Rundę prowadził Left Lane Capital. Ponownie uczestniczyli w niej obecni inwestorzy: Y Combinator, Base10 i FundersClub. Nieoficjalnie wiadomo, że Riot osiągnął wycenę na poziomie 170 milionów dolarów po rundzie Serii B.
Masz kłopot? Poproś Alberta o pomoc
Riot pierwotnie rozpoczął swoją działalność od fałszywych kampanii phishingowych. Pracownicy regularnie otrzymują wiadomości e-mail, które wyglądają jak prawdziwe. Mają one jednak na celu nakłonienie pracowników do kliknięcia w linki i wprowadzenia danych osobowych. Prowadzone przez Riot kampanie miały uczyć, że pracownicy powinni być bardziej podejrzliwi wobec przychodzących wiadomości e-mail. Z czasem firma dodała inne treści edukacyjne z przyjaznym chatbotem o wdzięcznej nazwie Albert. Dostęp do niego można uzyskać za pośrednictwem Slacka i Microsoft Teams.
Jak dotąd strategia ta sprawdza się dobrze, ponieważ Riot współpracuje obecnie z milionem pracowników w 1500 firmach. Wśród klientów są L’Occitane, Deel, Intercom i Le Monde.
A jednak liczba cyberincydentów wciąż rośnie, co ma poważne konsekwencje. Niedawnym przykładem jest naruszenie danych Change Healthcare, które dotyczy 190 milionów Amerykanów. Wszystko zaczęło się od naruszenia danych uwierzytelniających w usłudze konsumenckiej. Pracownik użył tego samego hasła do swojego konta osobistego i portalu Citrix Change Healthcare – w Citrix również nie było uwierzytelniania wieloskładnikowego.
Coś więcej niż tylko edukacja
Dlatego Riot chce wyjść poza edukowanie pracowników.
– Naszym zadaniem jest przyjrzenie się postawie pracowników. Czy aktywują uwierzytelnianie wieloskładnikowe? Czy mają bezpieczny kod na swoim smartfonie? Czy ich ustawienia prywatności na LinkedIn nie są zbyt liberalne? Jest wiele rzeczy, które pracownicy mogą wprowadzić, a które ogólnie utrudnią życie hakerom – powiedział założyciel i dyrektor generalny Riot Benjamin Netter w wywiadzie dla TechCrunch.