Opracowywane pociski mają być kompatybilne z istniejącymi platformami startowymi, będą w stanie przenosić mniejsze ładunki przy dużych prędkościach poddźwiękowych. Mają stać się zdolne do niszczenia statków oddalonych o setki mil. Na początku zespół Ares ma skoncentrować się na wariantach naziemnych i wystrzeliwanych z okrętów. W następnej kolejności będą one rozszerzane o wersje wystrzeliwane z powietrza, a także wersje o zwiększonym zasięgu i różnych ładunkach użytecznych.
Czy światu potrzeba kolejnych rakiet?
Na to pytanie przedstawiciele Ares mają jedną odpowiedź. Przywołują oni hipotetyczny scenariusz wojny USA z Chinami: w ich opinii taki pojedynek w niczym nie przypominałbym tego, co dzieje się w wojnie rosyjsko-ukraińskiej czy starciach na Bliskim Wschodzie. Prowadzone gry wojenne oraz ekspertyzy wojskowych mają dowodzić, że najbardziej użyteczną bronią w amerykańsko-chińskim konflikcie byłaby broń przeciwokrętowa dalekiego zasięgu lub pociski manewrujące.
Czytaj także: Psy-roboty pokazują zęby na wojennym froncie: nowość na wyposażeniu ukraińskich żołnierzy
Zespół startupu stawia odważną tezę, jakoby Stany Zjednoczone nie miałyby być odpowiednio przygotowane na takie starcie. W potencjalnym konflikcie amerykańskie zapasy miałyby wyczerpać się w ciągu kilku tygodni. Braków nie dałoby się tak szybko zlikwidować z uwagi na niskie zdolności przemysłowe. Tempo produkcji nie pozwoliłoby na wygranie wojny, a tym bardziej odstraszenie Chiny. W swojej analizie przedstawiciele Aresu powołują się na „wyższe szczeble Departamentu Obrony”, a także takich wojskowych jak generał dywizji Cameron Holt czy urzędników pokroju przewodniczący House Select Committee on China Mike Gallagher.
Z armaty nie strzela się do wróbli
„Niedawne konflikty na Bliskim Wschodzie i Ukrainie pokazały, że nasza broń jest zbyt duża i zbyt droga jak na dzisiejsze wojny. Istniejące przeciwokrętowe pociski manewrujące są niskonakładowymi, wartymi wiele milionów dolarów, ważącymi 3000 funtów behemotami przeznaczonymi do niszczenia dużych okrętów wojennych” – można przeczytać na stronie internetowej startupu. „Jednak chińskie możliwości w zakresie budowy okrętów są znacznie większe niż nasze, a my nie jesteśmy w stanie wyprodukować wystarczającej liczby pocisków przeciwokrętowych, by im przeciwdziałać. Ponadto, ogromne pociski nie są potrzebne do zwalczania mniejszych korwet i fregat, które tworzą Marynarkę Wojenną Armii Ludowo-Wyzwoleńczej. A pociski za 3 miliony dolarów mają jeszcze mniejszy sens w przypadku rojów małych, bezzałogowych okrętów nawodnych za 200 tys. dolarów.”
Zespół Ares spędził lato na budowie i testowaniu wielu prototypów w Mojave. W ciągu 11 tygodni przeszedł on od założenia firmy do testów w locie z własnym projektem. Pierwsze wczesne działające systemy rakietowe mają trafić do klientów do połowy 2025 roku.
„Wierzymy, że nasza wizja przeciwokrętowych pocisków manewrujących może pomóc wypełnić lukę w amunicji, przed którą stoją Stany Zjednoczone. W Ares nigdy nie chcielibyśmy, aby doszło do wojny. Ale pomagając odbudować naszą bazę przemysłu obronnego, możemy upewnić się, że Stany Zjednoczone są przygotowane do powstrzymania konfliktu i uratowania niezliczonych istnień ludzkich” – deklarują founderzy startupu.