Pokazać sztukę w sposób inny niż podręcznikowy – Zuzanna Stańska (DailyArt)

Dodane:

Karolina Kwietniewska Karolina Kwietniewska

Pokazać sztukę w sposób inny niż podręcznikowy – Zuzanna Stańska (DailyArt)

Udostępnij:

To za sprawą Zuzanny Stańskiej oraz stworzonej przez niej aplikacji DailyArt ludzie na całym świecie mogą codziennie obcować z dziełem sztuki, poszerzać swoje kulturalne horyzonty i odkrywać nowych twórców. Rozmawiamy z Zuzanną o tym, jak udało jej się jej stworzyć aplikację i jak wygląda codzienne zarządzanie tym przedsięwzięciem.

Każdego dnia o 12 czekam na nową porcję sztuki i wiem, że nie tylko ja, ale także użytkownicy ze Stanów Zjednoczonych czy Japonii. Opowiedz proszę, w jakich okolicznościach powstał koncept twojej autorskiej aplikacji?

Studiowałam historię sztuki, wcześniej uczyłam się jej w liceum.  To był 2012 rok aplikacji mobilnych nie było jeszcze tak dużo, a kiedy już jakaś się pojawiała, to wszyscy o tym pisali. Byłam akurat na nudnych wakacjach i miałam dużo czasu na przemyślenia. Wtedy fascynował mnie sposób jak można wykorzystywać aplikacje mobilne w muzeach czy innych instytucjach kultury. Pisałam  o tym licencjat na historii sztuki. Oprócz tego miałam wtedy takie poczucie, że historia sztuki to jest supersprawa, ale ludzie mogą się jej trochę bać, szczególnie, jeżeli o niej niewiele wiedzą. Połączyłam kropki i stwierdziłam, że taka niewymagająca apka, szybka dawka wiedzy, podana w przyjemny sposób byłaby interesująca i miała wartość edukacyjną szczególnie dla ludzi, którzy niekoniecznie mają ze sztuką coś wspólnego. I stąd pomysł na DailyArt, czyli codzienną dawkę sztuki w formie obrazka opatrzonego krótkim ciekawym opisem. Początkowo opisy pisałam sama, potem zaczęliśmy nawiązywać współpracę z różnymi muzeami, które dostarczają nam treści. Ale nadal to ja zajmuję się w całości treściami, uważam to za kluczowe w produkcie.

Trzymasz rękę na pulsie? Teksty nie są suchymi, encyklopedycznymi informacjami. Widać w nich człowieka.

Tak, nadal decyduję jaki obraz dzisiaj zamieścić, w większości sama piszę do nich teksty, czuwam nad wszystkim. Takie encyklopedyczne opisy nie są dla ludzi (śmiech), są zbyt hermetyczne, długie, wpadają w dygresje. A nie o to przecież chodzi.

Aplikacja przez te jedenaście lat mocno się rozwinęła, jest wersja podstawowa i wersja premium. Teraz w aplikacji można wykupić subskrypcję. I to jest model, który testujemy od maja. Podstawowa funkcjonalność aplikacji, czyli dostęp do dzisiejszego dzieła sztuki i poprzednich przez nas publikowanych jest otwarty dla wszystkich użytkowników, również tych, którzy korzystają z aplikacji bez subskrypcji. Niepłacącym użytkownikom pokazują się reklamy. Dostęp „extra” polega na pełnym dostępie do wyszukiwarki, ulubionych i archiwum, które jest już naprawdę imponujące – przez 11 lat zebraliśmy sporo materiałów. Ostatnio wprowadziliśmy też kolekcje i city guidy. Aplikacja mobilna jest pierwszym produktem i wciąż najsilniejszym. Najwięcej zarabia, ma najwięcej użytkowników, jest najpopularniejsza. Ale wokół tego zaczęliśmy tworzyć dodatkowe produkty, np. DailyArt Magazine, czyli magazyn online, gdzie publikujemy dłuższe teksty, bardziej rozbudowane artykuły o sztuce, nie tylko o historii sztuki ale też np. o sztuce współczesnej, recenzje książek, wystaw itd.

Czy komentarze pozostawione przez użytkowników są brane pod uwagę w tworzeniu treści?

Tak, chociaż jeżeli ktoś pisze, że Matisse jest okropny, albo komentuje, że na przykład Hopper to nie sztuka, to wiadomo, że nie (śmiech). Ale często spotykamy się z sugestią dotyczącą danego obrazu czy malarza, co jest super. Przykładowo, ktoś z użytkowników podsyła nam informację dotyczące jakiegoś lokalnie znanego japońskiego albo koreańskiego artysty, o którym nie słyszeliśmy. My przez edukację zachodnioeuropejską mamy trochę ujednoliconą wizję sztuki.  Uczy się nas sztuki zachodnioeuropejskiej, ewentualnie amerykańskiej. A sztuka Azji lub Afryki, po mojej edukacji „historyczno – sztucznej” na dwóch wyższych uczelniach była mi właściwie kompletnie obca. Dopiero przy okazji budowania DailyArtu zaczęłam czytać na temat sztuki pozaeuropejskiej. Dlatego sugestie czytelników z innych stron świata są dla nas tak ważne i rozwijające. 

Aplikacja ma profil edukacyjny, a wprowadzanie nowych technologii do szkół stało się koniecznością. Czy spotkałaś się z zainteresowaniem ze strony środowiska nauczycielskiego?

Nie, nauczyciele w ogóle nie są zainteresowani i co ciekawe, okazało się, że młodzież nie jest naszą grupą docelową. Myślę, że to kwestia formatu, DailyArt jest zaprojektowany tak, by nie był platformą edukacyjną, ale właśnie miłym przerywnikiem w ciągu dnia. Większość użytkowników naszej aplikacji to nawet nie 35+, chociaż to też jest znaczna część grupy docelowej, ale bardziej 55+. Początkowo byłam tym zaskoczona, ale po zgłębieniu tematu, wszystko stało się jasne. To są często zamożni emeryci albo ludzie, którzy dysponują większą ilością wolnego czasu. Mają iPady, a w przeszłości dużo jeździli po świecie, zwiedzali muzea i są culture savvy. Teraz z racji wieku lub innych czynników, nie mogą polecieć np.do Luwru czy Stanów, ale dzięki aplikacji mają szansę obejrzeć ważne dla nich dzieła sztuki. A my przez to, że jesteśmy bardzo intuicyjni – dosłownie, bo otwierasz DailyArt i jest to, po co przychodzisz – docieramy do seniorów.

Z aplikacji korzystają codziennie, piszą maile, dla nich to jest bardzo ważne. Mam swoich zaprzyjaźnionych seniorów amerykańskich, którzy od paru lat regularnie piszą, wysyłają mi artykuły z gazet, dzielą się swoimi odkryciami i opiniami. Za to w statystykach DailyArt Magazine wyraźnie widać, że są takie artykuły, które najczęściej odwiedza właśnie młodzież albo młodzi dorośli. Nie wiem, czy jest to związane ze szkołą czy ze studiami, czy po prostu czytają o mitach greckich, które są w programie? Może szukają właśnie obrazków do prezentacji i trafiają na nas?

Mamy też grupę takich osób, które bardzo chcą korzystać z kultury i czują wielką potrzebę doedukowania się w dziedzinie sztuki i kultury. W Polsce przez ostatnią dekadę dużo się zmieniło, jest większa świadomość, przejawia się myślenie krytyczne. Niemniej, w szkołach publicznych nadal nie uczy się historii sztuki, estetyki, a jeśli jest, to prowadzona w sposób, który nie fascynuje, nie inspiruje. Oczywiście wszystko zależy od człowieka. Ważne, żeby ktoś pokazał sztukę w inny sposób, nie podręcznikowy.

To prawda. Istniejecie już 11 lat, to naprawdę długo. Jak się zmieniło funkcjonowanie DailyArtu? Kiedy zaczynaliście, byliście startupem, kto was wówczas finansował? Skąd mieliście pieniądze na rozwój?

Do tej pory nie mamy żadnego zewnętrznego finansowania. Nie mam wspólników czy inwestorów. Przez pierwsze lata robiłam klasyczny bootstrapping, finansując DailyArt (który nie generował wtedy dużo kosztów) z mojej działalności usługowej dla muzeów i instytucji kultury. Ale od kilku lat po wprowadzeniu kilku zmian rozwojowych (np. tłumaczeniu aplikacji na języki inne niż angielski) po prostu na siebie zarabiamy, czasami wspierając się akcjami crowdfundinowymi (np. na stworzenie nowej wersji aplikacji). Z tymi tłumaczeniami to w ogóle był strzał w dziesiątkę, teraz naszym największym rynkiem są… Chiny.

Ile osób wchodzi w skład twojej firmy?

Łącznie ze mną firma liczy osiem osób, natomiast całe zaplecze technologiczne to zewnętrzni wykonawcy.

A sztuka to dobry biznes?

Myślę, że sztuka jest tak samo dobrym biznesem jak każda inna nisza, tylko trzeba nią dobrze zarządzać i przemyśleć jej organizację. Tak samo mogłabyś się mnie spytać, czy muzyka klasyczna jest dobrym biznesem, albo nauka języków.  Myślę, że tak, bo my de facto zajmujemy się nawet nie sztuką, tylko historią sztuki. Czyli starociami i uważam, że można to robić dobrze.

Znasz innych twórców którzy działają w obszarze technologii? W ogóle jakie widzisz wyzwania i możliwości w dziedzinie technologii artystycznej? Oczywiście mam tu na myśli szereg bardzo różnych działań i aktywności.

Osobiście nie znam takich osób. Historia sztuki w Polsce to przede wszystkim środowisko akademickie, uczysz się, a potem jesteś gotowy do pracy na uczelni, na której w praktyce nie ma już dla ciebie miejsca. Tak naprawdę technologia w DailyArcie to nie jest nic supernowoczesnego. Mam taką filozofię, że jak chcę dotrzeć do mas, to muszę zrobić produkt technologiczny, który jest łatwy, intuicyjny. Czyli może być to właśnie strona www, aplikacja.

To oznacza, że rynek technologiczno – artystyczny, albo inaczej, startupowo – artystyczny w Polsce jest jeszcze polem do eksploracji?

Wiem, że coś się dzieje wokół rynku sztuki, a najbardziej kolekcjonerstwa. Są artyści, którzy wykorzystują nowe technologie, nowe media. Instytucje kultury również rozszerzają swoją działalność o apki czy serwisy internetowe.

Masz jakiś przepis na utrzymanie biznesu i jednocześnie czerpanie z niego satysfakcji?

Na pewno jest kilka wytycznych. Ja mam to szczęście, że robię to, co lubię. Ale na pewno ważne są niskie koszty na początku tej podróży. Łatwo wpaść w pułapkę – wydam dużo pieniędzy, zainwestuję w coś ogromnego z zamiarem, że to na pewno się uda. A może trzeba robić to małymi kroczkami? Osobiście jestem zwolenniczką robienia rzeczy małymi kroczkami. Sprawdzamy MVP, jeśli projekt idzie tak jak przewidywaliśmy, robimy iterację.

 Japońską metodą małych kroków.

Tak, zdecydowanie, to daje poczucie komfortu. Dlatego nie mam żadnych inwestorów.

A było zainteresowanie DailyArtem?

Początkowo, kiedy nie miałam pieniędzy, rozmawiałam z różnymi inwestorami. Ale to były małe pieniądze, oferowali seedy, czyli w tamtym czasie jeżeli dobrze pamiętam ok. 20 % za 70 tysięcy. I na szczęście nic z tego nie wyszło.

Miałaś intuicję, żeby nie wchodzić w układ, czy to oni po prostu się wycofali?

Niestety, jeden z inwestorów chciał mnie oszukać, potem mi groził. Drudzy odmówili, bo chociaż projekt im się podobał, to jednak nie był ich obszar. Pomyślałam więc, “niech tak będzie”.  Nie ma niczego gorszego jak szukanie pieniędzy, kiedy masz nóż na gardle. Po prostu dobrze się złożyło, że dostałam odmowę, bo zaczęłam trochę inaczej o tym wszystkim myśleć. Jednym słowem, wolność w sztuce jest ważna.

Ogromne wsparcie w postaci finansowej wiązałoby się z wielką odpowiedzialnością.

Dokładnie, a ja dozuję sobie tę odpowiedzialność. Mam taką, dzięki której czuję się pewna.

W tym, co opowiadasz jest rodzaj lekkości, a nie dociążenia obowiązkami związanymi z biznesem.

Dziękuję, o to właśnie chodzi.

Już trochę opowiedziałaś nad czym teraz pracujecie, ale czy w Twoich planach znajdzie się miejsce na inne dziedziny sztuki?

Odnośnie innych dziedzin – jeżeli ja tego nie czuję, to nie. Nie znam się na muzyce, na architekturze. A w DailyArt jest jeszcze wiele do zrobienia. Co do współprac – codziennie pracujemy z instytucjami kultury i muzeami, dostajemy od nich treści, a w ramach aplikacji mamy jeszcze sporo rozwojowych tematów. Jest nad czym pracować.

Czytaj także: