I wiecie co? Shroom podbija Europę. Napój Shroom Relax został wyróżniony złotym medalem w międzynarodowym konkursie The World Alcohol-Free Awards w kategorii Functional / Health / Sports. To jedyna marka z Polski i jedna z zaledwie trzech na świecie, która sięgnęła po najwyższe wyróżnienie w tej kategorii.
Co było zanim w Waszym życiu pojawiły się grzyby?
Aga: Z wykształcenia jestem architektką, choć w zawodzie właściwie nigdy nie pracowałam na stałe. Po studiach miałam krótki epizod w biurze architektonicznym, później zajmowałam się projektowaniem wnętrz, również podczas pobytu w Berlinie. Ostatecznie trafiłam do scenografii, gdzie mogłam przełożyć moje wykształcenie na pracę bardziej związaną z obrazem – tworzyłam scenografie do filmów i seriali. To było moje główne zajęcie przez ostatnie lata aż do pandemii. Po jej wybuchu, choć wróciłam jeszcze na chwilę do pracy w filmie, zaczęło się coś zmieniać – wtedy też zaczęłyśmy z Kamilą rozmawiać poważniej o grzybach.
Kamila: Moja droga była dość nietypowa – z wykształcenia jestem prawniczką, ale prawo nigdy nie było moją pasją. Choć cenię je za rozwijanie logicznego myślenia, to sercem zawsze byłam gdzie indziej. Nadal trochę działam w tej branży – jestem prokurentem w nietypowej firmie bitcoinowej, w której można kupić dosłownie wszystko za kryptowaluty, od biletów lotniczych po Lamborghini.
Oprócz tego od zawsze angażowałam się społecznie – zajmowałam się m.in. tematyką zanieczyszczenia powietrza, prowadziłam projekt Smogathon, a później kolejną fundację. Przez pewien czas działałam też alternatywnie – np. spędzałam miesiące na Pustyni Błędowskiej z berlińską społecznością.
Miałam również manufakturę kiszonek, a kulinaria to moja ogromna pasja. Pracowałam jako kucharka, uczestniczyłam w rezydencjach kulinarnych. Od zawsze interesowałam się żywnością – tym, jaki ma wpływ na zdrowie, środowisko i relacje społeczne. Wiedziałam, że chcę stworzyć coś dobrego i wartościowego – produkt, który nie szkodzi ludziom, nie eksploatuje planety i nie jest kolejną „Coca-Colą” w ładnym opakowaniu. Fascynowało mnie, jak bardzo jedzenie wpływa na nasz świat i jak niewiele jest naprawdę odpowiedzialnych alternatyw.
Czy Shroom ma być zamiennikiem alkoholu?
Aga: Nie chcemy nikogo „nawracać”, ale chcemy dawać wybór. Shroom ma być opcją – czymś, po co możesz sięgnąć, kiedy nie chcesz pić alkoholu, ale jednocześnie chcesz się czuć dobrze, być obecnym tu i teraz. To ma być produkt towarzyski, ale wspierający – zamiast rozleniwiać, ma pobudzać, poprawiać koncentrację, nastrój. Bez kaca, bez otępienia.
Kamila: Dbanie o siebie to dla mnie też coś zupełnie innego niż botoks czy zrobione paznokcie. To nie jest kwestia poprawienia wyglądu, tylko wręcz przeciwnie – to często efekt braku akceptacji siebie. Dla mnie prawdziwa troska o siebie zaczyna się głębiej. To moment, w którym mówię sobie: „OK, jestem piękna taka, jaka jestem – a co mogę zrobić, żeby być jeszcze zdrowsza?”.
Wierzę, że zdrowie wewnętrzne zawsze odbija się na zewnątrz – w tym, jak się czuję, jak wyglądam, jak funkcjonuję na co dzień. Piękna cera, energia, dobre samopoczucie – to nie przychodzi znikąd. To efekt codziennych wyborów, tego co jem, jak oddycham, jak się ruszam, jak o siebie dbam bez presji i bez ściemy.
Dla mnie dbanie o siebie to po prostu bycie dla siebie dobrą. Słuchanie siebie, wybieranie tego, co mi służy, i rezygnowanie z tego, co mnie krzywdzi – na poziomie ciała, ale też emocji i głowy.

Dlaczego akurat grzyby funkcjonalne? To dość niszowy temat.
Aga: W Polsce rzeczywiście to nowinka, ale na świecie – szczególnie w USA – to już ogromny trend. Grzyby jak lion’s mane (ang. soplówka jeżowata) mają udokumentowane działanie – wpływają na układ nerwowy, wspierają koncentrację, pomagają w wyciszeniu albo podnoszą poziom energii. I co ważne: działają subtelnie. Nie dają efektu „kopa”, tylko łagodnie wpływają na samopoczucie.
Kamila: A poza tym – mają cudowną symbolikę. Grzyby są siecią, komunikacją, połączeniem z naturą. To piękna metafora dla tego, co chcemy przekazać Shroomem: że można się łączyć, rozmawiać i dobrze bawić – bez alkoholu.
Dla mnie żywność funkcjonalna i adaptogeny to coś więcej niż tylko chwilowy trend. To świadome wybory, które mają realny wpływ na moje zdrowie i samopoczucie. Ale nie ukrywam – czuję, że w tej branży dzieje się obecnie bardzo dużo, często zbyt dużo. Kombucze? To wręcz kryminał. Niektóre firmy przypisują swoim produktom właściwości, które są po prostu niezgodne z prawem. Mówią, że coś ma działanie przeciwchorobowe, że leczy, chroni – a tak nie wolno! I to mnie wkurza, bo przeciętny człowiek nie ma specjalistycznej wiedzy i wierzy w te marketingowe bzdury.
Kamila: Dla mnie żywność funkcjonalna to przeciwieństwo junk foodu. To jedzenie plus – takie, które oprócz podstawowych wartości odżywczych daje coś jeszcze: wspiera odporność, trawienie, koncentrację, redukuje stres. Ale trzeba wiedzieć, jak ją rozpoznać. I niestety – to wymaga edukacji.
Jak reagują ludzie na hasło „napój z grzybów”?
Kamila: Często są zaskoczeni, ale pozytywnie. Jasne, na początku pojawia się „Eee… grzyby?”, ale jak spróbują – to pytają o więcej. Ważne było dla nas, żeby to było nie tylko zdrowe, ale przede wszystkim smaczne. Bo jeśli coś jest zdrowe, ale nie da się tego wypić, to traci to sens.
Aga: Grzyby mają swoją estetykę, swój klimat. Korzystamy z tego – również w komunikacji. Ale wiemy, że trzeba oswajać ludzi z tą ideą.
Czy waszym zdaniem kultura picia w Polsce się zmienia?
Aga: Tak, choć powoli. Coraz więcej osób ogranicza alkohol – z różnych powodów: zdrowotnych, psychicznych, po prostu z potrzeby większej świadomości. Ale nadal brakuje alternatyw.
Kamila: No i cały czas mamy społeczny nacisk: „Jak to, nie pijesz? Co się stało?”. Chcemy to zmienić. Pokazać, że bez alkoholu też można celebrować, relaksować się, świętować. Nie chodzi o moralizowanie – tylko o danie ludziom wyboru.

Czym są dla Was napoje wellness?
Kamila: Dla nas napoje wellness to coś znacznie więcej niż po prostu przyjemny smak. Podchodzimy do nich bardzo świadomie – projektujemy receptury kierunkowo, wychodząc od działania, które chcemy osiągnąć. Nie myślimy w stylu: „Zróbmy coś smacznego”, tylko: „Jakie potrzeby chcę zaspokoić?”. Przykład? Mam naturalnie dużo energii, ale też łatwo się stresuję i przebodźcowuję. Dlatego stworzyłam napój „relaks” – dosłownie pod siebie. Z L-teaniną z zielonej herbaty, która działa jak balsam na układ nerwowy.
Aga: Ten produkt to nie jest przypadkowy miks składników – on ma działać. Nawet smak ma swoje zadanie. Aronia? Bo to polski superfood i naturalnie obniża ciśnienie. Chmiel? Bo uspokaja. Każdy składnik ma funkcję – nie tylko smakową, ale też fizjologiczną.
Kamila: Zarejestrowaliśmy nasze napoje jako suplementy diety. Trochę ostrożnościowo, bo to nowy typ produktu i nie wiedziałyśmy, jak zareaguje polski rynek. Rejestracja jako suplement pozwala precyzyjnie określić dawkowanie. Moje wykształcenie prawnicze chyba też miało tu swój wpływ – lubię mieć uporządkowaną sytuację.
Aga: Dla mnie wellness oznacza też podejście holistyczne. Wiem, że wiele osób jest dziś „przejedzonych, ale niedożywionych” – jedzą kalorie, ale nie dostarczają sobie mikroelementów. Dlatego dbamy o to, by nasze napoje uzupełniały realne braki – jak cynk, który wpływa nie tylko na skórę czy włosy, ale też na układ nerwowy.
Kamila: Zależy nam też na jakości – dlatego nie poszłyśmy w tanie, syntetyczne słodziki jak sukraloza, mimo że byłaby tańsza i bardziej stabilna. Wybrałyśmy naturalny miks soku jabłkowego i inuliny, która ma właściwości prebiotyczne i wspiera mikrobiotę jelitową. Bo jeśli coś piję codziennie, to chcę mieć pewność, że to mnie wspiera, a nie szkodzi.
Jakie macie plany na najbliższą przyszłość?
Aga: Wchodzimy do pierwszych knajp i konceptów gastronomicznych. Bardzo chcemy, żeby Shroom był dostępny w miejscach, gdzie ludzie spędzają czas i szukają czegoś ciekawego do picia.
Kamila: Pracujemy też nad nowymi smakami, chcemy rozszerzyć portfolio. Ale najważniejsze dla nas to budować społeczność – ludzi, którzy czują podobnie i chcą być częścią tej zmiany.
Jednocześnie rozwijamy eksport – nasze pierwsze palety trafiły już do Niemiec, Danii i Czech. Rozmawiamy też z dystrybutorem we Francji, bo tam rynek napojów funkcjonalnych jest bardzo rozwinięty. Marzy mi się również Skandynawia – tamtejsi konsumenci są otwarci na tego typu produkty i świadomie wybierają to, co wspiera ich dobrostan.
Aga: Ale też chcemy się mocno zakorzenić w Polsce. To, co teraz dla mnie kluczowe, to budowanie zaufania – ze strony klientów, ale też partnerów handlowych, którzy często myślą zbyt zachowawczo. Chcemy to zmieniać i wierzę, że nasz produkt może przebić się właśnie dzięki temu, że jest inny.