Bycie prezesem wiąże się z odpowiedzialnością i presją. Trzeba ją lubić, by się nie zgubić – Arkadiusz Seidler (Audioteka)

Dodane:

Adam Sawicki, Redaktor prowadzącyRedaktor prowadzący MamStartup Adam Sawicki

Bycie prezesem wiąże się z odpowiedzialnością i presją. Trzeba ją lubić, by się nie zgubić – Arkadiusz Seidler (Audioteka)

Udostępnij:

Co jest najtrudniejsze w byciu prezesem zarządu dużej firmy? – Odpowiedzialność. Stojąc na jej czele, odpowiadasz za wszystko – począwszy od prostych, codziennych spraw, aż po te najpoważniejsze. To trzeba lubić, bo inaczej ta presja może nas zgubić – mówi Arkadiusz Seidler, prezes zarządu Audioteki.

W połowie września tego roku rada nadzorcza Audioteki powołała nowego prezesa zarządu. Został nim Arkadiusz Seidler. Z managerem odpowiedzialnym za spółkę rozmawiam między innymi o jego zawodowych doświadczeniach, odpowiedzialności prezesa i planach rozwoju Audioteki.

Dołączył Pan do Audioteki w 2015 roku. Ale zanim o nią zapytam, najpierw proszę powiedzieć, czym się Pan zajmował wcześniej, przed podjęciem pracy w Audiotece?

Tak, związałem się z Audioteką w styczniu 2015 roku, gdyż ówczesny prezes i założyciel portalu – Marcin Beme – poprosił mnie o pomoc w tworzeniu działu contentu.

Naszym celem było zbudowanie, a następnie podtrzymywanie dobrych relacji z wydawcami i dostawcami treści. Było to stanowisko niemalże stworzone dla mnie, gdyż całe moje wcześniejsze życie zawodowe spędziłem na rynku książki.

Najpierw pracowałem w wydawnictwach książkowych, gdzie zajmowałem się sprzedażą i marketingiem wydań drukowanych, ale z czasem próbowałem połączyć swoje zainteresowania nowymi technologiami z dosyć tradycjonalnym rynkiem wydawniczym. Zawsze ciekawiły mnie wersje elektroniczne publikacji, bazy wiedzy czy serwisy online. Pierwsze dyskusje o digitalizacji treści podejmowaliśmy już w latach 2004-2008, gdy pracowałem w Langenscheidt. Jednak wówczas ten znany i popularny wydawca słowników i pomocy do nauki języków obcych, przywiązany do swojej ponad 100-letniej tradycji, nie zdecydował się na mocne wejście na rynek digital. Czas pokazał, że niestety była to błędna decyzja zarządu niemieckiej spółki.

To, czym nie mogłem zająć się w Langenscheidt, z nawiązką zrekompensowałem sobie w kolejnej firmie – ABE Marketing, która nie dość, że była importerem profesjonalnych książek drukowanych, to jeszcze jako jedna z pierwszych w Polsce zajmowała się sprzedażą dostępu do płatnych baz danych online. Byliśmy prekursorem tego rynku. Dużo się wtedy nauczyłem, ponieważ głównym odbiorcą były klient biznesowy – uczelnie, biblioteki uniwersyteckie i działy R&D.

W kolejnych latach zdobywałem doświadczenie zawodowe zarówno w wydawnictwach, jak i firmach zajmujących się dystrybucją. Najbardziej ciekawiło mnie jednak połączenie tradycyjnego rynku książki i nowych technologii. Audioteka właśnie idealnie łączy te dwa światy.

Kiedy już trafił Pan do Audioteki, objął Pan stanowisko Head of Content, a po roku został powołany do zarządu spółki. Jednocześnie stał się Pan Chief Content Officerem. Co wówczas należało do Pana obowiązków?

Moim głównym zadaniem w Audiotece było stworzenie od podstaw działu zajmującego się budowaniem i utrzymywaniem dobrych relacji z wydawcami. Pierwotny zespół składał się z trzech osób. Nasza rola polegała również na popularyzacji formatu audio wśród wydawców książkowych. Nie wszyscy wierzyli bowiem, że ten rynek urośnie na tyle, żeby przychody z audiobooków były warte uwagi.

Odwiedzaliśmy wówczas wydawców i tłumaczyliśmy im, że z wersji audio, do wydania której mają prawa, mogą również czerpać korzyści. Namawialiśmy ich, by spróbowali i nagrali z nami swój pierwszy audiobook. Oczywiście oferowaliśmy pomoc przy tych nagraniach. Szybko okazało się, że aby cały proces – od negocjacji warunków i decyzji o nagraniu, poprzez produkcję, aż do premiery audiobooka w naszym serwisie – przebiegał sprawnie, potrzebujemy dobrej koordynacji na poziomie zarządczym. Co prawda już wcześniej nadzorowałem też zespół produkcyjny, ale kiedy objąłem funkcję członka zarządu jako CCO, ten nadzór został formalnie usankcjonowany.

Jak wcześniej zdobyte umiejętności i doświadczenia przygotowały Pana do nowej funkcji – prezesa zarządu?

Myślę, że na ten proces złożyły się wszystkie moje wcześniejsze doświadczenia zawodowe. Wyciągnąłem wnioski z każdej pracy, jaką wykonywałem. Zawsze umiałem spojrzeć na wszystko z dystansu i przeanalizować sytuację „na chłodno”.

Funkcję prezesa Audioteki traktuję oczywiście jako niesamowite wyzwanie zawodowe, ale także jako kolejną wspaniałą przygodę w moim życiu. Czuję, że każdego dnia wciąż się rozwijam i uczę. Rynek, na którym działa Audioteka, nadal dynamicznie rośnie i nie pozwala się nudzić.

Dodatkowo, aby być na bieżąco z trendami w nowych technologiach, także trzeba ciągle się rozwijać. Nie sposób nie wspomnieć tu także o wspaniałych ludziach, których miałem okazję spotkać w życiu. Z wieloma miałem okazję bezpośrednio współpracować. Zawsze chętnie otaczam się specjalistami w swoich dziedzinach, osobami mądrzejszymi ode mnie, ponieważ wiem, że pracując w takim zespole, możemy osiągnąć więcej.

Czym poprzednie stanowiska w Audiotece różnią się od obecnej posady?

Mój obecny dzień pracy jako prezesa niewiele różni się od tego, jak wyglądał on wcześniej. W dobie pracy zdalnej zdominowany jest wciąż przez spotkania online – zarówno wewnętrzne, jak i zewnętrzne. Te firmowe służą lepszej komunikacji i koordynacji działań pomiędzy zespołami. W sytuacji, gdy nie spotykamy się na co dzień w biurze, wewnętrzne statusy pomagają nam wszystkim w organizacji pracy i lepszym zrozumieniu celów biznesowych, jakie stoją przed firmą. W spotkaniach zewnętrznych biorą natomiast udział kontrahenci, twórcy, wydawcy oraz nasi inni partnerzy biznesowi z różnych obszarów.

Dziś rozmowy przez popularne komunikatory i platformy online zastępują wcześniejsze spotkania biznesowe na żywo. Osobiście mi ich brakuje, jako osobie, która „potrzebuje ludzi do życia”, ale to temat na inną rozmowę.

Generalnie moja praca to wciąż spotkania – głównie online, koordynacja pracy, wymiana informacji i nieustanne szukanie szans na rozwój. Mogę powiedzieć, że kiedy zostałem prezesem zarządu, tych spotkań jest po prostu więcej.

Co jest najtrudniejsze w byciu prezesem zarządu dużej firmy?

Odpowiem krótko – odpowiedzialność. Stojąc na czele firmy, odpowiadasz za wszystko – począwszy od prostych, codziennych spraw, aż po te najpoważniejsze. Dotyczy to pracowników, miejsca pracy, dynamiki rozwoju Audioteki, oczekiwań wszystkich interesariuszy – wewnętrznych i zewnętrznych, marki, rynku, na którym działamy oraz etyki biznesu. To trzeba lubić, bo inaczej ta presja może nas zgubić. Ja zawsze chętnie biorę na siebie odpowiedzialność. Nie umiem inaczej funkcjonować.

Po czym poznaje Pan, że ma za sobą udany dzień pracy?

Przede wszystkim swoją pracę trzeba lubić. Oczywiście wiem, że łatwiej to powiedzieć, niż zrobić. Uważam jednak, że każdy człowiek powinien dążyć do takiej pracy, jaką najbardziej lubi wykonywać. Gdy zatem kończy się dzień i jest mi smutno, że już minął, to znaczy, że był udany. Cieszę się, kiedy uda mi się zrealizować wszystko, co sobie na dany dzień zaplanowałem, wprowadzić długoterminowy projekt na kolejny etap, kiedy mam poczucie, że nic mi nie umknęło i jutro czeka mnie kolejna ciekawa przygoda. Wtedy mogę z satysfakcją „wyjść” z pracy i spędzić czas z rodziną.

Na pewno ma Pan wizję tego, jak Audioteka zmieni się za Pana sterami. Proszę podzielić się z nami tą wizją.

Wbrew pozorom nie planuję rewolucji, ponieważ sytuacja firmy tego nie wymaga. Audioteka jest liderem rynku audio w Polsce, Czechach i na Litwie. Na bardzo dojrzałym rynku niemieckim także mamy już ugruntowaną pozycję. W innych krajach, w których działamy, np. w Turcji, budujemy świadomość formatów audio i naszą pozycję. Naszym głównym celem strategicznym jest obrona pozycji lidera na trzech ww. rynkach. Zależy nam także na dalszym rozwoju międzynarodowym.

Nasza strategia koncentruje się również na obszarze technologii i contentu. Chcemy kreować trendy w usługach mobilnych i subskrypcyjnych. Najmocniej zamierzamy jednak inwestować w content – nie ze względu na to, że obszar ten jest najbliższy mojemu sercu, ale dlatego, że klienci cenią Audiotekę za najszerszą w Polsce ofertę, wspaniałe superprodukcje oraz oryginalne audioseriale i audio reportaże, a więc za to, że mogą tak dobrze spędzić czas z Audioteką „na uszach”.

Do końca roku zostały nam 2 miesiące. Jakie cele zamierza Pan osiągnąć w czwartym kwartale 2021 roku?

Ostatni kwartał roku to zawsze najlepszy czas dla branży książkowej. Wszyscy wydawcy szykują ciekawe premiery, a klienci są gotowi wydawać więcej pieniędzy.

Nie inaczej jest w Audiotece. Jako producent audio szykujemy kilka bardzo mocnych premier naszych oryginalnych seriali, takich jak długo wyczekiwane kontynuacje „Animy” Kingi Krzemińskiej czy „Recepcji” Łukasza Orbitowskiego.

Mamy w planach także superprodukcje, zarówno dla dorosłych, jak i dla dzieci i młodzieży. Generalnie, ten rok będzie pod tym kątem rekordowy, gdyż zrealizujemy aż 18 superprodukcji. To więcej niż jedna na miesiąc i aby miało to sens pod względem ekonomicznym, musimy kierować je do różnych grup odbiorców. Szykujemy zatem równolegle „Charliego i fabrykę czekolady” Roalda Dahla oraz „Manitou” Grahama Mastertona. Ogłosiliśmy także właśnie ciekawą ramówkę naszych podcastów na jesień – możemy już słuchać m.in. Ani Gacek, Karoliny Czarneckiej, Filipa Springera czy Doroty Wellman.

Natomiast od strony technologicznej, naszym celem na końcówkę roku jest wdrożenie kolejnych usprawnień w obszarze UX oraz debiut nowej aplikacji Audioteka KIDS.