– Uważam, że za 30 lat będziemy pracować tylko 4 godziny dziennie i być może 4 razy w tygodniu – powiedział w 2017 roku Jack Ma, chiński miliarder i założyciel Alibaba Group. Według niego przyczyną skróconego dnia i tygodnia pracy miałaby być postępująca automatyzacja. Być może jednak nie będziemy musieli czekać 30 lat na tę zmianę, a skrócony tydzień pracy zawita u nas wcześniej. I wcale nie przez postępującą automatyzację, ale ze względu na wyraźne oczekiwania pracowników.
Pracownicy chcą pracować krócej
Potwierdza to badanie ADP. Potwierdza również nasza ankieta. 96% pracowników, którzy wzięli w niej udział, stwierdziło, że chciałoby skrócić tydzień pracy do 4 dni. Co więcej, 20,5% zgodziłoby się w związku z tym na obniżenie pensji do 80%. Pozostali woleliby pracować mniej, ale zarabiać tyle samo.
70,8% pracodawców również chciałoby wprowadzić w swoich firmach 4-dniowy tydzień pracy. Sporo. Przy czym 41,7% z nich uważa, że taka zmiana powinna wiązać się ze zmianą wysokości wynagrodzenia – mowa oczywiście o obniżce.
Ale czy krócej za biurkiem oznacza tak samo efektywnie?
Na początek przytoczę badanie przeprowadzone przez Brytyjczyków. Zapytali oni blisko 2000 pracowników, czy pracują produktywnie przez cały dzień pracy. 79% stwierdziło, że nie. „A zatem przez jak długi czas jesteś efektywny?”, padło kolejne pytanie. W uśrednieniu wyszło 2 godziny i 53 minuty. Co więc robili brytyjscy pracownicy przez resztę czasu? Najczęściej scrollowali social media i czytali newsy.
Co to właściwie oznacza? Według mnie dwie rzeczy. Pierwsza – słabe zarządzanie i niewłaściwą organizację pracy. Druga – w krótkim czasie można wykonać swoją pracę. Między innymi to założenie skłania firmy do skracania dni lub tygodni pracy.
Niektóre z nich mają z tego tytułu pozytywne rezultaty. Na przykład Microsoft w Japonii odnotował 40-procentowy skok wydajności pracowników po umożliwieniu im pracy od poniedziałku do czwartku przez 5 tygodni. Unilever zdecydował się na dłuższy test i zauważył poprawę samopoczucia pracowników. Ale 4-dniowy tydzień pracy nie jest wyłącznie domeną korporacji. Od długiego czasu stosuje go amerykański Buffer.
– Rynek pracownika i zjawisko „Great Resignation”, jakie obserwujemy w USA, powodują, że temat 4-dniowego tygodnia pracy będzie dyskutowany globalnie – coraz częściej również w środowisku startupów, co tylko potwierdza przypadek Bolt. Pilotaż w Bolt wykazał, że pracownicy są w stanie pracować bardziej produktywnie od poniedziałku do czwartku niż w trakcie 5-dniowego tygodnia pracy – mówi Magdalena Trąba, investment manager w funduszu Pracuj Ventures.
Krótszy tydzień pracy po startupowemu
Jednocześnie Magdalena Trąba uważa, że skrócony tydzień pracy „nie przejdzie” w przypadków founderów – zwłaszcza na początku działalności, gdy każda dodatkowa godzina pracy jest na wagę złota. Podobnego zdania jest CEO Startup Academy.
– Wielu startupowców, przynajmniej na początku, stara się łączyć rozwój własnego biznesu z pracą na etacie. Może to więc przypominać pracę w niepełnym wymiarze. Doświadczenie jednak pokazuje, że z czasem taki startup wymaga coraz więcej uwagi i zaangażowania. Teoretycznie możliwe jest rozwijanie startupu przy ograniczonym czasie pracy, w praktyce jednak opóźnia to osiąganie zamierzonych celów. Nie znam founderów, którzy zdecydowaliby się na taki model działania. Jeżeli w biznes zainwestowały już fundusze lub aniołowie biznesu to będą oni oczekiwać pełnego poświęcenia danemu przedsięwzięciu – mówi Michał Misztal.
Potwierdza to Michał Jędrzejewski, CEO Ampere Life. Mówi, że ze startupem jest jak z dzieckiem. Trzeba poświęcić mu pełną uwagę, żeby zdrowo się rozwijał. Do tego zaangażowanie foundera motywuje zespół do działania.
– Chodzi także o otoczenie biznesowe. W większości krajów jesteśmy przyzwyczajeni do 5-dniowego tygodnia pracy, i tego oczekują nasi partnerzy czy klienci: naszej pełnej dyspozycyjności. Founder lub dział handlowy to ta część firmy, która nie może funkcjonować jak jej wygodnie. Powinna dostosowywać się do klientów – dodaje.
Czy to oznacza, że w startupie nie ma miejsca na 4-dniowy tydzień pracy? Niekoniecznie. Zdaniem CEO Ampere Life taki model pracy można wdrożyć w zespołach, które działają zadaniowo. Przy czym taki model mógłby funkcjonować jak swojego rodzaju hybryda. Zamiast pracy od poniedziałku do czwartku, byłaby praca do piątku czy nawet niedzieli, ale ludzie zmienialiby „4-dniowe warty”.
Jeśli nie 4-dniowy tydzień pracy, to co?
Również skrócony wymiar pracy, ale w innym modelu. Na przykład 5 dni w tygodniu po 6 godzin dziennie. W ten sposób od września 2017 roku funkcjonuje agencja POiNTB. Efekty? Więcej zapytań o pracę, krótszy czas na motywowanie pracowników i niższe wydatki na wyjazdy integracyjne czy premie uznaniowe.
– Napięty grafik sprawił, że mniej czasu „zużywamy” na small talki w kuchni, co jednak rekompensujemy spotkaniami poza biurem. Dodatkowo z końcem 2018 roku wdrożyliśmy system pracy zdalnej, który od razu obowiązywał w 80% całego czasu roboczego. Pandemia sprawiła, że ten zdalny tryb osiągnął 100%, co po blisko dwóch latach nie miało dla nas negatywnych skutków. Potwierdzają to także nasi klienci – mówi Karolina Krasuska, account director w POiNTB.
Jej zdaniem 4-dniowy tydzień pracy to nie najlepszy pomysł. Dlaczego? Bo cierpi na tym dostępność do klientów i pojawiają się opóźnienia w realizacji projektów. Honorata Popow, dyrektor zarządzająca w PR POiNTB, zwraca uwagę na jeszcze jeden aspekt. Po 3 dniach przerwy trudniej wrócić do pracy i wdrożyć się na nowo.
Zdaniem obu pań lepiej postawić na 6-godzinny dzień pracy 5 dni w tygodniu. – Tu sprawdza się dobra organizacja, długofalowe planowanie zadań i rzetelne wyznaczanie kamieni milowych w projektach – mówi Honorata Popow. Pomocne również są aplikacje do zarządzania projektami, zbierania danych i raportowania, a także sztywne reguły czasowe dotyczące spotkań, odpraw wewnętrznych oraz siatka zaufanych partnerów. To wszystko pomogło POiNTB skrócić dzień pracy do 6 godzin.