Do wystartowania z naszym cyklem „Edukacja: formalna czy nieformalna” zainspirowała nas rozmowa z Julią Wojtkowiak („Nie dam się zaszufladkować” – historia Julii Wojtkowiak, która udowadnia, że pasja może zastąpić maturę (Nieszkoła). Chcemy sprawdzić, jakie jest Wasze zdanie w tym temacie. Dlatego zapytaliśmy szereg osób reprezentujących nasz krajowy ekosystem. Ale z chęcią wysłuchamy także Twojej opinii na edukacyjne zagadnienia. Jeśli chcesz się u nas wypowiedzieć, odezwij się!
Jakie jest Twoje wykształcenie?
Ukończyłam studia magisterskie na Akademii Sztuk Pięknych w Katowicach na kierunku Wzornictwo oraz studia podyplomowe UX i Product Design na Uniwersytecie SWPS. Obecnie jestem w trakcie doktoratu wdrożeniowego w obszarze inżynierii biomedycznej na Uniwersytecie Śląskim, a w planach na październik mam studia podyplomowe na kierunku sztuczna inteligencja i robotyka w medycynie na Śląskim Uniwersytecie Medycznym.
Jak wiele zawdzięczasz – w kontekście swojej profesji, zawodu, biznesu – zdobytemu wykształceniu?
Wykształcenie, które zdobyłam na Akademii Sztuk Pięknych, miało ogromny wpływ na to, kim dzisiaj jestem – zarówno jako projektantka, jak i przedsiębiorca. To właśnie tam nauczyłam się uważnie obserwować, słuchać i zadawać pytania, które prowadzą do prawdziwego zrozumienia potrzeb drugiego człowieka. Środowisko ASP ukształtowało mój sposób postrzegania świata i szukania rozwiązań. Zrozumiałam, jak ważny jest dialog i otwartość na feedback. Te kompetencje – dziś absolutnie fundamentalne – przekładają się bezpośrednio na sposób, w jaki rozwijam swój startup. Oczywiście, poza kompetencjami miękkimi, studia dały mi także solidne podstawy techniczne – wiedzę o procesie projektowym, narzędziach, metodach pracy. Jednak w mojej ocenie największą wartością było ukształtowanie sposobu myślenia – analitycznego, ale też kreatywnego, elastycznego i nakierowanego na rozwiązywanie realnych problemów. To, czego nauczyłam się na ASP, nie ogranicza się do pracy projektanta – to uniwersalne umiejętności, które przydają się wszędzie tam, gdzie trzeba tworzyć coś od zera, działać w niepewności, testować i iterować – czyli dokładnie tak, jak wygląda rzeczywistość budowania startupu.
Czy w sytuacji, gdy prowadzisz rekrutację, zwracasz uwagę na wykształcenie kandydatów? Co jest dla Ciebie ważne w tym aspekcie?
W pierwszej kolejności zwracam uwagę przede wszystkim na doświadczenie praktyczne i sposób myślenia kandydata. Wykształcenie może być dobrym punktem startowym, ale w wielu obszarach nie jest decydujące. Znacznie ważniejsze jest dla mnie to, jak ktoś myśli, jak rozwiązuje problemy, jak reaguje na feedback, a także, czy potrafi działać w zespole. To właśnie sposób myślenia i nastawienie często decydują o tym, czy współpraca będzie efektywna i rozwojowa dla obu stron. Dla mnie to kluczowe, bo doświadczony zespół jest zdolny do podejmowania lepszych decyzji, co realnie przekłada się na unikanie kosztownych błędów. Praktyczne doświadczenie ułatwia także i skraca proces wdrażania się w nowe tematy – osoba, która już wcześniej zetknęła się z podobnym kontekstem, szybciej znajdzie się w rytmie pracy i będzie w stanie wnieść wartość od samego początku.
Jakie są niedostatki kształcenia formalnego? Czy można nadrobić je kształceniem nieformalnym, nauką w praktyce?
Trudno odpowiedzieć mi na to pytanie jednoznacznie, ponieważ wszystko zależy od charakterystyki danej dziedziny. W przypadku takich dziedzin jak medycyna, kształcenie formalne ma fundamentalne znaczenie i trudno wyobrazić sobie, by jakikolwiek jego element mógł zostać w pełni zastąpiony nauką praktyczną czy nieformalną. Z kolei w zawodach, w których nie jest wymagany „papier” – jak np. w projektowaniu – uważam, że wykształcenie formalne może być dużą wartością, ale nie jest absolutnie konieczne, by móc zostać profesjonalistą. Znam wielu świetnych projektantów, którzy nie ukończyli studiów, a swoją wiedzę i kompetencje zdobywali samodzielnie – ucząc się przez praktykę, realizując kursy czy uczestnicząc w różnych stażach.
Czytaj także: W żegludze startupem jest i stres, i przygoda – Hanna Harkawy (Ouli)
Z własnego doświadczenia mogę powiedzieć, że w tej dziedzinie nauka przez praktykę ma ogromne znaczenie i w wielu przypadkach może z powodzeniem uzupełniać, a nawet rekompensować braki formalnego wykształcenia. Myślę też, że sposób kształcenia formalnego powinien być systematycznie weryfikowany i dostosowywany do zmian, jakie zachodzą we współczesnym świecie. Uczelnie powinny nadążać za tempem rozwoju technologii i zmieniającymi się realiami rynku pracy – tak, by rzeczywiście wspierać studentów w zdobywaniu praktycznej wiedzy i umiejętności, a nie być w oderwaniu od realiów rynku.
Najlepszy w Twojej opinii sposób na edukację nieformalną, zdobycie praktycznych umiejętności to…?
To w dużej mierze zależy od momentu, w jakim znajduje się dana osoba – czy dopiero wchodzi na rynek pracy, czy może planuje się przebranżowić. Z mojego doświadczenia, najskuteczniejszą formą edukacji nieformalnej jest nauka poprzez realne działania w środowisku zawodowym – na przykład w ramach stażu lub praktyk studenckich.
Niestety, często słyszę, że studenci starają się „zdobyć podpis” za odbycie praktyk, zamiast faktycznie z nich skorzystać. To ogromna strata, bo dobrze zorganizowane praktyki to świetna okazja, by zdobyć różnorodne doświadczenia, poznać realia pracy w zawodzie i zrozumieć, w jakim środowisku najlepiej się odnajdujemy – czy będzie to małe studio projektowe, duża korporacja, przemysł, czy może praca freelance’owa albo własny biznes. Warto wykorzystywać otwartość pracodawców, którzy coraz częściej oferują elastyczne warunki współpracy, dostosowane do planu zajęć studentów. To nie tylko szansa na naukę zawodu od strony technicznej, ale też na poznanie samego siebie jako przyszłego profesjonalisty. Im szybciej dowiemy się, w jakich warunkach pracuje nam się najlepiej, tym bardziej świadomie będziemy kształtować swoją ścieżkę zawodową.
Czytaj także: Ouli: Polski medtech, który zmienia podejście do terapii blizn
Uważam też, że niezależnie od poziomu edukacji formalnej, nie da się uniknąć nauki w praktyce. Studia – choć niezwykle cenne – nie przygotują nas w pełni do realiów pracy na rynku. I moim zdaniem nie do końca taka powinna być ich rola. Uczelnie dają nam solidne fundamenty do wykonywania zawodu i kształtują określone postawy, ale to rynek weryfikuje nasze umiejętności i uczy ich praktycznego zastosowania.
Miałam szczęście studiować na uczelni, która aktywnie współpracowała z przedsiębiorstwami, co znacznie wzbogaciło moje doświadczenie i ułatwiło mi dostęp do rynku już na samym starcie. Myślę jednak, że to wciąż wyjątek, a nie reguła – rola uczelni w łączeniu studentów z biznesem i rynkiem pracy powinna być w moim odczuciu znacznie większa.