Na nasze pytania dotyczące przełożenia niskiego poziomu bezrobocia na stan polskiej gospodarki w najbliższych miesiącach odpowiada Hanna Mojsiuk, prezes Północnej Izby Gospodarczej w Szczecinie i Dorota Siedziniewska-Brzeźniak, ekspert rynku pracy IDEA HR Group.
Jak długo jeszcze będziemy cieszyli się brakiem wzrostu bezrobocia? Od czego to zależy?
H.M.: – To temat bardziej niż skomplikowany – nasz rynek pracy jest rozpędzony niczym samochód w wyścigach Formuły 1, trudno go “zatrzymać”. Zawsze kiedy wydawało się, że załamanie jest już blisko, to okazywało się, że pracodawcy dają radę, są zlecenia, są perspektywy i odbieramy nadchodzący kryzys. Nie mogę jednak ukrywać, że tak jak pewien lęk towarzyszył mi w czasie pandemii, tak również teraz mam pewne obawy.
Wiem, że w wielu firmach jednocześnie trwają rekrutacje, ale i.. prawnicy są przygotowywani do zwolnień grupowych. Może wydawać się to paradoksem, ale przedsiębiorcy, szczególnie w dużych firmach, chcą być przezorni i na wszelki wypadek zabezpieczają się, gdyby kryzys energetyczny mocno dotknął ich działalność.
Zwolnienia jednak zawsze są ostatecznością. Na pewno trzeci kwartał przyniósł nam bardzo pozytywne wiadomości z gospodarki – dla przykładu na Pomorzu Zachodnim nigdy nie było tak niskiego bezrobocia. Spadek poniżej 40 tysięcy zarejestrowanych na cały region to absolutny ewenement, szczególnie w czasie, gdy mamy przecież uchodźców wojennych, których rynek pracy również zagospodarował szybciej niż się spodziewaliśmy. Myślę, że możemy mówić o pewnym zaskakującym fenomenie.
Wskaźnik nowych inwestycji bez spadków, poziom bezrobocia nie rośnie. Jednak mamy do czynienia z niespotykaną od 20 lat inflacją, a za naszymi granicami toczy się wojna. Czy wygląda na to, że polska gospodarka wyjdzie cało z aktualnych opresji?
H.M.: – Każdy z wskazanych czynników gospodarczych – inflacja, stopy procentowe, wojna, presja płacowa, wzrost płacy minimalnej, brak środków z KPO czy nawet jeszcze wciąż echa pandemii – to wszystko potrząsa naszym małym stateczkiem, płynącym po naprawdę wzburzonym oceanie do niepewnego celu. Nie wiem czy nasi kapitanowie, mówię tu o politykach, są gotowi do prowadzenia nas w trudnych czasach. Na pewno przedsiębiorcy i społeczeństwo robią wszystko, by możliwie spokojnie i bez strat przetrwać ten trudny i bardzo niepewny czas.
Optymizmem napawa mnie fakt, że wielu przedsiębiorców „na czas” rozpoczęło przygotowania do trudniejszego sezonu – wprowadzają oszczędności energetyczne, motywują do tego swoich pracowników. Jestem umiarkowaną optymistką, mam jednak wrażenie, że do zimowego kryzysu energetycznego jesteśmy przygotowani lepiej niż do pandemii i wojny w Ukrainie. Poza tym mam chroniczne wrażenie, że przedsiębiorcy działają w stanie kontrolowanego kryzysu. Tutaj mamy do czynienia z zarządzaniem kryzysowym na najwyższym poziomie właściwie bez przerwy od trzech lat.
Jako Północna Izba Gospodarcza na bieżąco konsultujemy się z ekonomistami zrzeszonymi w Izbie. Niestety wszelkie prognozy dotyczące inflacji nie są optymistyczne – tutaj 20% jest pewnie kwestą czasu. Przedsiębiorcy robią wszystko, by nie przerzucać wszystkich kosztów na klientów. Musimy być jednak świadomi, że w wielu branżach wzrost cen będzie finalnie odczuwany przez konsumenta.
D.S-B.: – Niskie bezrobocie to jeden z ostatnich czynników gospodarczych, który może obecnie napawać optymizmem – kiedy dookoła dzieją się rozmaite komplikacje gospodarcze związane z pandemią, inflacją, stopami procentowymi czy tragiczną wojną w Ukrainie, bardzo łatwo popaść w daleko idący defetyzm. Tutaj mamy czynnik uspokajający – mimo chaosu przedsiębiorcy zatrudniają, jeżeli zatrudniają to działają, planują przyszłość i rozwój. Nie jest więc tak, że gospodarka nam się wali. Musimy jednak zachować czujność.
Jest kilka branż, których sprawne funkcjonowanie jest zagrożone. Pandemia najbardziej dotknęła sektor MŚP. Tutaj najbardziej obawiamy się o przemysł i budownictwo. Inflacja i stopy procentowe niemal zatrzymały sprzedaż mieszkań, a deweloperzy inwestycje – zagrożone są więc miejsca pracy należące do pracowników budowlanych. Kryzys energetyczny może za to dotknąć przemysł, fabryki i generalnie wszelkie sektory ciepło i energochłonne – ograniczenie zatrudnienia w niektórych fabrykach już jest widoczne.
Nie ma jednak co panikować, bo rynek pracy pokazał w ostatnich latach swoją siłę i odporność na kryzysy – to, czy dobra passa przedsiębiorców się skończy zależy od wielu czynników, często zewnętrznych. Inflacja nie jest łatwa do okiełznania i będzie ona generowała presję płacową. Wojna może doprowadzić do dalszego odpływu mężczyzn z rynku pracy. Stopy procentowe mogą dalej ograniczać popyt na nieruchomości. Na gospodarkę należy patrzeć horyzontalnie i póki co widzimy dużo bardzo niepokojących czynników, ale rynek pracy – na ten moment – zdaje się być na nie odporny.