Uczniowie mają szansę nauczyć się pracy zespołowej potrzebnej w biznesie – Rafał Flis (Zwolnieni z Teorii)

Dodane:

Kasia Krogulec Kasia Krogulec

Uczniowie mają szansę nauczyć się pracy zespołowej potrzebnej w biznesie – Rafał Flis (Zwolnieni z Teorii)

Udostępnij:

O nowym przedmiocie szkolnym – biznes i zarządzanie – rozmawiamy z Rafałem Flisem, wiceprezesem Fundacji Zwolnieni z Teorii, która przygotowała narzędziownik dla nauczycieli, pomocny w nauczaniu tego przedmiotu.

W szkołach zaczął obowiązywać nowy przedmiot biznes i zarządzenie, który zastąpił dotychczasowe podstawy przedsiębiorczości i przedmioty ekonomiczne. Jedna z największych zmian zakłada pracę zespołową i metodą projektową. Fundacje Zwolnieni z Teorii oraz Empiria i Wiedza do tej pory wysłały tysiące paczek z materiałami pt. “Narzędziownik nauczyciela przedmiotu biznes i zarządzanie”, który ma w tym zakresie wesprzeć kadrę w całej Polsce. Na czym polega ta zmiana i jak przygotować na nią nauczycieli oraz uczniów?

Nowy przedmiot w szkole: biznes i zarządzanie – Czy ma go kto uczyć? Kiedy chodziłam do liceum, a był to jakiś kawałek czasu temu, przedsiębiorczości uczyła pani od geografii, która z biznesem nie miała nic wspólnego. Jak to teraz wygląda?

Rafał Flis: Biznesu i zarządzania będą uczyć dotychczasowi nauczyciele podstaw przedsiębiorczości, którzy zostaną także dodatkowo przeszkoleni między innymi przez Fundację Zwolnieni z Teorii z najważniejszych zmian, jakie różnią podstawę programową podstaw przedsiębiorczości i nowy przedmiot biznes i zarządzanie.

Taka najważniejsza zmiana to praca zespołowa, praca w grupie i zarządzanie projektami. Aż 30% czasu w ramach tego przedmiotu ma być poświęcone na kształtowanie kompetencji przyszłości, które eksperci określają jako 4K: kooperacja, kreatywność, krytyczne myślenie i komunikacja. Aby zdobywać te kompetencje, trzeba odejść od dotychczasowej metody słuchania bądź czytania i zacząć stosować metodę uczenia się przez doświadczenie. To jest najnowszy trend w edukacji. Ustawodawca wprowadzający przedmiot stawia właśnie na tę bardzo skuteczną metodę uczenia się. Uczniowie będą w grupach realizować prawdziwe projekty, takie jak pikniki sąsiedzkie, szkolenia dla seniorów – jak nie dać się oszukać przez telefon, biegi charytatywne, czy nawet edukacyjne aplikacje na telefon.

Uczenie przez doświadczenie obejmuje tylko nowy przedmiot. A co z tymi starymi?

Już słychać zapowiedzi, że to podejście jest jaskółką zmian i w przyszłym roku ministerstwo zabiera się do odchudzania pozostałych podstaw programowych właśnie po to, żeby zrobić więcej miejsca na współpracę, budowanie relacji rówieśniczych, relacji z najbliższym otoczeniem szkoły, ze społecznością, z taką “małą ojczyzną” (PAP).

Będzie można więc wychodzić poza mury szkoły nie tylko w ramach tego najbardziej biznesowego przedmiotu, od którego te zmiany się zaczynają, ale pewnie w przyszłości także w ramach geografii, fizyki czy angielskiego. To jest podejście świetnie znane z Finlandii i z krajów, które osiągają najlepsze wyniki, jeżeli chodzi o edukację.

Skąd wiemy, że projekt zespołowy rzeczywiście przekłada się na kompetencje 4K?

Niezależna Pracownia Badawcza Stocznia przeprowadziła badania na zlecenie Polsko-Amerykańskiej Fundacji Wolności, w której sprawdzano, jaki jest poziom doświadczenia zawodowego młodych ludzi w tym samym wieku, którzy zrealizowali projekt społeczny, a jaki jest tych, którzy nie zrealizowali. Średnia dla Polski, dla dwudziestodwulatków wynosi 56% – czyli taki procent ma ze sobą pierwsze doświadczenia zawodowe. I aż 84% dwudziestodwulatków, którzy zrealizowali swój własny projekt społeczny, ma ze sobą również pierwsze doświadczenia zawodowe. To jest właśnie różnica, która pokazuje, jak wielkim kopem na starcie kariery zawodowej jest zrealizowanie choćby jednego projektu zespołowego i pokonanie wszystkich wyzwań, które stoją po drodze.

Obecnie mnóstwo nastolatków jest dosyć przedsiębiorczych i to z dużym powodzeniem. Wystarczy spojrzeć na tiktokerów czy youtuberów. Bardzo młodzi ludzie tworzą już profesjonalne – często płatne – eventy dla startupowców. Młoda osoba, która chce spróbować zarabiać pieniądze, ma ten drive w sobie i sama poszuka potrzebnych informacji. Nie wszyscy będą zakładać swoje firmy, bo nie wszyscy się do tego nadają. Na przykładzie mojej klasy mat-fiz, która była najlepsza w szkole – firmę założyły 2 osoby (a można byłoby się spodziewać, że to będzie połowa).

Poruszyła Pani kilka wątków. Po pierwsze tylko wersja podstawowa przedmiotu jest dla wszystkich uczniów, natomiast rozszerzenie, które będzie wymagało realizacji prawdziwego projektu – będzie do wyboru dla tych, którzy będą chcieli.

Druga sprawa, te kompetencje przedsiębiorcze jak najbardziej można kształtować. To nie jest tak, że trzeba się urodzić przedsiębiorcą albo w rodzinie przedsiębiorców. To na pewno pomaga, kiedy można patrzeć na przedsięwzięcia rodziców albo wujka czy cioci, którzy już prowadzą jakiś biznes, ale to są kompetencje, których można się nauczyć.

Ciężko zrobić coś w pojedynkę w tych czasach. Sprawy są zbyt złożone. Często innowacje dzieją się na pograniczach, w miejscach, w których stykają się dotychczasowe jakoś zdefiniowane dziedziny. I tu wymagana jest właśnie współpraca. I co ważne, nie potrzebują jej tylko przyszli startupowcy, menedżerowie wielkich firm, czy posiadacze tradycyjnych biznesów. To są kompetencje, które są uniwersalne. Nawet poszukiwanie pracy jest pewnym małym projektem, tak samo jak wesele czy rodzinna wycieczka, prawda? I to są uniwersalne kompetencje, które przydadzą się każdemu w dorosłym życiu.

Jak pan ocenia pomysł wprowadzenia tego przedmiotu?

My od dawna postulowaliśmy, żeby kompetencje przyszłości miały swoje odzwierciedlenie w systemie, bo jeżeli czegoś nie ma na egzaminie, to potem nie ma tego w trakcie czterech lat szkoły średniej. I niestety teraz jest tak, że przez pierwsze dwie dekady życia młodych obywateli przyzwyczajamy ich, że każdy sukces jest efektem indywidualnej pracy, pracy w pojedynkę. Mały Staś na kartkówce z polskiego musi sam zdobyć dobrą ocenę. Potem promocja do kolejnej klasy to też samodzielna praca. Podobnie jest z maturą. We współczesnej gospodarce potrzebujemy ludzi, którzy potrafią współpracować, a nie uczyć się w pierwszym miesiącu pracy, że nie chodzi teraz o samodzielną pracę, którą będzie oceniał szef, tylko właśnie o współpracę ze wszystkimi członkami zespołu.

Czy w programie tego nowego przedmiotu jest coś takiego jak zarządzanie własnymi finansami, czy nadal o tym jest cicho w polskim szkolnictwie?

Tak, takie obszary jak zarządzanie finansami osobistymi są w programie.

Aż 70% nauczycieli boi się tej zmiany i tego, że nie podoła prowadzenia nowego przedmiotu – szczególnie obszaru Design Thinking.

Tak, będą elementy Design Thinking i podejścia iteracyjne do tworzenia produktów i usług. To też jest wielka zaleta tej reformy. Ale rzeczywiście największa obawa nauczycieli i nauczycielek jest związana ze zmianą paradygmatu. Otóż w ramach tego przedmiotu nie będzie już horyzontalnego podejścia, gdzie nauczyciel mówi każdemu uczniowi, co ma robić, odpytuje pojedynczo czy daje konkretne wskazówki. Teraz będzie podejście, w ramach którego uczniowie sami działają w zespołach i tylko jeśli sobie z czymś nie radzą, kiedy konflikt w zespole jest zbyt duży, kiedy potrzebują wsparcia, wtedy zwracają się do nauczyciela, którego zadaniem jest wesprzeć ich, ale absolutnie nie zabierać im inicjatywy i nie wykonywać za nich zadań. Uczniowie mogą popełniać błędy, bo w ten sposób człowiek się uczy – właśnie przez doświadczenie.

Dziś przeczytałam, że brakuje aż pięćdziesiąt tysięcy nauczycieli w polskich szkołach. Czy pomimo tego, ta rewolucja w szkolnictwie ma szansę powodzenia?

My widzimy spore szanse na powodzenie. Zresztą jesteśmy bardzo zaangażowani. Stworzyliśmy narzędziownik dla nauczycieli biznesu i zarządzania właśnie po to, żeby wesprzeć ich w tym wielkim wyzwaniu.

Amerykanie jakiś czas temu odkryli, że nie ma kto uczyć programowania. I wymyślili, że stworzą egzoszkielet, jak dla superbohatera, albo żołnierza, który jest w stanie w takim kombinezonie przenieść 300 kilo amunicji – czyli narzędzia, które wyposażą nauczyciela dowolnego przedmiotu, żeby kształtował dzieciaki w nauce programowania, tworzenia algorytmów – nawet jeżeli sam nie jest programistą.

I my to podejście trochę przenieśliśmy do Polski i pomyśleliśmy, co by było, gdyby każdy nauczyciel był w stanie pomóc kształtować kompetencje przedsiębiorcze u swoich uczniów, nawet jeżeli nie miał nigdy do czynienia z biznesem, czy nawet z zarządzaniem ryzykiem i pracą w zespole. I dlatego opracowaliśmy narzędziownik –  taki właśnie egzoszkielet dla nauczyciela, który przygotuje go do wyzwania związanego z prowadzeniem pracy zespołowej uczniów.

Czy możemy coś więcej powiedzieć o tym narzędziowniku? Jak on jest dystrybuowany?

To jest pakiet holistycznie zaprojektowany przez nas, na podstawie badań nauczycieli i wskazanych przez nich potrzeb. Składa się z takich elementów jak fizyczna paczka, którą wysyłamy do każdego nauczyciela, który się zarejestruje na stronie naszej kampanii.

Ten starterpack zawiera scenariusze lekcji, gry planszowe dla uczniów, które w atrakcyjny sposób pozwolą rozpocząć lekcje poświęcone pracy zespołowej, także poradniki i wiele innych bardzo przydatnych materiałów.

Starterpackowi towarzyszy szkolenie online, które trwa tylko godzinę, a pozwala poznać najważniejsze elementy zarządzania projektami i najważniejsze wskazówki, jak w atrakcyjny i skuteczny sposób wykorzystać pracę zespołową na lekcjach biznesu i zarządzania.

Trzeci element to platforma internetowa, która daje możliwość monitorowania projektów uczniów, którzy realizują swoje własne projekty zespołowe.

Narzędziownik jest darmowy?

Tak, jest darmowy. Stworzyliśmy go dzięki współpracy szerokiej koalicji biznesu, mediów, uczelni biznesowych i administracji rządowej.

Czy nie uważa Pan, że te dodatkowe zadania dla nauczycieli, jak właśnie ten przedmiot, nie spowoduje ich protestu i w efekcie dalszego exodusu nauczycieli ze szkół?

To prawda, że jest to fundamentalna zmiana sposobu pracy z uczniami, dlatego tak ważne jest, żeby wspierać nauczycieli. Zajmuję się edukacją od wielu lat i nie widziałem jeszcze reformy, tak szeroko konsultowanej i wspieranej przez całe środowisko ekspertów, NGOs-ów i biznesu. I to jest ważne, że wszyscy stworzyli tę koalicję ponad podziałami.

Niemniej wciąż uważam, że nauczyciel to jest zawód przyszłości. Jeden z tych zawodów, które choć będą musiały się diametralnie zmienić w XXI wieku, to pozostaną bardzo potrzebne.

My pracujemy z nauczycielami od lat i wiemy, że to, co trzyma ich w tym zawodzie, to więź z uczniami. Uczucie, że naprawdę wspierają prawdziwy rozwój uczniów, więc myślę, że więcej nauczycieli będzie chciało odejść przez to, że musi dyktować encyklopedię, albo przygotowywać do bezsensownych kryteriów testowych z polskiego, niż dlatego, że wspiera swoich uczniów w realizacji prawdziwych projektów zespołowych. Po reformie, będzie to dużo bardziej wdzięczna praca.

Nowy przedmiot zmienia relacje z “belfer – podporządkowany uczeń” na “sojusznik – grupa uczniów”, która robi coś pożytecznego dla okolicy, a nauczyciel w tym wspiera wtedy, kiedy zostanie o to poproszony.

Czy były robione jakieś badania, czy ten przedmiot w swojej pierwotnej formie (podstawy przedsiębiorczości) miał przełożenie na to, jak potem uczniowie radzili sobie w życiu zawodowym, biznesowym? Bo teraz historia z osobami odpowiedzialnymi za biznes i przedsiębiorczość się powtarza. Obawiam się, że jeśli takiego przedmiotu uczy osoba, która w życiu nie miała nic wspólnego z biznesem, to jest trochę jak uczenie baletu na podstawie podręcznika, bez pokazywania ćwiczeń i co najważniejsze – bez umiejętności ich korygowania i dawania rzetelnych wskazówek.

Podstawy przedsiębiorczości powstawały dawno, dawno temu i nawet twórcy tego przedmiotu z tamtych czasów od wielu lat apelowali o zmiany, bo to była po prostu  makroekonomia – wiedza dla ekonomistów. To nie miało niestety wiele wspólnego z kształtowaniem postaw przedsiębiorczych. Tak jak każdy inny przedmiot – było tylko teoretycznie.

Nie znam takich badań, ale idę o zakład, że jeśli były, to nie wypadł ten przedmiot dobrze. Ale nowy przedmiot ma tą istotną różnicę, że nie tylko w podstawie programowej zarezerwowano czas na nauczenie się przez doświadczenie, ale też bardzo konsekwentnie powiedziano, że ci, którzy wybiorą rozszerzenie, będą mogli na maturze zdawać ten przedmiot i 30% oceny maturalnej będzie za pracę zespołową, z realizacji prawdziwego projektu. To jest absolutny game changer. Pierwszy raz państwowe egzaminy nie będą polegały tylko na niesławnym 3Z – “zakuć, zdać, zapomnieć”. Zamiast podejścia 3Z będą kształtować kompetencje 4K.

Co według Pana jeszcze by się przydało zmienić w polskim szkolnictwie? Wiem, że tego jest ogrom, ale ograniczmy się do jednej rzeczy.

Sporo się mówi o tym, żeby zmienić zasady oceniania, że nie powinny one służyć pogłębianiu różnic czy zwiększeniu niepewności młodego człowieka. Powinno być to ocenianie kształtujące, wykorzystujące możliwość pokazania dobrych, mocnych i słabych stron ucznia. Nie powinniśmy przyzwyczajać młodych ludzi, że ich ocena, a w konsekwencji poczucie własnej wartości pochodzi z zewnątrz, od innych ludzi. Sami o sobie powinni być przekonani, że potrafią coś dobrze zrobić, a więc mieć wewnętrzne źródło poczucia własnej wartości. Teraz jest odwrotnie i żeby zmienić to szkodliwe przyzwyczajenie, trzeba zmienić system oceniania. I myślę, że te zapowiedzi (PAP), żeby odchudzać podstawy programowe, to jest właśnie odważny krok w bardzo dobrą stronę. Największym szkodnikiem są rankingi, bazujące na ocenach za uczenie się na pamięć – tzw. 3Z. Jak najszybciej trzeba je zastąpić nie-hierarchicznym zestawieniem szkół, w których uczniowie czują się dobrze i rozwijają kompetencje przyszłości – 4K.

Czy w tym nowym programie szkoły będą jakoś specjalnie przystosowywane? Bo jednak prace zespołowe nie kojarzą się z siedzeniem w ławkach po dwie osoby. Czy coś się zmieni w tym kierunku?

Przede wszystkim reforma zakłada, że te projekty mają wychodzić poza mury szkoły, więc to nie jest tak, że spotkania zespołu projektowego będą musiały się odbywać zawsze przy nauczycielu w przestrzeni szkoły, ale uczniowie będą mogli się spotykać w każdym innym dowolnym miejscu. Te prace wymykają się tradycyjnym ramom 45-minutowych lekcji.

Część tej pracy będzie się odbywała w godzinach szkolnych, ale część będzie się mogła odbywać także poza godzinami lekcyjnymi, tak jak na przykład wystąpienie w mediach, czy też w innej przestrzeni niż szkoła.

Chcę jeszcze jedną rzecz podkreślić – pracujemy od 10 lat z młodymi ludźmi i zastanawialiśmy się, gdzie jest ten magic moment, coś, co sprawia, że naprawdę oni się uczą.

Z historii naszych uczestników i uczestniczek dowiedzieliśmy się, że jest taki moment – kiedy np. starają się zdobyć pierwszych sponsorów czy partnerów swego projektu, sytuacja, w której pragną wdrożyć jakiś prawdziwy cel. Piszą w związku z tym pierwsze maile w życiu. I te maile często wyglądają jak rozprawka na polski. Wstęp, rozwinięcie, zakończenie. No i łatwo sobie wyobrazić, że to nie takie proste, by uzyskać wiele odpowiedzi na ten rodzaj cold mailing.

Ale często dostają odpowiedź, która brzmi: “nie pisz maila na trzy metry, ale napisz mi jednym zdaniem, jak mogę wam pomóc, co mogę dla was zrobić, podoba mi się to, co robicie”. I to jest magic moment, w którym oni się uczą. Wskazówki, otrzymane w tej bardzo ważnej dla nich chwili zapamiętują do końca życia – to właśnie ta magia wychodzenia poza mury szkoły, uczenia się przez doświadczenie.

 

The Village otwiera marketplace: ,,Airbnb ze żłobkami i przedszkolami’’

Linguido wykorzystuje AI do automatycznego tworzenia spersonalizowanych materiałów do nauki języków

AIP Seed inwestuje w EduCat – marketplace dla chcących studiować za granicą