Na zdjęciu: Tomasz Woźniak, współzałożyciel mystrEAT | fot. materiały prasowe
Na skuter
– Howard Schultz, założyciel Starbucksa opowiadał, że chcąc poznać jego biznes trzeba przez co najmniej jeden dzień wcielić się w rolę baristy i parzyć kawę. Nie można budować firmy siedząc za biurkiem – mówi współzałożyciel mystrEAT Tomasz Woźniak. Dlatego czasami sam wsiada na skuter i dowozi posiłki klientom, którzy złożyli zamówienia za pośrednictwem jego platformy. Dodaje, że to jedyny sposób, aby poznać cały proces.
Tłumaczy, że najważniejszy jest czas dostawy, który nie powinien przekroczyć 30-40 minut, bo danie stygnie i traci swoje walory smakowe. Jednak w większości przypadków udaje się kurierom z mystrEAT wyrobić w tym czasie, ponieważ działają w specjalnych mikrostrefach. Wyjaśnia, że przyjmują kursy tylko od takich klientów, którzy znajdują się w odległości do czterech kilometrów od restauracji przygotowującej danie.
Model biznesowy
Dodaje, że mystrEAT przyjmuje zamówienia o każdej wartości i tłumaczy jak na tym zarabia. Pobiera prowizję od właścicieli restauracji w wysokości do 25 proc. kwoty zamówienia oraz dolicza koszt dowozu posiłku, który wynosi 7,99 zł. Jego zdaniem na współpracy z punktami gastronomicznymi korzysta nie tylko jego firma, klienci, ale także właściciele jadłodajni.
– Gdy restaurator przygotowuje posiłek w dostawie, uzyskuje na takim zamówieniu większą marżę, ponieważ nie ponosi kosztów obsługi związanych z pracą kelnerów, zużyciem naczyń, środków czystości oraz wykorzystaniem sali – mówi Tomasz Woźniak. Wyjaśnia, że koszty te wynoszą mniej więcej 30 proc. ceny posiłku, a zysk kształtuje się na poziomie 10 proc.. Realizując zamówienia na wynos można z kolei zarobić 30 proc..
Kilkaset zamówień tygodniowo
Dodaje, że jak na razie jego platforma funkcjonuje w Warszawie, gdzie obsługuje ponad sto lokali gastronomicznych. Niemniej planuje wkrótce pojawić się w kolejnych, pięciu miastach w Polsce. Chodzi między innymi o Kraków, Poznań i Wrocław. Pytany o to jak dalej będzie rozwijać mystrEAT, nie do końca potrafi odpowiedzieć.
– Podejrzewam, że będziemy mieć duży bałagan w firmie, bo szybciej się rozwijamy niż porządkujemy – mów Tomasz Woźniak. Wspomina, że na pomysł platformy do zamawiania posiłków wpadł w październiku minionego roku podczas pobytu w Londynie. Od razu zaprezentował go partnerowi biznesowemu, z którym dwa miesiące później uruchomił projekt. Dzisiaj mystrEAT ma się dobrze; realizuje kilkaset zamówień tygodniowo.