Piąta rano, za oknem jeszcze ciemno, a mój Pebble już wibruje, by wybudzić mnie ze snu. Żona przewraca się na bok, dzieciaki spokojnie śpią, pitbull (1,6 kg groźny York) chrapie. Wstaję, bo już nie mogę doczekać się zobaczenia, jak będzie wyglądał dzisiejszy trening. Znowu będę “umierać”. O szóstej zwarty i gotowy lecę na...