Jak to się stało, że tyle osób zaufało Elizabeth Holmes i jej – jak później się okazało – nieistniejącemu rozwiązaniu bezbolesnego badania krwi? Czy przeanalizowano dane i wyniki, czy tylko uwierzono w magię “czarnej skrzynki”?
O przypadku Elizabeth Holmes, ale przede wszystkim o tym, jak rozpoznawać nieprawdziwe informacje udostępniane w sieci rozmawiamy z Moniką Kamińską ze startupu Truesty. Silnik AI ich autorstwa identyfikuje oraz usuwa nieprawdziwe treści w internecie, w tym fake newsy, hejt i treści naruszające dobra osobiste.
Spółkę tworzą Monika Kamińska, CEO – radca prawny z doświadczeniem menadżerskim, która nadzoruje procesy usuwania treści i aspekty prawne, oraz Michał Marek, CTO – specjalista bezpieczeństwa IT i analizy danych z ponad dwunastoletnim doświadczeniem, odpowiedzialny za rozwój technologii oraz bezpieczeństwo danych i procesów informatycznych.
Jak to możliwe, że tak wiele osób dało się oszukać Elizabeth Holmes?
Temat Elizabeth Holmes jest niewątpliwie elektryzujący. Świadczy o tym liczba wzmianek, tekstów, podcastów i dokumentów, które powstały na jej temat. Z dzisiejszej perspektywy oszustwo wydaje się aż nadto oczywiste. Czy można było go uniknąć? W mojej ocenie tak. Pojawiały się bowiem sygnały, które wskazywały na możliwe nieprawidłowości. Sygnały te wymagały podjęcia odpowiednich działań, w tym weryfikacji i wyjaśnienia. Nie bez znaczenia wydaje się to, że Theranos miał pracować nad technologią, która mogła pomóc milionom osób na świecie. Pragnienie uzyskania tej rewolucyjnej metody badań, wyjątkowa charyzma Elizabeth Holmes oraz umiejętność prezentacji prawdopodobnie przyczyniły do nadmiernego entuzjazmu w stosunku do Theranos.
Wiarygodność Elizabeth Holmes opierała również na autorytetach z różnych dziedzin, którzy postanowili ją wesprzeć. Wydaje się, że kolejni inwestorzy podążyli za „popularną gwiazdą z Silicon Valley”, a gdy pojawiły się pierwsze wątpliwości, być może obawiali się przyznać do błędu, powiększając poniesione straty.
W startupach powstają przełomowe pomysły, nad którymi pracują fantastyczne zespoły. Historia Theranos to ważna lekcja, z której należy wyciągnąć wnioski. Przykład ten nie powinien jednak przesądzać o utracie zaufania do innowacyjnych spółek.
Ultra innowacyjny produkt. Tak innowacyjny i skomplikowany, że trudno nam ocenić, czy produkt rzeczywiście jest tym, czym jawi się nam w prezentacji startupowca. Jak sprawdzić, czy nie mamy do czynienia z oszustwem?
Startupy z założenia prowadzą działalność o innowacyjnym charakterze i całkowite wyeliminowanie związanego z tym ryzyka nie jest możliwe. Lubię porównywać startupy do doświadczeń naukowych – to eksperyment, którego wynik jest niepewny, a sukces zależy od wielu czynników. Podobnie jak w nauce, startup, jego założenia i business plan powinny podlegać systematycznej, krytycznej analizie.
Nie ma jednej magicznej formuły pozwalającej na weryfikację startupu. Ocena każdego pomysłu, zespołu i podejmowanych przez niego działań wymagają indywidualnego podejścia. Technologia może wspierać tę ocenę, jednak nie można tylko na niej polegać. Przyczyny niepowodzenia mogą być bardzo różne. Poza środkami finansowymi warto zainwestować swój czas, wiedzę i doświadczenie. W przypadku działań mających charakter oszustwa, aktywne zaangażowanie w działalność startupu pozwoli inwestorowi na jego wczesne wykrycie. Ponadto takie podejście może być motywujące dla startupu i zmniejszać tzw. pokusę nadużycia.
“Rosnąca inflacja i presja płacowa, której nie może sprostać wiele firm, wywołały lawinę negatywnych i nieprawdziwych opinii w Internecie” – pisze Pani na LI. Z jakim rozmiarem zjawiska mamy do czynienia?
Skala bezprawnych treści w Internecie, w tym fake newsów, jest alarmująca. Z raportów wynika, że każdy użytkownik Internetu regularnie spotyka się z nieprawdziwą informacją, a ponad połowa z nich nie potrafi odróżnić prawdziwej wiadomości od fałszywej.
Bezprawne treści mają bardzo różny charakter. Na przykład na specjalistycznych forach, np. forum giełdowe bankier.pl, pojawiają się próby manipulacji kursem giełdowym, mowa nienawiści skierowana do członków zarządów lub ujawnianie wrażliwych informacji. Tego rodzaju fałszywe treści nie tylko zaburzają komunikację spółki z inwestorami indywidualnymi, ale mogą być przyczyną poważnych problemów, także prawnych, i spowodować trudne do odwrócenia szkody.
Coraz częściej obserwujemy również działania nieuczciwej konkurencji, która podszywając się pod rzekomych klientów bądź byłych pracowników zniesławia firmę, tworząc jej fałszywy obraz (np. Ceneo, Allegro). Koszty takich treści są wysokie – firma traci klientów, nie może pozyskać pracowników, traci zaufanie partnerów biznesowych i inwestorów.
Trudność wykrywania bezprawnych treści podnosi bardzo duża liczba nowych informacji oraz upowszechnianie się technologii AI, takich jak GPT-3 czy narzędzi gotowych do użycia jak np. Copy.AI czy Jasper.ai. Dodawane treści nie są bowiem automatycznie powielanymi kopiami, ale każda z nich jest unikalna i do złudzenia przypomina treść napisaną przez człowieka. Analiza treści wymaga wieloaspektowej analizy, którą wspiera technologia. Dostrzegamy grupy tych samych użytkowników i adresów IP, którzy regularnie zamieszczają nieprawdziwe treści. Skalę zjawiska i związane z tym zagrożenia zwiększa możliwość zakupienia dziesiątek, setek czy tysięcy gotowych kont lub anonimowych treści na szarym rynku.
Zapobieganie rozprzestrzenianiu się fake newsów wymaga podniesienia świadomości tego zagrożenia wśród użytkowników internetu. Firmy powinny uważnie analizować informacje, które pojawiają się w sieci na ich temat oraz podejmować działania mające na celu usunięcie bezprawnych treści. Im szybciej zostaną zidentyfikowane i usunięte zmanipulowane treści, tym mniejsze przyniosą szkody. Tym, którzy obawiają się zarzutu cenzurowania Internetu, przypomnę, że usunięcie bezprawnych treści jest ich uprawnieniem – używając języka prawniczego, to przywrócenie stanu zgodnego z prawem. Wolność słowa i prawo do krytyki są ogromną wartością, jednak mają swoje granice, w szczególności nie mogą uzasadniać i oznaczać świadomego kłamstwa, manipulacji lub mowy nienawiści.
Czy przeciętny Kowalski szukający pracy, jest w stanie odróżnić fake opinię od prawdziwej? Poleciłaby Pani jakieś narzędzia, najlepiej bezpłatne?
Przeciętny Kowalski szukający nowej pracy, profesjonalnej usługi lub inwestycji zawsze powinien sprawdzać źródło informacji. Jeżeli treść została zamieszczona przez anonimowego użytkownika, warto prześledzić aktywność tego użytkownika, w tym jego poprzednie wpisy i ich charakter. Szczególną ostrożność należy zachować wobec sensacyjnych i przesadzonych treści. Jedną z podstawowych cech manipulacji jest bowiem wykorzystanie emocji i instynktownych zachowań.
Przeglądając strony internetowe, należy także uważnie sprawdzać ich adres, aby nie stać się ofiarą typosquattingu, czyli tzw. porwania domeny. Typosqutting to metoda oszukiwania użytkowników Internetu wykorzystująca typowe błędy literowe podczas wpisywania adresu strony internetowej. W Internecie są powszechnie dostępne narzędzia, które pozwalają na szybkie odnajdywanie podobnych domen w celu ataków cybernetycznych, oszustw itp.:
Niejednokrotnie ataki wykorzystujące typosquatting przybierają olbrzymie rozmiary, dla przykładu w 2019 roku ujawniono kradzież kryptowalut o wartości 24 mln EUR, w którym poszkodowanych zostało co najmniej 4 tys. osób w 12 krajach.
Skuteczne przeciwdziałanie cyberprzestępstwom wymaga wiedzy, doświadczenia oraz zastosowania technologii. Podejrzane treści można zgłosić bezpośrednio do administratora danego portalu, NASK, który obecnie prowadzi akcję #WłączWeryfikację, organizacji pozarządowych zajmujących się weryfikacją fake newsów oraz oczywiście do nas – Truesty.
–
Poniżej przedstawiamy przykładowe zrzuty stron, oferujących fałszywe konta lub treści zgromadzone przez Truesty: