Donald Trump, po swoim niedawnym ponownym wyborze na prezydenta USA, otoczył się grupą wpływowych przedsiębiorców technologicznych z Doliny Krzemowej. Wśród nich są takie postacie jak Elon Musk, Marc Andreessen czy David Sacks. Doradzają oni Trumpowi w kwestiach związanych z technologią. Właśnie dlatego warto bliżej przyjrzeć się im poglądom z obszaru AI: to bardzo prawdopodobne, iż ich głos będzie na tyle znaczący, że będzie miał wpływ na politykę prowadzoną przez Biały Dom w ciągu najbliższych czterech lat.
Szybki rozwój AI? Tak. Cenzura AI? Nie
Grupa technologicznych doradców Trumpa zgadza się co do potrzeby szybkiego rozwoju AI w Stanach Zjednoczonych. Jednak tematem, który szczególnie ich niepokoi, jest możliwość „cenzury” stosowanej przez sztuczną inteligencję opracowywaną przez gigantów technologicznych. Termin „cenzura AI” odnosi się do sytuacji, w której chatboty AI, zamiast dostarczać obiektywnych odpowiedzi, są programowane tak, by promować określone ideologie lub unikać pewnych tematów. Wielu uważa to za formę moderacji treści, która już wcześniej wzbudzała kontrowersje w kontekście algorytmów mediów społecznościowych czy wyszukiwarek.
Doradcy Trumpa podkreślają, że zagrożenie związane z AI jest większe niż to, które dotychczas wiązano z moderacją treści w mediach społecznościowych. Jak twierdzi Marc Andreessen, współzałożyciel firmy a16z, „jeśli myślisz, że cenzura w mediach społecznościowych była problemem, sztuczna inteligencja ma potencjał, by być tysiąc razy gorsza”.
Zmiana retoryki Big Tech?
Krytyka tak rozumianej „cenzury” nie jest niczym nowym. Przez ostatnią dekadę konserwatyści oskarżali wielkie firmy technologiczne o uleganie presji rządu i ograniczanie wolności słowa na swoich platformach. Niedawno, przed wyborami w 2024 roku, Mark Zuckerberg, szef Meta, przeprosił Kongres za zbyt agresywną moderację treści związanych z pandemią COVID-19, co miało być wynikiem nacisków ze strony administracji Bidena. Przyznał również, że błędem było przyjmowanie zbyt dużej odpowiedzialności za kwestie polityczne.
Mimo takich gestów, doradcy Trumpa, w tym Andreessen i Sacks, widzą w AI narzędzie o jeszcze większym potencjale do kontroli wypowiedzi. W odróżnieniu od algorytmów wyszukiwania, które mogą zmieniać wyniki w subtelny sposób, chatboty AI mają możliwość udzielania jednoznacznych odpowiedzi, eliminując w ten sposób różnorodność narracji.
Czy chatboty AI powinny być politycznie poprawne?
David Sacks, były dyrektor operacyjny PayPala i współzałożyciel Craft Ventures, pełniący obecnie funkcję „cara AI” w administracji Trumpa, wielokrotnie wyrażał swoje obawy dotyczące politycznej poprawności w AI. Na popularnym podcaście All In, który współprowadzi, podkreślał, że AI, takie jak ChatGPT, jest zaprogramowane tak, by unikać kontrowersyjnych tematów i dostarczać tzw. odpowiedzi „woke”, rozumianych jako „Zachodnia polityczna poprawność” i będących jednym z najbardziej znienawidzonych przez Republikanów terminów w dyskursie politycznym.
– Jednym z problemów z ChatGPT na początku było to, że był zaprogramowany, by być poprawny politycznie i nie podawał ludziom prawdziwych odpowiedzi w wielu kwestiach. Cenzura była wbudowana w odpowiedzi – powiedział David Sacks w listopadzie 2023 roku.
„Kłamliwa AI” chce kontrolować świat
Pomimo krytyki cenzury AI przez Sacksa, nawet Elon Musk, założyciel xAI, przyznał, że jego chatbot Grok bywa bardziej politycznie poprawny, niż by sobie sam tego życzył. Musk tłumaczy to tym, że AI jest szkolona na danych z internetu, które siłą rzeczy odzwierciedlają istniejące społeczne i polityczne trendy.
Z kolei Andreessen, spędzający obecnie połowę swojego czasu na doradzaniu administracji Trumpa, ostrzega przed „dystopijnym światem kontrolowanym przez kłamliwą AI”. Jego opinie, podobnie jak wypowiedzi Sacksa, wskazują, że temat „prawdziwości AI” będzie jednym z priorytetów nowej administracji.
Nowy front w wojnie kulturowej?
Sztuczna inteligencja może stać się nowym polem bitwy w trwającej od lat wojnie kulturowej między konserwatystami a wielkimi firmami technologicznymi. Dla doradców Trumpa, takich jak Andreessen i Sacks, walka z „cenzurą AI” to nie tylko kwestia technologiczna, ale również ideologiczna.
Czy w administracji Trumpa pojawią się regulacje, które zmuszą firmy technologiczne do rezygnacji z moderacji treści w AI? Odpowiedzi na to pytanie mogą znacząco wpłynąć na rozwój sztucznej inteligencji i przyszłość wolności słowa w Stanach Zjednoczonych.