż na konkretnych rozwiązaniach, skupiały się na sposobie myślenia. Z perspektywy czasu widzę, że nauczyło mnie to podchodzić do problemów nie tylko w kontekście bieżących wyzwań, ale także z uwzględnieniem ich przyczyn i konsekwencji. Takie podejście daje mi dziś ogromną elastyczność, umiejętność adaptacji znanych rozwiązań do nowych przestrzeni oraz zdolność szybkiego eliminowania pomysłów, które na pewno się nie sprawdzą.
Studia doktoranckie były dla mnie pierwszą „piaskownicą” – przestrzenią, gdzie mogłam testować swoje nowo zdobyte umiejętności. Był to również moment, w którym uświadomiłam sobie, że nie zmienię ludzi, ale mogę zmienić swoje podejście do nich. Zrozumienie tego znacząco wpłynęło na mój styl pracy i sposób zarządzania zespołem – skupiłam się na tym, jak budować efektywne relacje i znajdować rozwiązania, które działają dla wszystkich.
W porozumieniu z moją promotorką zdecydowałyśmy, że najlepszym rozwiązaniem dla mnie będzie skorzystanie z opcji, w której cała praca opiera się na publikacjach w renomowanych czasopismach oraz ich streszczeniu w postaci stosunkowo krótkiej, jak na doktorat, formy – zawierającej raptem kilkadziesiąt stron. To prawdopodobnie zaoszczędziło mi ogromną porcję stresu, która wiązałaby się z napisaniem klasycznej rozprawy doktorskiej. Możliwe, że byłoby to zadanie, któremu w ogóle bym nie podołała.
Ogromnym stresem w trakcie studiów doktoranckich była ocena mojej pracy przez zewnętrznych recenzentów – często z odległych krajów, od których zależało, czy moje publikacje ujrzą światło dzienne w prestiżowych czasopismach. To miało kluczowy wpływ na ocenę doktoratu. Pierwsze zetknięcie z tym procesem było dla mnie ogromnym wyzwaniem, ale gdy udało mi się przebrnąć przez pierwszą recenzję i zdobyć swój pierwszy grant na wyjazd do USA, nabrałam pewności siebie.
Zaczęłam podejmować kolejne wyzwania, coraz mniej przejmując się opiniami otoczenia, które nie zawsze są wyłącznie merytoryczne. To doświadczenie dało mi ogromną moc i nauczyło, że warto trzymać się swoich pomysłów, nawet jeśli nie wszyscy je rozumieją.
Oczywiście, jak każdy, miałam momenty, w których stres był nieunikniony – szczególnie że praca na uczelni zdecydowanie wykraczała poza etatowy czas pracy. W dużej mierze pomogło mi wsparcie bliskich. Pod koniec studiów inżynierskich poznałam mojego męża, który nie tylko motywował mnie do dalszego rozwoju, ale także pomagał mi ograniczyć kontakt z miejscami i ludźmi, którzy nie byli zgodni z moimi wartościami i ścieżką, którą chciałam podążać.
Dziś widzę, że tamte doświadczenia ukształtowały moje podejście do nauki, zarządzania i podejmowania decyzji. To, czego nauczyłam się wtedy, pomaga mi teraz w pracy – w radzeniu sobie ze stresem, budowaniu strategii i elastycznym dopasowywaniu się do zmieniających się wyzwań, a te jak wiemy mogą się dziś zmienić diametralnie w bardzo krótkim czasie.
Projekty związane z AI i analizą danych często mają duży stopień złożoności i presję czasową. Jakie strategie stosujesz, aby zarządzać stresem w takich sytuacjach?
Po latach doświadczeń opracowaliśmy Quantup Thinking – metodologię prowadzenia projektów AI i analizy danych, która łączy klasyczne podejście IT (gdzie cel jest jasno określony) z niepewnością wynikającą z tego, co faktycznie kryje się w danych i jak dopasuje się do nich model. Dzięki temu mogę panować nad projektami w sposób, który minimalizuje stres – w końcu pierwszy dzień projektu ma tyle samo godzin co ostatni, więc ważne jest, aby efektywnie wykorzystać ten czas.
Jednym z kluczowych elementów Quantup Thinking jest iteracyjne podejście – zaczynamy od mockupu całego rozwiązania i stopniowo rozbudowujemy je o kolejne, coraz lepsze komponenty. Zamiast dążyć do perfekcji od razu, pracujemy warstwowo, testując i doskonaląc rozwiązanie w kolejnych krokach. To daje nam elastyczność i pozwala na szybkie dostosowanie się do zmieniających się warunków.
Kolejnym filarem mojego podejścia są testy. Nawet te najprostsze pozwalają szybko wychwycić błędy – niemal natychmiast po ich pojawieniu się. To oszczędza czas i redukuje stres zarówno mój, jak i całego zespołu.
Co równie ważne – nie uznaję obwiniania kogokolwiek o błędy. Każdy błąd znaleziony szybko to dla mnie sukces, bo oznacza, że możemy go naprawić. Ludzie nie są nieomylni, a jeśli w zespole otwarcie rozmawiamy o błędach, możemy je „zaopiekować” i zastanowić się, jak ograniczyć ich występowanie w przyszłości. To najlepsza strategia, jaką znam.
Z tego naturalnie wynika jeszcze jedna fundamentalna zasada – stawiam na zaufanie w zespole. Jeśli nie możemy sobie ufać, że wszystkim zależy na dowiezieniu projektu w jak najlepszej wersji, to ja po prostu nie chcę w takim zespole pracować. Zaufanie i otwartość są dla mnie podstawą efektywnej pracy, szczególnie w wymagających projektach AI.
Twoja praca dotyczy wielu branż – od fintechu, przez e-commerce, po life science. Czy różnorodność projektów jest dla Ciebie bardziej inspirująca, czy stresująca? Jak balansujesz między wymaganiami tak różnych sektorów?
Zdecydowanie inspirująca! Uwielbiam różnorodność projektów, bo daje mi nieustanną okazję do nauki i poszerzania perspektywy. Dzięki temu, że pracuję nad projektami w fintechu, e-commerce, life science i wielu innych sektorach, nigdy się nie nudzę. Gdyby moje zadania były monotonne, pewnie regularnie zmieniałabym pracę!
Największą wartością tej różnorodności jest możliwość poznawania zupełnie nowych branż i tematów. Każdy projekt to okazja, by zgłębić specyfikę innej dziedziny i spojrzeć na świat z nowego punktu widzenia. Jednocześnie pozwala mi to przenosić dobre praktyki między branżami – rozwiązania sprawdzające się w jednej dziedzinie mogą okazać się przełomowe w innej.
Oczywiście są też wyzwania. Stresujące bywają szczegóły specyficzne dla nowej branży – czasem trudno od razu wiedzieć, na co zwrócić uwagę, a niektóre detale mogą mieć ogromne znaczenie. Innym wyzwaniem jest znalezienie wspólnego języka z klientem. Na początku każdy projekt to spotkanie dwóch światów – my mówimy językiem danych i technologii, klient językiem swojej branży. Wypracowanie efektywnej komunikacji wymaga szybkiego uczenia się po obu stronach, ale to właśnie ten proces sprawia, że projekt finalnie działa i dostarcza realną wartość.
Balansowanie między wymaganiami różnych sektorów wymaga elastyczności, umiejętności adaptacji i nieustannej nauki. Ale właśnie dzięki temu ta praca jest dla mnie tak fascynująca. To różnorodność daje mi energię, a nie ją odbiera.
Jako liderka zespołu musisz radzić sobie nie tylko ze stresem własnym, ale także wspierać swój zespół w trudnych momentach. Czy masz wypracowane metody budowania odporności na stres w zespole?
Tak, i myślę, że kluczowe są tutaj trzy elementy: zaufanie, otwarta komunikacja i zdrowe granice pracy.
Zaufanie to absolutna podstawa. Wierzę, że mój zespół podejmuje decyzje w oparciu o swoją najlepszą wiedzę i intencje – i chcę, żeby oni mieli to samo przekonanie wobec mnie. W stresujących sytuacjach nie chodzi o to, żeby szukać winnych, ale żeby wspólnie znaleźć najlepsze rozwiązanie.
Otwartość i rozmowa to moja pierwsza reakcja na trudne momenty. Staram się usiąść z zespołem, przeanalizować sytuację, wysłuchać różnych perspektyw. Ostateczna decyzja zawsze należy do mnie – to ja ponoszę za nią odpowiedzialność – ale zespół wie, co i dlaczego robimy. Staram się wyjaśniać swoje decyzje i jednocześnie słuchać podpowiedzi innych, bo nikt nie jest nieomylny, a zawsze mogę coś przeoczyć.
Zdrowe granice pracy to coś, na co kładę duży nacisk. Brak nadgodzin to zasada, której się trzymamy. Mój zespół ma to obiecane i o ile ktoś sam nie wyrazi chęci, nie pracujemy po godzinach. Wierzę, że dobrze funkcjonujący zespół to zespół wypoczęty i mający czas na życie poza pracą.
Te trzy elementy – zaufanie, rozmowa i szanowanie balansu między pracą a odpoczynkiem – sprawiają, że nawet w trudnych sytuacjach możemy działać efektywnie, ale bez niepotrzebnej presji i napięcia.
Czy praca z technologiami, takimi jak sztuczna inteligencja i computer vision, gdzie postęp jest niezwykle dynamiczny, wiąże się dla Ciebie z poczuciem presji, aby być na bieżąco?
Zdecydowanie tak! W tych dziedzinach każda przerwa w śledzeniu nowości oznacza konieczność nadrabiania ogromnej ilości wiedzy. Najwięcej stresu kosztowało mnie to w okresie ciąży i po porodach – wtedy mózg przestawia się w tryb „obsługi inkubatora”, a przyswajanie nowych informacji idzie zdecydowanie wolniej. Na szczęście, choć tempo rozwoju było szybkie, w tamtym czasie nieco wolniejsze niż obecnie, ale i tak miałam wrażenie, że z każdą chwilą tracę dystans.
Z czasem jednak nauczyłam się podchodzić do tego z większym spokojem. Po pierwsze, nie tylko ja jestem człowiekiem i czasem mam nieprzewidzianą przerwę – każdy, nawet najlepsi specjaliści, mają momenty, w których nie są na bieżąco. Po drugie, świat technologii idzie w kierunku coraz węższych specjalizacji – nie trzeba znać się na wszystkim w najdrobniejszych szczegółach, a kluczowe jest rozumienie ogólnych trendów i możliwości.
W mojej roli nie muszę wiedzieć wszystkiego, ale muszę wiedzieć, jakie klasy metod i rozwiązań sprawdzą się w danym projekcie. Gdy pojawia się nowe zadanie, najpierw mój zespół przeprowadza research najaktualniejszych podejść, następnie wspólnie wybieramy, które warto przetestować, a finalnie decydujemy się na rozwiązanie, które najlepiej odpowiada potrzebom klienta.
Kiedy czuję, że brakuje mi wiedzy, sięgam po materiały, ale też korzystam z doświadczenia mojego zespołu – często to oni są najbliżej szczegółów, więc po prostu proszę ich o wyjaśnienie pewnych zagadnień. To nie tylko pozwala mi szybciej nadrobić zaległości, ale także wzmacnia relacje w zespole – każdy wnosi coś wartościowego, a dzielenie się wiedzą buduje zaufanie.
W świecie, gdzie postęp jest tak dynamiczny, zamiast gonić za każdą nowością, najważniejsze jest umiejętne zarządzanie wiedzą – i to właśnie staram się robić. Zrozumienie, jak kluczowe jest zarządzanie wiedzą, zajęło mi wiele lat, ale dziś wiem, że to jeden z fundamentów efektywnej pracy w AI.
Czy istnieją jakieś techniki lub rytuały, które wprowadziłaś do swojej codziennej rutyny, aby radzić sobie z napięciem w pracy?
Nie jestem osobą, która ma ustalone rytuały pomagające w radzeniu sobie ze stresem – u mnie działa raczej zapobieganie napięciom, niż ich rozładowywanie. Nauka tego, jak panować nad emocjami, zajęła mi wiele lat.
W pracy kluczowe jest dla mnie tworzenie przestrzeni, w której można otwarcie mówić o problemach, o ile odbywa się to w sposób konstruktywny i nienaruszający innych osób. Staram się, aby rozmowy w zespole koncentrowały się na kwestiach merytorycznych, a nie emocjach – dzięki temu wszyscy wiedzą, że decyzje nie są personalne, tylko wynikają z racjonalnych przesłanek. To z kolei eliminuje większość napięć wewnątrz zespołu.
W relacjach z klientami ten model nie zawsze da się wdrożyć w pełni, ale staram się otwarcie komunikować, co i dlaczego robimy, oraz z jakiego powodu zależy mi na reakcji klienta w określonym czasie. Jasność w komunikacji pomaga unikać niepotrzebnych napięć, szczególnie tych wynikających z różnic w oczekiwaniach co do wyników projektu – zarówno pod względem formy, jak i treści. Projekty AI i analizy danych mogą dostarczyć wyników, które odbiegają od początkowych założeń klienta, dlatego kluczowe jest stałe doprecyzowywanie oczekiwań i zapewnienie wspólnego zrozumienia efektów pracy. Dzięki temu łatwiej unikać nieporozumień i niepotrzebnych frustracji.
Podsumowując – nie mam typowych rytuałów, ale nauczyłam się zarządzać napięciem poprzez przejrzystą komunikację i eliminowanie niepotrzebnych emocji z decyzji zawodowych.
Jako współwłaścicielka firmy jesteś zaangażowana w rozwój QuantUp na wielu poziomach. Jak udaje Ci się zachować równowagę między pracą a życiem osobistym, aby uniknąć wypalenia zawodowego?
Nie mam jednej magicznej metody – równowaga między pracą a życiem osobistym to dla mnie raczej dynamiczny proces niż stały stan. Na szczęście mam kilka sprawdzonych sposobów, które pomagają mi zachować dystans i regenerować energię.
Najlepszym sposobem na oderwanie się od pracy są moje dzieci, które skutecznie odwracają uwagę od spraw zawodowych. Dzięki nim nawet w najbardziej intensywnych momentach muszę „przełączyć się” na zupełnie inny tryb myślenia.
Drugim filarem mojego resetu jest ogród. Posiadam go od niedawna i staram się robić w nim wszystko sama – moim największym projektem do tej pory był dół pod trampolinę: 4 metry średnicy i około 1 metr głębokości w środku okręgu. Praca w ogrodzie to dla mnie intensywny wysiłek fizyczny na świeżym powietrzu – a nic tak nie czyści głowy jak przerzucanie ziemi!
Kolejnym elementem, który pomaga mi unikać wypalenia, jest ciągła zmiana ról i rozwój. Zaczynałam od kodowania, dziś odpowiadam za funkcjonowanie całej firmy – to długa droga, ale właśnie dzięki niej moja praca jest dla mnie wciąż angażująca. Mam świadomość, że jeśli pozostanę w obecnej roli zbyt długo, będę musiała wprowadzić kolejne zmiany, żeby nie wpaść w rutynę.
Na ten moment dzieci, ogród i nieustanny rozwój to moje kluczowe narzędzia do zachowania balansu. Ale jeśli kiedyś przestaną działać, na pewno znajdę kolejne – bo równowaga to coś, co trzeba aktywnie kształtować, a nie tylko „posiadać”.
A propos posiadania – korzystając z posiadanego przez Ciebie doświadczenia i wiedzy, jakiej rady udzieliłabyś innym liderkom, którzy mierzą się z presją wynikającą z prowadzenia innowacyjnych projektów i pracy w technologicznie zaawansowanych obszarach?
Pierwsza i najważniejsza rada: zatrzymaj się na chwilę i spójrz wstecz. W codziennym biegu łatwo wpaść w schematy, które nie przynoszą oczekiwanych rezultatów, ale jeśli coś się powtarza i nie daje efektów – to znak, że czas na zmianę podejścia.
Druga rzecz: jeśli coś ewidentnie nie wychodzi, nie ma sensu kręcić się w kółko. Zatrzymanie się i ponowna weryfikacja założeń może ujawnić coś, co wcześniej umknęło. W projektach innowacyjnych łatwo podążać za kolejnymi iteracjami, ale czasem warto cofnąć się o krok, żeby dostrzec problem z innej perspektywy.
Trzecia kwestia dotyczy momentów, kiedy presja chwilowo spada. Jeśli macie trochę luźniejszy czas, warto poświęcić go na refleksję nad procesami i zasadami, które rządzą Waszą pracą. Lepszego momentu na ich usprawnienie nie będzie – kiedy projekty znowu nabiorą tempa, nikt nie znajdzie na to czasu.
I wreszcie – technologia sama w sobie nie rozwiąże Waszych problemów. Może jedynie poprawić efektywność pracy, ale jeśli procesy są źle zaprojektowane lub decyzje podejmowane na złych podstawach, nawet najlepsza technologia tego nie naprawi. To ludzie tworzą rozwiązania – technologia jest tylko narzędziem.
A na koniec coś, czego sama nauczyłam się z czasem: nie bój się odpuszczać. Czasem pomysł, w który zainwestowaliśmy mnóstwo wysiłku, po prostu nie działa – i to jest w porządku. Umiejętność podejmowania trudnych decyzji, również tych o zakończeniu pewnych działań, to jedna z najważniejszych kompetencji liderek. Nie każde rozwiązanie musi przetrwać, ale każda decyzja, nawet ta o rezygnacji, może być krokiem do czegoś lepszego.
Podsumowując: zatrzymuj się, analizuj, usprawniaj procesy, nie licz na to, że technologia zrobi wszystko za Ciebie – i bądź gotowa na to, żeby czasem powiedzieć „dość” i zacząć od nowa.
dr inż. Agnieszka Suchwałko
Ekspertka data science i przedsiębiorczyni, obecnie pełniąca funkcję COO w Quantup. Dzięki doświadczeniu w statystyce obliczeniowej, uczeniu maszynowym i sztucznej inteligencji, współzałożycielka Quantup specjalizuje się w zaawansowanej analizie danych i rozwiązaniach AI. Agnieszka posiada tytuł doktora nauk technicznych. Pod jej kierownictwem Quantup z powodzeniem zrealizował wiele projektów AI, pokazując jej doświadczenie i zaangażowanie w innowacje. Agnieszka jest również orędowniczką etycznej sztucznej inteligencji i promuje różnorodność w technologii. Wyróżniona tytułem „Strong Women in IT”.
Stress-free Zone
To nowy cykl na łamach naszego serwisu. Chcemy wsłuchać się w głosy polskich founderek i zapytać Was o stres Wasz codzienny. Pisaliśmy ostatnio, że „ponad ⅔ polskich przedsiębiorczyń uczestniczących w badaniu przeprowadzonym przez Fundację WłączeniPlus na potrzeby konkursu Sukces Pisany Szminką, ocenia, że prowadzenie firmy jest obecnie trudniejsze niż było 4 lata temu.” Zainspirowało nas do zbadania problemu u źródła – czyli spytanie Was, co najbardziej stresuje Was w roli founderek.
Jeśli chcesz podzielić się swoją historią, metodą czy inspiracją do walki ze stresem, napisz do mnie: przemyslaw.zielinski@mamstartup.pl