Jednak ten, kto nie ma technicznego backgroundu najczęściej nawet nie próbuje swoich sił w tym zawodzie, nie podejmuje próby dokształcenia się, z myślą o nieuniknionej porażce. Mate academy, ukraiński startup oferujący kilkumiesięczne szkolenia programowania, udowadnia, że takie podejście jest błędne – aż 70% studentów, którzy ukończyli kursy programowania stworzone przez firmę, to osoby bez wykształcenia technicznego, które wcześniej nie pracowały w branży IT. Jednocześnie kursanci za szkolenie płacą dopiero po otrzymaniu pracy w zawodzie.
Co ciekawe przy takim profilu biznesowym, Mate academy nie stosuje ostrego przesiewu kandydatów. Absolwentką Mate academy jest m.in. ekspedientka sklepu metalowego i pracownik Biedronki.
O tym, jak doszło do stworzenia Mate academy, jak rozwijają swój biznes w Polsce i jak wygląda codzienne funkcjonowanie startupu w ogarniętej wojną Ukrainie rozmawiamy z Romanem Apostolem, współzałożycielem i CEO Mate academy, byłym programistą Google.
Zanim przejdziemy do rozmowy, dodajmy jeszcze, że MamStartup i PFR Ventures wyróżniło Mate academy w tegorocznym zestawieniu Kreatorów. Startup otrzymał nasze wyróżnienie w kategorii Ukraiński startup – innowacyjnych spółek zza wschodniej granicy, które z sukcesem prowadzą działalność w naszym kraju.
Kto tworzy Wasz zespół? I jak w ogóle doszło do powstania Mate academy?
Na pomysł wpadła moja żona i co-founderka Mate’a, Anna Apostol. W 2014 roku ukończyła kurs QA w firmie z branży IT, która pozyskiwała w ten sposób nowych specjalistów na własne potrzeby. Uczestnicy nie mieli z reguły przygotowania technicznego, a mimo to w większości podjęli pracę testera natychmiast po kursie. Ania uwierzyła, że można zostać informatykiem w kilka miesięcy, bez kierunkowego wykształcenia wyższego, pod warunkiem, że kandydaci są zmotywowani, mają do dyspozycji odpowiednie materiały i wsparcie.
A ponieważ niektórym kursantom brakowało motywacji, by zostać na kursie do końca, Ania wymyśliła model post-paid. W jego ramach studenci uczą się bezpłatnie do momentu zdobycia pracy, potem zaś: oddają Mate procent swojego wynagrodzenia. Dziś nazywamy go modelem ISA (Income Share Agreement), ale wówczas nie był jeszcze powszechnie znany.
Nim Ania zdążyła przetestować swój pomysł, otrzymałem ofertę pracy od Google, więc przeprowadziliśmy się wspólnie do USA. Szczęśliwie, nie zrezygnowała i rozwijała Mate’a zdalnie, zza oceanu – pierwszego studenta uczyła na Skypie. Ponieważ udało mu się zdobyć pracę w IT, Ania postanowiła skompletować niewielki zespół. Udało się jej zebrać dziesięć osób, pracujących na zasadzie częściowego wolontariatu: powoli pozyskiwali studentów, kształcili ich i przygotowywali do zdobycia pracy. Liczba absolwentów rosła miesiąc po miesiącu.
W 2018 roku, gdy Ania opowiedziała mi historię setnego absolwenta, zrozumiałem, że gdy ona odmienia życie kolejnych ludzi, to ja pomagam bogatej firmie zarabiać więcej i więcej…
Dlatego rzuciłem Google i dołączyłem do Ani, by skalować Mate’a. Krótko przedtem poznałem w USA Maxa Łysaka, współtworzącego wcześniej ukraiński startup Depot i IT-Arenę; projekty, które także – w pewnym sensie – odmieniły życie, tyle, że przedsiębiorców. Błyskawicznie znaleźliśmy z Maksem wspólny język i zrozumiałem, że łatwiej będzie nam skalować Mate’a we trójkę. Razem stworzyliśmy nasz główny produkt, platformę e-learningową (a właściwie: LMS, tj. Learning Management System), a także udało nam się dotrzeć do szerszego grona odbiorców.
Założyciele Mate academy, źródło: materiały własne Mate academy.
24 lutego ubiegłego roku w Waszym kraju wybuchła wojna. Jak toczyły się losy firmy i zespołu w trakcie ostatnich, niezwykle trudnych dwunastu miesięcy? Wiem, że część zespołu działa z Kijowa, pamiętam wpisy na LinkedIn Olhi, odpowiedzialnej za marketing Waszego startupu, która pracowała z podziemi, ze stacji kijowskiego metra
Gdy rozpoczęła się pełnoskalowa wojna, w pierwszej kolejności upewniliśmy się, że wszyscy pracownicy Mate’a są bezpieczni. Do nauczania wróciliśmy ledwie dwa tygodnie później. I tak, do dziś, przepracowaliśmy rok, niewątpliwie trudny rok, w równym stopniu dla nas, co dla innych ukraińskich firm. Ale musieliśmy przystosować się do nowych realiów, żeby móc wspierać finansowo ukraińskie wojsko w walce z rosjanami, tworzyć miejsca pracy, płacić podatki.
By nie rzucać słów na wiatr: od lutego 2022 roku Mate academy przekazało 230 tysięcy dolarów na potrzeby ukraińskich sił zbrojnych, a także pomoc humanitarną. Pomagaliśmy równolegle – wciąż pomagamy – poszczególnym batalionom poprzez zakup i dostarczanie im niezbędnego sprzętu, m.in. kamizelek kuloodpornych. Co więcej, żołnierze, którzy wstąpili do ukraińskiego wojska po 24 lutego, mogą uczęszczać na nasze kursy dzienne bez żadnych opłat.
Patrząc na 2022 rok z czysto biznesowej perspektywy natomiast, nasz wzrost nie należał do oszałamiających. Szczęśliwie nie okazał się też gorszy od 2021 roku, co, wziąwszy pod uwagę warunki, jest kosmicznym osiągnięciem. Ba! Nasz zespół urósł w tym czasie dwukrotnie, z 60 do 130+ osób. Teraz za cel stawiamy sobie dywersyfikację ryzyka, dlatego wchodzimy na nowe rynki; zaczęliśmy od grup międzynarodowych, zbierając studentów z różnych krajów, a niedawno zawitaliśmy do Polski. Tym sposobem dotarłem do podziękowań. Jesteśmy Wam, Polakom, głęboko wdzięczni. Każdy Ukrainiec – nie przesadzam! – jest wdzięczny, że wspieracie nas w tej walce.
Mimo wojny nadal działacie z Ukrainy. Powiedzcie, jak dostosowaliście swoją pracę do tych ekstremalnych warunków – jak sprawiacie, że codzienna praca jest możliwa?
Przede wszystkim zapewniliśmy zespołowi dobre warunki do pracy. Naszym priorytetem było bezpieczeństwo: ciepło, światło, woda i komunikacja, dlatego stworzyliśmy autonomiczne biuro w Kijowie z własnym schronem przeciwlotniczym; zadbaliśmy też o plan B w postaci wynajętych domów na zachodniej Ukrainie. Pokryliśmy koszty zabezpieczenia pracy zdalnej części zespołu pracującej z innych regionów kraju. Czy to duże wydatki? Owszem, ale to dzięki nim możemy się rozwijać i kontynuować edukację, nawet w tak trudnych warunkach.
Zespół Mate academy w schronie przeciwlotniczym w Kijowie, źródło: materiały własne Mate academy.
Jak trafiliście do Polski, dlaczego wybraliście na pierwszy kraj ekspansji zagranicznej właśnie nasz kraj?
Wspominałem już, że w zeszłym roku uruchomiliśmy grupy międzynarodowe. Uczestniczyli w nich m.in. studenci z Indii, RPA, Wielkiej Brytanii czy krajów UE, w tym z Polski; poznaliśmy przekrój rynku i wyciągnęliśmy wnioski. Polskę wybraliśmy jako pierwszą ze względu na:
- bardzo dobre wyniki Polaków w dotychczasowych grupach,
- duży, aż dwukrotnie większy rynek IT od ukraińskiego,
- brak konkurencyjnych akademii o podobnym modelu biznesowym (ISA), co stawia nas w wyjątkowej pozycji na rynku,
- rezultaty analizy wyników wyszukiwania w sieci i dużego zapotrzebowania na szkolenia IT wśród Polaków.
Zatrudniliśmy lokalny zespół, na czele którego stanął country manager Michał Tucki, były manager operacyjny Bolta. Wspólnie zaczęliśmy lokalizować platformę na j. polski.
Opowiedzcie jak budujecie sieć kontaktów Polsce. Klienci, potencjalni inwestorzy, inne startupy? Online czy bezpośrednio? Jakie są główne kanały reklamowania Mate academy?
Ponieważ na Ukrainie obowiązuje stan wojenny, mężczyźni w wieku od 18 do 60 lat nie mogą wyjeżdżać za granicę. Całą komunikację z Polską budujemy więc zdalnie, z pomocą naszego lokalnego zespołu; zatrudniamy ludzi przez Zooma, a potem, cóż… polegamy na ich opiniach i rekomendacjach.
Co do kanałów natomiast, najważniejsze są dla nas platformy Google’a i Facebooka. Wierzymy, że z czasem przerośnie je marketing szeptany, gdy tylko przekonamy do Mate’a dostatecznie wielu Polaków. Dla kontekstu: obecnie 35% nowych studentów na Ukrainie podejmuje naukę w Mate’cie kierując się właśnie opiniami znajomych.
W czym tkwi dla Was główna trudność wchodzenia na polski rynek?
Polski rynek jest dynamiczny, ale mieliśmy dużo szczęścia z naszymi pierwszymi pracownikami. Jesteśmy pewni sukcesu, tym bardziej, że Polacy są nam bliscy – wartościami i duchem.
Opowiedzcie trochę o Waszym rozwiązaniu. Ciekawi mnie, czym Mate academy różni się w sposobie nauczania od innych kursów online
Naszą misją jest wykształcenie miliona programistów na całym świecie. Chcemy wyposażyć ich nie tylko w wiedzę niezbędną każdemu specjaliście, ale i umiejętności, dzięki którym odnajdą się na rynku pracy.
A wyróżniki? Jeżeli miałbym wskazać jeden, to byłby nim Income Share Agreement. W ramach ISA studenci dziennych kursów Mate zaczynają naukę bezpłatnie, by po czterech miesiącach podjąć pracę w wybranej przez siebie dziedzinie na stanowisku juniora. Przygotowujemy ich równolegle do rozmów rekrutacyjnych, pomagamy przygotować CV, cover letter oraz – w toku zajęć – budujemy portfolio.
Opłaty przychodzą dopiero po zdobyciu pracy. Nasi absolwenci zaczynają wtedy odprowadzać na rzecz Mate’a 12% swojego miesięcznego wynagrodzenia, przez łącznie trzy lata, ciesząc się w tym czasie nielimitowanym dostępem do naszej platformy i wszystkich znajdujących się na niej kursów. Mogą także liczyć na wsparcie specjalistów HR, pomagających w rozwoju kariery.
Dodajmy, że pracę po kursie w Mate znajduje przeciętnie 90% naszych absolwentów. Jeśli ktoś znajdzie się w pozostałych 10% – nie płaci za edukację ani złotówki.
Gdzie znajdują zatrudnienie Wasi absolwenci? Mówicie, że Wasz kurs mogą ukończyć osoby bez wyższego wykształcenia, zastanawiam się więc w jakim stopniu można nauczyć się programowania bez mocnych podstaw edukacyjnych
Około 70% naszych studentów to osoby, które zmieniły zawód – pozbawione wykształcenia technicznego. Marynarze, księgowi, dyrektorzy, sprzedawcy, psycholodzy, fryzjerzy… ta lista nie ma końca, a nie dotarliśmy jeszcze do różnic pokoleniowych. Najmłodsi studenci mają zaledwie 16-17 lat, a najstarszy dotychczas – 54. W Polsce mieliśmy m.in. 21-letniego studenta, Łukasza, który porzucił Biedronkę na rzecz Fathom, gdzie został front-end developerem.
Oczywiście: Fathom to nie jedyne miejsce, gdzie pracują absolwenci Mate’a. Nasi podopieczni trafili choćby do Google, Wix, Sigma Software, Preply, Genesis, Intellias, DataArt, EPAM, a także wielu lokalnych firm w różnych krajach.
Jakie są widełki płacowe programistów-absolwentów Mate academy?
Co istotne, nasi absolwenci mogą liczyć na dobre warunki już na starcie, zgodnie z branżowym standardem. Mowa o kwocie ok. 1 500-1 800 USD miesięcznie dla juniora, 3 500 USD po roku pracy, a 4 700 USD – nawet po dwóch latach pracy.
Czy Mate academy pomogło przekwalifikować się również Ukraińskim obywatelom, którzy na skutek wojny musieli zacząć szukać nowej pracy?
W porównaniu z rokiem 2021, liczba Ukraińców poszukujących możliwości zmiany kariery na tę w IT wzrosła dwukrotnie. Krajowy rynek nie jest jednak dostatecznie chłonny. Dlatego nasi absolwenci, władający angielskim co najmniej na poziomie B1, starają się o pracę również w firmach zagranicznych. Dobrym przykładem jest tu choćby 38-letnia kobieta, która pracowała w sklepie metalowym w Charkowie. Inwazja zmusiła ją do wyjazdu do Niemiec; uczyła się u nas Javy, a obecnie pracuje w niemieckiej, lokalnej firmie Mvneco.
Jakie macie plany na najbliższe 12 miesięcy?
Liczymy, że Polska pokaże pierwsze solidne wyniki już w pierwszym kwartale br. Wkrótce potem planujemy otworzyć kolejne lokalne biuro, tym razem w Rumunii lub Wielkiej Brytanii. A jeżeli mowa o Ukrainie, to skupimy się na powiększaniu zespołu i liczby studentów o 30-40% względem 2022 roku. Oczywiście pod warunkiem, że sytuacja nie ulegnie pogorszeniu.