Manubia – zrealizować potrzeby e-sprzedawców

Dodane:

Lech Romański Lech Romański

Udostępnij:

O startupie Manubia, organizacji Startup Weekend Warsaw, potędze networkingu i wprowadzaniu nowych marek na polski rynek rozmawiamy z Konradem ’.ksy’ Latkowskim.

O startupie Manubia, organizacji Startup Weekend Warsaw, potędze networkingu i wprowadzaniu nowych marek na polski rynek rozmawiamy z Konradem ’.ksy’ Latkowskim.

Zacznijmy może od tego, czym jest Manubia? Komu i po co ma być potrzebna? Jak ma zarabiać?

Manubia to realizacja potrzeb e-sprzedawców, a dokładniej każdego kto sprzedaje lub dopiero myśli o sprzedawaniu na Allegro. Na podstawie naszych danych, czyli obserwacji sprzedawców, możemy stwierdzić czy na danym produkcie zarobimy. Widzimy, po ile się sprzedaje dany produkt, widzimy w jakich ilościach. Znając swoje marże i koszty – łatwiej nam przeliczyć to, czy biznes wypali.

Poza gigantami, których stać na badania mało wiadomo o rynku sprzedaży internetowej w Polsce. Nie ma konkretnych liczb ile, kto, czego sprzedaje. Manubia daje te dane. Można powiedzieć, że „tylko dla Allegro”. Pamiętajmy, że Allegro jest najchętniej wybierane przez klientów kupujących w sieci.

A jak Manubia ma zarabiać? Jak każdy raport, jest to usługa płatna. W zależności od potrzeb klienta są trzy różne pakiety. Różni je nie tylko cena, ale i moc funkcjonalności.

Kto finansuje Manubię? Macie obecnie inwestora, a może dopiero zamierzacie szukać?

Do tej pory to finansowanie bez zewnętrznego wsparcia. Niemniej powoli rozglądamy się za inwestorem, który może nie tyle wniesie miliony ;), co pewien wkład finansowy, uzupełni dobrymi kontaktami i wsparciem merytorycznym dla zagranicznych rynków w sektorze e-commerce.

Jakimi wynikami po 6 miesiącach działania możecie się pochwalić? Jakie macie plany na najbliższą przyszłość?

Przyjęliśmy, że finansami będziemy się chwalić po 12 miesiącach obecności na rynku. Jeśli zaś chodzi o użytkowników, to jest ich 1309 i ta liczba systematycznie rośnie, co nas cieszy. Uprzedzając Twoje pytanie – blisko jedna trzecia to nasi klienci.

Plany Manubia na najbliższy czas to trzy sprawy. Pierwszy aspekt to zakończenie wdrażania Programu Partnerskiego, który w zasadzie już działa w wersji testowej, ale chcemy go puścić w pełni. Drugi punkt, na którym skupimy się za chwilę, to dokończenie monitoringu eBay DE i UK. Ten punkt przeciągnął się nam strasznie w czasie, ale uznaliśmy, że system rabatowy dla klientów, jak i program partnerski będą nam potrzebne także za granicą. Stąd zmiana priorytetów i opóźnienie „inwazji” na zachód. Trzecia kwestia to dodanie kilku funkcji do monitorowania Allegro, o które proszą użytkownicy.

Cały czas będziemy pracować nad ciekawymi akcjami promocyjnymi. Obecnie trwa fajna akcja z Helion.pl. W planach jest kolejna niespodzianka 😉

Wspomniałeś o współpracy z wydawnictwem Helion. Jak pozyskuje się takich partnerów?

Temat Helion.pl to duże zaufanie ze strony wydawnictwa i kontakt zapoczątkowany dzięki Krzyśkowi Kowalczykowi. W najbliższym czasie, przy okazji programu partnerskiego, ruszy również kilka fajnych kooperacji. Pojawimy się też jako produkt uzupełniający „paczki dla klientów” dla pewnej firmy, ale tu jeszcze rozmowy trwają, więc za wiele nie powiem.

A jak się pozyskuje takich partnerów? Po pierwsze wspomniane już kontakty, do których idealne są campy i konferencje (networking power!). Po drugie – jeśli do kogoś piszesz, to przedstaw mu konkretny pomysł na współpracę. Duże firmy doskonale zdają sobie sprawę ze swojej pozycji i możliwości, więc jakieś puste komplementy i obietnice to nie droga do nich.

Zajmowałeś się organizacją Startup Weekend Warsaw. Event zebrał niesamowicie pochlebne recenzje. Co dla Ciebie było jego największą wartością?

Pamiętam jak w połowie lutego na IgniteWarsaw, Krzysiek Kowalczyk w skrócie opowiedział mi o tej imprezie. Wydała mi się megabanalna – zapraszamy ludzi, oni gadają z innymi i może coś fajnego powstanie. Życie zweryfikowało to myślenie i wcale banalnie prosto nie było. Praca jaką wykonała Kamila Sidor wspierana przez Krzyśka Kowalczyka, przeze mnie i przez kilku wolontariuszy to temat na oddzielny wywiad – serio.

Niemniej to, co wydarzyło się w piękny majowy weekend, to było coś niesamowitego. A było takie, bo zgrały się wszystkie elementy. Jako organizatorzy nie wiedzieliśmy, kto i z jakim nastawieniem się zjawi na SWWAW. Dlatego postawiliśmy sami sobie wysoko poprzeczkę, aby każdy mógł coś wynieść (poza gadżetami) z tych 54 godzin.

Od strony organizacyjnej uniknęliśmy większych problemów. Mentorzy dali z siebie wszystko, a uczestnicy nie bali się z tego wszystkiego korzystać. Dlatego się udało!

Podczas SWWAW zebraliście w jednym miejscu wspaniałe grono mentorów, sędziów, mówców i startupowców. Czy jest może coś – jakaś myśl, nowe spojrzenie – które osobiście zyskałeś dzięki tym spotkaniom?

To raczej nie jest moja myśl, gdzieś ją chyba usłyszałem, jednak zgadzam się z nią. Skoro w 54h można zrobić aplikację na iPhona lub zaawansowany prototyp aplikacji webowej, to szukanie inwestora, mając tylko pomysł, jest bez sensu. Zrób coś i dopiero szukaj wsparcia. Sam pomysł to za mało.

Druga kwestia to dalsza chęć rozwoju. Może w to nie uwierzysz, ale uczestnicy SWWAW mają dalej ze sobą kontakt. Właśnie powstaje grupa na Facebooku, aby prościej było się znaleźć. Na koniec maja wiem, że jest zaplanowane OpenCoffee w Warszawie dla uczestników oraz każdego, kto tylko będzie chciał wpaść. Widać, że dostrzeżony został najważniejszy element każdego campu czy konferencji – networking. Chyba nikogo nie muszę przekonywać, jak ważne są kontakty.

Możemy spodziewać się kolejnych edycji Startup Weekend?

Wiem, że w październiku SpeedUp organizuje Startup Weekend w Poznaniu. Słyszałem, że Kraków i Szczecin także rozważają organizację swoich weekendów. Na listopad planowana jest powtórka w Warszawie. Na tą jednak chwilę nie mogę za wiele powiedzieć, czy team organizacyjny będzie taki sam jak w maju.

Masz spore doświadczenie we wprowadzaniu na polski rynek nowych marek. Co byś poradził tym wszystkim, którzy właśnie się zastanawiają nad tym, jak wypromować swój własny startup?

Wprowadzanie do Polski marki iriver czy cowon ma niewiarygodnie dużo wspólnego z wprowadzaniem na rynek nowego startupu. Oczywiście potencjał na starcie jest inny, jednak mechanizmy są te same.

Po pierwsze (banał) – najważniejszy jest produkt. Musi on być dobry i mieć ciekawe perspektywy rozwoju. Bo na rynku można być albo dobrym albo tanim. Ta druga opcja wymaga większych nakładów na promocję.

Po drugie (mniej banał) – plan rozwoju i plan promocji to nie fajne hasła dla inwestorów i mediów. Bez tego ciężko się poruszać, bo wprowadza się tematy chaotycznie i zbyt często gubi się priorytety.

Kiedyś podczas Shopcampu zrobiłem prezentację mówiącą o tym, że sklep internetowy potrzebuje kogoś od PR-u. Zmieniając tylko przykłady to samo mogę powiedzieć o startupie. System „wyślę Wam newsa” jest fajny jako dodatek jednak nie nazywajmy tego PR-em czy promocją. Ktoś cały czas musi kombinować, z kim można by zrobić konkurs, jak zaprezentować produkt tu czy tam, jak zdobyć publikacje w odpowiednim miejscu. Ktoś musi komunikować się z klientami, mediami, partnerami handlowymi.

Jakie polskie startupy są według Ciebie wzorem dobrych działań PR-owych czy też promocyjnych?

W zasadzie chyba powinienem wymigać się od odpowiedzi na to pytanie, bo nie znam całej branży startupowej. Niby śledzę, co się dzieje zagranicą i troszkę w kraju, ale nie czuje się tutaj znawcą tematu.

Najpierw może ogólnie powiem, że podobają mi się projekty, które wychodzą poza notki prasowe i objazdy po campach. Takie, które nie komunikują o sobie w dniu startu, tylko szykują buzz troszkę wcześniej.

Mi osobiście bardzo przyjemnie patrzy się na Listonica. To, jak Łódź działa z blogerami, w jaki sposób współpracuje z mediami czy z partnerami. Fajne jest to, jak powoli stara się pojawić Brand24. No i hit ostatnich tygodni czyli Szydercamp.pl – takiego PR-u jak ma ten projekt, to każdy startupowiec może jedynie pozazdrościć 😉

Czego Ci brakuje na polskiej scenie startupowej?

I tu znowu pytanie ogólne… jednak tutaj mam pewną refleksję. Od siedmiu lat zajmuję się szeroko pojętnym rynkiem e-commerce. Tam przyzwyczaiłem się, że w jakiej cenie produkt by nie był, to jest „za drogi”. Chyba to samo dotyczy branży startupów – brakuje masowej siły nabywczej.

W przypadku e-com staramy się walczyć. Choćby akcja Dzień Darmowej Dostawy organizowana z Krzyśkiem Bartnikiem, być może coś w kraju przyśpieszy i zachęci do wydawania w sieci zamiast „w realu”. Może łączenie sił przez startupy też by coś dało? News o Humanway współpracującym z Codility ładnie się rozszedł.