Pracodawcy powinni przestać faworyzować elitarne uczelnie i dawać szansę wszystkim zdolnym absolwentom – Daniel Robaczewski (Vaqat)

Dodane:

Kasia Krogulec Kasia Krogulec

Daniel Robaczewski -Vaqat

Udostępnij:

– Gdyby firmy zatrudniały na podstawie kompetencji, to wtedy rodzaj uczelni przestałby być głównym wyznacznikiem jakości kandydata. Ale procesy rekrutacyjne jeszcze tak, niestety, nie wyglądają. W Vaqat chcemy przyzwyczajać HR-owców do tego, że student dowolnego uniwersytetu, nawet tego mniej renomowanego, może być równie dobrym pracownikiem i należy dać szansę każdemu – mówi Daniel Robaczewski, CEO i founder Vaqat, platformy rekrutacyjnej i oferującej stażystów na żądanie.

Vaqat w tym miesiącu zamknął rundę pre-seed i pozyskał ponad 1,8 mln zł od inwestorów z USA. Na platformie przeprowadzono już ponad 100 pilotażowych projektów w 17 państwach z największymi korporacjami, takimi jak Bain & Company, OC&C, Altman Solon, Artefact, ale także ze startupami, funduszami inwestycyjnymi, czy siecią restauracji. Z Vaqatu korzysta obecnie prawie 1800 studentów z 300 uniwersytetów na całym świecie. W październiku startup zajął drugie miejsce w LBS MENA Start-up Competition w Dubaju.

Przed rozpoczęciem kariery zawodowej odbyłeś 9 staży. Dlaczego aż tyle?

Daniel Robaczewski: Chodziłem do liceum Kopernika w Warszawie, gdzie zdawałem maturę międzynarodową. Potem wielu moich znajomych wyjechało na studia za granicę. Ja wtedy miałem „kryzys wieku młodzieńczego”… i wyjazd mi nie wyszedł (uśmiech). Zacząłem dostrzegać, że moi rówieśnicy mają więcej możliwości w zakresie zdobywania doświadczenia zawodowego i startu kariery, bo opowiadali mi jak wyglądają możliwości na uczelniach typu LSE, Oxford czy Cambridge.

Ja natomiast zacząłem studiować na Koźmińskim. Żeby zniwelować tę różnicę między mną a znajomymi na zagranicznych uniwersytetach, postanowiłem zdobyć dużo doświadczenia zawodowego. Poza tym, zupełnie nie wiedziałem, co chcę robić w przyszłości, a odbycie aż 9 różnych staży pozwoliło mi zobaczyć na własne oczy, co się robi w różnych branżach.

I rozpocząłeś pierwszy staż.

W październiku 2012 r., na pierwszym roku studiów spotkałem się ze znajomym, który opowiedział mi o konsultingu, czyli doradztwie strategicznym, co bardzo mnie zainteresowało. Zacząłem aplikować na staże, ale wszyscy mnie odrzucali, bo byłem za młody. Jedyne zainteresowanie otrzymałem od PwC, które realizowało WEX – miesięczny program dla pierwszorocznych i drugorocznych studentów. Latem uczestniczyłem też w AdCampie, czyli odpowiedzi Google’a na tzw. „spring weeks” w bankach inwestycyjnych. ”Spring week” to 1-2 tygodniowy program organizowany w przerwie między trymestrami w UK, podczas którego studenci mogą zobaczyć, jak wygląda codzienność w danej firmie i kultura organizacji. Dzięki tej możliwości miałem okazję poznać różne działy Google’a w Dublinie. I później powtórzyłem to w PZU w Warszawie. Potem już wiedziałem, że zdobywanie mikrodoświadczenia jest możliwe, będąc początkującym studentem.

Na drugim roku odbyłem staż w BNP Paribas Securities Services, a następnie w Rocket Internet w Berlinie. I od razu po jego zakończeniu miałem ofertę od funduszu private equity. Na trzecim roku wyjechałem na wymianę z Erasmusa do Madrytu, gdzie kontynuowałem staż w The Riverside Company, ale z biura w Hiszpanii.

Jak wspominasz staż w funduszu?

Bardzo spodobała mi się ta praca, choć chciałem też doświadczyć inwestowania w młodsze firmy. Przez 3 miesiące pisałem maile do różnych funduszy VC w Ameryce Południowej, aż dostałem staż w Kolumbii. Po raz kolejny musiałem tłumaczyć się na uczelni, dlaczego znów tak długo mnie nie będzie (uśmiech). Między licencjatem a magisterką zrobiłem następny staż, tym razem w funduszu VC w Egipcie, a podczas magisterki – w VC w Londynie. Dzięki temu wiedziałem już, czego mogę się spodziewać w różnych branżach, ale były też minusy tak ofensywnego zbierania doświadczenia zawodowego, bo straciłem te najbardziej szalone lata jako student.

Ale na kilka lat związałeś się jednak z konsultingiem.

Bardzo chciałem pracować w VC, ale kiedy zrobiłem 3 staże w tej branży, doszedłem do wniosku, że jest to ciekawa praca na poziomie partnera, kiedy inwestujemy i doradzamy spółkom portfelowym, ale obawiałem się, że jako analityk umrę z nudów. Miałem taką ofertę po studiach i nie zdecydowałem się na nią, bo to głównie research i Excel – przynajmniej w funduszach, w których pracowałem.

Co dało Ci więcej: uczelnie czy staże?

Mój pracodawca zatrudniał tylko z kilkunastu konkretnych uniwersytetów, więc gdyby nie uczelnia w Londynie w CV, pewnie nie dostałbym oferty, ale była ona bardziej atrakcyjna dzięki doświadczeniu zawodowemu. Poza tym, gdybym nie miał staży, nie dostałbym się na London Business School. To takie zamknięte koło (uśmiech).

Gdyby firmy zatrudniały głównie na podstawie kompetencji, to wtedy rodzaj uczelni przestałby być głównym wyznacznikiem jakości kandydata. Ale procesy rekrutacyjne jeszcze tak, niestety, nie wyglądają. W Vaqat chcemy przyzwyczaić HR-owców do tego, że studenci dowolnych uniwersytetów, nawet tych mniej renomowanych, mogą być równie dobrymi pracownikami i należy dać szansę każdemu poprzez zlecanie zadań z małą odpowiedzialnością, by się sprawdzili. Obecnie firmy bardzo mocno zwracają uwagę na dyplom uniwersytetu.

Wybór pierwszej pracy bardzo definiuje karierę w długoterminowej perspektywie. Na samym początku nie wiedziałem, że będę miał swój startup, bo marzyłem o pracy w funduszu VC lub PE, ale do takich branż nie tak łatwo się dostać. Jeśli pójdę pracować po studiach do banku inwestycyjnego, to mam potem otwarte drzwi, żeby przejść do dużego PE, ale jeśli wybiorę inną ścieżkę, to moje szanse znacznie maleją.

Więc jeśli ktoś studiuje zarządzanie lub inne biznesowe kierunki, to mocno zachęcam do zrobienia stażu w marketingu, sprzedaży, banku czy konsultingu, bo to jest relewantne doświadczenie. Wtedy też weryfikujemy swoje zainteresowania. Dlatego lepiej próbować różnych opcji zawodowych na studiach, bo może zdarzyć się tak, że przez całe studia marzymy o pracy w jakiejś branży/zawodzie, a potem wskakujemy na głęboką wodę, bez wcześniejszej próby i okazuje się, że nie czujemy się w tym dobrze. To jest nie tylko złe dla nas, bo doświadczamy frustracji i rozczarowania, ale również dla pracodawcy, który inwestuje w nas czas i pieniądze – również na nasze szkolenie i rekrutację.

Czyli chcecie przyzwyczajać pracodawców do myśli, że student to nie tylko outsourcing, ale też potencjalny kandydat do pracy?

To jest nasz cel. Niedawno uruchomiliśmy na platformie Vaqat.com nową funkcjonalność i wszyscy studenci, którzy spełniają wymogi opublikowanego nowego projektu, dostają powiadomienie, by na niego aplikować. Ostatnio startup z San Francisco dodał projekt i w ciągu godziny miał 12 kandydatów, a po dobie – 30. Chcemy, żeby platforma oferowała stażystę na żądanie. W przypadku znanych i prestiżowych firm znalezienie kandydata to może być kwestia nawet 10 minut.

Student robi zadanie, które trwa średnio 10-20 godzin. Wtedy można sprawdzić, czy jest responsywny, czy dobrze zarządza deadline’ami i zadaje dobre pytania. Takich rzeczy nie da się zauważyć podczas zwykłej rozmowy rekrutacyjnej.

Jak wyglądają w Vaqacie stawki za zlecenia?

Stawki godzinowe są definiowane przez nas. Student, który zarejestrował się na platformie, ale jeszcze nie wypełnił swojego profilu, kosztuje 5 dolarów za godzinę. Kiedy zaktualizuje swój profil, np. o takie dane jak znajomość języków obcych czy doświadczenie, cena wzrasta do 10 dolarów za godzinę (a student zarabia wtedy 8 dolarów/godz.). Studenci mogą podnieść swoje zarobki nawet do 24 dolarów/godz., weryfikując swoje umiejętności.

Jak weryfikujecie umiejętności studentów?

Mamy na platformie własne centrum weryfikacji umiejętności, w którym student może rozwiązać zadania i potwierdzić np. znajomość Excela czy Power Pointa. W zależności od tego, jak trudny jest to quiz, stawka godzinowa rośnie od 50 centów do 1,5 dolara za każdy zdany test. Po każdym projekcie student dostaje też feedback. Jeśli jest on pozytywny, to jego stawka znów rośnie (o 50 centów do 2 dolarów za godzinę). Nasza najbardziej zweryfikowana studentka z London Business School kosztuje obecnie 25,5 dolarów. Kolejny jest student z IE University w Madrycie, który wszedł na poziom 19,5 dolarów, a zaraz za nim uplasował się Turek z Bogazici University w Stambule, ze stawką 17 dolarów za godzinę.

Do jakiego rodzaju projektów pracodawcy poszukują najczęściej studentów?

Głównie jest to research, bardzo często w języku, w którym pracownicy tej firmy nie mówią. Są też zadania związane z analizą rynku, np. kiedy firma z Londynu prosi np. aby czeski student poszedł do sklepu w Pradze i zweryfikował jakieś produkty, które tam sprzedają. Ale mieliśmy też budowanie modeli finansowych, tworzenie dashboardu w Power BI, pisanie algorytmów, czy analizę badań naukowych (wzięły w tym udział studentki biotechnologii).

Czy to, że byłeś na stażach w funduszach, pomogło Ci w jakiś sposób w zdobywaniu finansowania dla Vaqatu?

Na pewno, bo lepiej rozumiałem, jak działa ten świat, to znaczy jak partnerzy oceniają spółki, na co zwracają uwagę. Widziałem setki różnych pitchdecków i to pomogło mi stworzyć własny.

Co się takiego stało, że praca w konsultingu Cię wypaliła?

Wypalenie to bardzo subiektywne odczucie. Miałem taką sinusoidę – raz chciałem rzucić pracę, a potem był lepszy tydzień i twierdziłem, że „sumie jest ok!”. I takie skrajne myśli towarzyszyły mi naprzemiennie przez 5 lat. Nie miałem takiego pełnego wypalenia, bardziej cierpiałem przez chroniczny brak snu i stres.

W Pakistanie pobiłem rekord 43 godzin bez snu. Podczas projektu, na którym pracowałem 16-20 godzin dziennie przez kilka miesięcy, w pewnym momencie zaniepokoiło mnie moje zdrowie. I to głównie zaważyło na tym, że odszedłem z tej pracy.

Czy nie zamierzasz już wracać do pracy w funduszu?

Dopuszczam taką możliwość, tak jak dopuszczam myśl, że może wrócę jeszcze do konsultingu. Wszystko zależy od tego, jak będzie rozwijać się Vaqat.

Jaki jest Twój cel, jeśli chodzi o Vaqat?

Chciałbym, żeby Vaqat stał się globalną platformą rekrutacyjną i nowym kanałem weryfikacji zainteresowań zawodowych dla studentów, a jednocześnie aby pracownicy mogli dzięki platformie poprawić swoje godziny pracy – by 18-godzinne zmiany pozostały koszmarem wyłącznie z przeszłości. Długofalowym celem jest otworzenie platformy też dla profesjonalistów w swoich dziedzinach, którzy chcą zmienić pracę, np. przenieść się do startupu. Dzięki Vaqat taka osoba, pracująca wcześniej w korporacji, mogłaby przetestować różne startupy, robiąc projekty freelancerskie na naszej platformie.