Jak to się robi? Zdradźcie ten sekret, jak w tak krótkim czasie podbija się Kickstartera?
Hubert: Kickstarter to tylko wisienka na torcie, bo my tak naprawdę zaczęliśmy całą komunikację i budowanie naszej marki w internecie w połowie roku 2023, gdy zaczęliśmy publikować pierwsze treści. Nie ukrywam, że to była droga dość skomplikowana i z wybojami. Na początku tych zasięgów nie było.
Próbowaliśmy wielu rzeczy. Docenialiśmy każdą osobę, która zainteresowała się modue bądź stwierdziła, że nasze rozwiązanie to game changer i chce mieć je u siebie na biurku. Zapraszaliśmy te bardziej zaangażowane osoby do naszej społeczności na Discordzie. I tam rozmawialiśmy z nimi, pytaliśmy i zachęcaliśmy do tego, żeby wymieniali się swoimi doświadczeniami. Krok po kroku, udało się nam zrobić na TikToku pierwszego virala.
Wszystkie nasze treści i traffic, który zebraliśmy przed startem kampanii na Kickstarterze, były w pełni organiczny. Nie wydaliśmy ani złotówki na marketing digitalowy czy promocję. Oczywiście, po odpaleniu Kickstartera i po pierwszych sukcesach, zaczęliśmy działać z płatnymi reklamami. Ale wszystko, co zrobiliśmy do Kickstartera było formą organiczną.
Za Waszym sukcesem stoi Wasza autentyczność i to, że do Kickstartera dochodziliście etapami?
Hubert: Na przygotowaniach do Kickstartera zjedliśmy zęby. Spotykaliśmy się z wieloma osobami, które realizowały takie projekty, pytaliśmy ich o know-how. Ciężko jest zrealizować udaną kampanię Kickstartera, nie mając swojej audiencji. Czyli ludzi, którzy już poznali projekt i po prostu, najzwyczajniej w świecie jarają się nim. Dlatego przed rozpoczęciem kampanii, to do naszych kochanych moduersów, bo tak nazywamy nasze community, wysłaliśmy dziesiątki maili z informacjami o naszych planach na Kickstartera.
Ważne jest też to, że byliśmy cały czas dostępni. W trakcie pierwszych 48-72 godzin kampanii niektórzy z naszej społeczności wprost nie dowierzali, że my odpisujemy dosłownie na każdą wiadomość, nieważne na której platformie zostanie ona zadana, czy na Instagramie, czy na TikToku. czy na Discordzie. Potrafiliśmy odpowiedzieć na każde pytanie, byliśmy zawsze obok nich i zawsze gdzieś tam potrafiliśmy powiedzieć coś więcej. Działaliśmy 24/7.
Stworzyliśmy tak zwane integracje pomiędzy platformami: gdy ktoś dokonywał zakupu na Kickstarterze, to mógł wypełnić Formsa i na Discordzie dostawał specjalną rolę, z napisem backer. To sprawiało, że osoby obserwujące nas na Kickstarterze widziały, że nie tylko sprawnie poruszamy się po digitalowym środowisku, ale potrafimy to wszystko ze sobą połączyć. Ludzie docenili to, że potrafimy się nimi zaopiekować.
Jakub: Bardzo zależało nam na tym, żeby ta ostateczna forma naszego produktu powstała we współpracy z osobami, które finalnie będą tego produktu używać. Nasz kontroler to modułowa konsola. Składa się z magnetycznych bloków. Zadbaliśmy o to, żeby społeczność, którą zbudowaliśmy na Discordzie miała opcję wybrania z jakich modułów i w jaki sposób będzie korzystać w przyszłości.
Przy sobie trzeba mieć społeczność. Ale warto mieć też materiały marketingowe. Pod tym kątem Wasza strona na Kickstarterze zaskakuje pozytywnie.
Hubert: Duże zainteresowanie wzbudza film. Otrzymaliśmy wiele gratulacji, że wygląda świetnie. Nie byłoby tego efektu, gdybyśmy wśród naszych kolegów nie mieli profesjonalistów. Jedną z takich osób, która nam pomagała przy filmie jest Randall, szeroko znany na polskim YouTubie.
Jeżeli chodzi o rendery, to mieliśmy specjalistów, którzy wcześniej realizowali takie rzeczy. Całość jest więc efektem pracy grupy osób, a nie agencji, które takie rzeczy robią zawodowo. Każda postać z naszego zespołu włożyła dużo serca w pracę i dowieźliśmy coś, co się po prostu podoba.
Jakubie, czy modue to Twoje pierwsze biznesowe przedsięwzięcie?
Jakub: Od młodości pracuję w firmie dostarczającej sprzęt informatyczny do przedsiębiorstw. To doświadczenie na pewno bardzo dużo dało mi w tym kontekście czysto administracyjnym tego projektu. To znaczy na starcie wiedziałem, że istnieją faktury kosztowe, że istnieją faktury zakupowe, że trzeba prowadzić magazyn. Miałem więc taki gruntowny background administracyjny.
Jeżeli chodzi o samą produktową stronę, to wcześniej pracowałem w firmie produkującej lasery dla medycyny. Były to urządzenia, których wiązki laserowe wykorzystywane są do leczenia różnego rodzaju schorzeń. Te dwa główne doświadczenia miały kluczowy wpływ przy rozwoju tego projektu.
Skąd wziął się modue?
Jakub: Pewnego wieczora w styczniu 2020 roku siedziałem przy biurku i grałem w strzelankę Counter-Strike. Podczas rozgrywki słuchałem muzyki. W pewnym momencie zaczęło mi bardzo przeszkadzać, że muzyka jest za głośna. Chciałem ją przyciszyć. Tyle żeby dokonać tego trywialnego procesu, musiałem zamknąć grę, wyjść z niej, wykonać sześć kliknięć, tylko po to, żeby przesunąć suwak od Spotify czy innej aplikacji, która odtwarzała w tym momencie dźwięk. Od razu po wykonaniu tej czynności zacząłem szukać w internecie rozwiązania, które mogłoby ten problem rozwiązać.
Ku mojemu zaskoczeniu, nie udało mi się znaleźć takiego sprzętu, takiego interfejsu, który dałby mi taką możliwość. Napisałem o tym do mojego przyjaciela Piotra, z którym kiedyś działaliśmy w modelarstwie, a później studiującego elektronikę na Politechnice Warszawskiej. Wspólnie zaczęliśmy działać i rozwijać ideę takiego kontrolera. Na początku był to czysto hobbystyczny projekt, później – gdy dostałem feedback, że inni borykają się z tym problemem – ta nasza współpraca przekształciła się w poważniejsze przedsięwzięcie.
Od pomysłu do gotowego kontrolera droga daleka. I nie każdy w taką podróż odważyłby się wyruszyć. Co sprawiło, że akurat Wy zbudowaliście team wokół tego pomysłu i postanowiliście: panowie, let’s do it.
Hubert: Koledzy przyszli do mnie z prototypem i powiedzieli: „patrz Hubert, chcemy to jakoś sprzedać, może byś nam pomógł?”. Zapytałem, czy rozmawiali z kimś, kto mógłby takiego kontrolera potrzebować. „Nie, rozmawiamy tylko z pięcioma osobami w swoim gronie i tyle”. Zaproponowałem więc zrobienie badań marketingowych.
Udało się nam zidentyfikować podstawowe typy użytkowników modue. Następnie porozmawialiśmy z grupami osób, które mogłyby korzystać z kontrolera. Później kolejny szereg badań, które doprowadziły nas do miejsca, w którym dzisiaj jesteśmy.
Do naszej grupy docelowej należą gracze – osoby takie jak my. Są content creators, czyli twórcy internetowych treści: streamerzy, osoby montujące filmy, pasjonaci fotografii. Są również gadżeciarze, czyli ci, którzy mają smart home i chcą na przykład sterować żarówkami w pokoju bez konieczności wyciągania smartfona z kieszeni. Ostatnią grupą, do której chcemy dotrzeć, a którą mamy najmniej zbadaną, są osoby pracujące zdalnie.
Wspomniałeś Jakubie, że Twój pomysł pojawił się w styczniu 2020 roku. Prace trwają już cztery lata. Jak wspominasz ich intensywność?
Jakub: Natężenie w ostatnim roku jest znacząco wyższe niż było na początku. Na samym starcie tego projektu było to tak naprawdę poboczne zajęcie. Od początku wiedzieliśmy, że chcielibyśmy to pokazać światu, ale nie wiedzieliśmy, jak do tego podejść od strony biznesowej. Ja z Piotrem oraz z osobami z zespołu, które do nas dołączały skupialiśmy się czysto na produkcie. Nie patrzyliśmy tak naprawdę w ogóle na biznesową stronę tego przedsięwzięcia. Mieliśmy jeden główny cel, musimy zrobić prototyp, który będzie działał.
W 2022 roku zorientowaliśmy się, że do tworzenia prawdziwego biznesu nie wystarczy nam tylko studenckie kieszonkowe. Zaczęliśmy intensywnie poszukiwać finansowania dla naszego projektu, rozglądać się za inwestorem, który mógłby nam pomóc. Wtedy też do projektu dołączył Hubert. Wytłumaczył nam, co to jest pitch deck, co to jest model biznesowy i jak do naszego pomysłu podejść od strony biznesowej.
To był pierwszy rok tak intensywnej pracy. Wtedy mieliśmy takie momentum. Największą chęć do działania, do jak najszybszego pokazania tego światu. A później nasze prace znacząco przyspieszyły w momencie, kiedy udało nam się uzyskać finansowanie.
Czy w ciągu tych 4 lat mieliście taki moment, że stwierdziliście, że to za dużo, nie mamy już siły, nie widzimy końca, po prostu chyba z tego zrezygnujemy.
Hubert: W momencie, kiedy zaczynaliśmy szukać tego finansowania – a był to początek roku 2022 – było bardzo ciężko. Nie robiliśmy tego wcześniej, nie znaliśmy się na tym. Nasze rozmowy z potencjalnymi inwestorami były ciężkie. Dostawaliśmy trudne pytania. Każde spotkanie wymagało nowych przygotowań, kolejnego researchu, opracowanie nowego modelu biznesowego, nowej tabelki w Excelu. Po takich negocjacjach brakowało energii czy siły, żeby gdzieś tam się podnieść i pójść dalej. Dlatego nasza droga od – załóżmy –prototypu prawie już gotowego do pokazania światu do momentu pozyskania finansowania była obarczona dużą ilością wzlotów i upadków.
Jakub: Moment krytyczny to faktycznie był ten rok 2022, kiedy poszukiwaliśmy finansowania. Nazywam ten czas fazą lodówkową. Zespół trochę stracił już to bazowe momentum. Na początku czuliśmy taką dobrą energię: myśleliśmy, że jesteśmy startupem, mamy wspaniały pomysł do dowiezienia, razem podbijemy świat. Ale przez to, że przez te pierwsze dwa lata naszej działalności pominęliśmy ten aspekt biznesowy, to właśnie w 2022 roku pojawiła się taka faza lodówkowa. Nie mieliśmy jeszcze środków na doinwestowanie projektu.
Kto stworzył wizję tego produktu, kto doprowadził modue do tego kształtu, w jakim widzimy go teraz?
Hubert: Chłopaki robili przez prawie dwa lata prototypy tego urządzenia. Powstało wiele wersji modue. Gdybyśmy chcieli kiedyś zbudować muzeum naszego kontrolera, to naprawdę już byłoby co pokazywać. Na naszym Instagramie można zobaczyć prototyp modue. Autorem projektu jest Kuba. Ma on sznyt estetyczny i lubi w tym siedzieć. Potrafi znaleźć rozwiązania w dobrym smaku. W samym modue jest sporo matematyki: trzeba było zachować dobre proporcje. To są długie godziny spędzone w programie Fusion 360. Każdą z wersji drukowaliśmy na drukarkach 3D, sprawdzaliśmy jak to będzie wyglądało, weryfikowaliśmy, czy wybrany kąt jest dobry, jak to będzie ze sobą wspólnie grało.
Jakub: W takich produktach hardware, tworzonych szczególnie przez mniejsze przedsiębiorstwa, a nie przez jakieś korporacje jak Apple czy Logitech, ta swoboda designerska jest bardzo ograniczona. Projektant musi często dopasować się do części elektronicznych, które istnieją już na rynku. To nie części muszą dopasować się do projektanta, tak jak to ma miejsce właśnie w takich korporacjach. Przykładem są wyświetlacze. Nie jesteśmy sobie w stanie pozwolić na stworzenie wyświetlacza, który będzie miał dowolne wymiary. Musimy dopasować się do takiego wymiaru, który już istnieje. Wyprodukowanie customowego, dobieranego do potrzeb produktu wyświetlacza w technologii, z której korzystamy, kosztuje ogromne pieniądze. W najbliższych miesiącach planujemy także testy już rzeczywistego, wyprodukowanego rozwiązania przed masową produkcją u naszych użytkowników końcowych.
Skoro już mówimy o tym designie, trudno pozbyć się wrażenia, że taki kontroler wymaga nieziemskich umiejętności, żeby nauczyć się nim posługiwać. Ile rąk potrzeba do jego obsługi?
Hubert: Istnieją urządzenia z niższej półki, są też urządzenia z bardzo wysokiej półki, czyli takie rozwiązania profesjonalne. Brakowało nam takich urządzeń pośrodku, czyli że nie jest to jeszcze superprofesjonalna konsoleta. Dlatego powstał modue. Z perspektywy użytkownika wygląda to tak, że ma on do dyspozycji w tym momencie 4 moduły. Moduł pierwszy jest modułem w pełni dotykowym, jest to po prostu ekran na filmy czy widżety, podobnie jak to jest na smartfonach. Drugim modułem jest moduł Slide, czyli potencjometr również z ekranem dotykowym na dole. Potem mamy moduł Click z czterema przyciskami mechanicznymi i jednym tak zwanym Magic Switchem. Ostatni moduł to Spin, czyli trzy pokrętła.
W trakcie badań przekonaliśmy się, że osoby te będą po prostu korzystać z tej konsoli jako dodatkowe urządzenie na biurku, to znaczy oprócz myszki i klawiatury postawią sobie moduł i będą z tego modułu korzystać jak z takiej trzeciej ręki. Modue to trzecia opcja, czwarty monitor. Coś, do czego obsługi potrzeba jednej ręki.
Proponujecie moduły dla graczy, podcasterów. Jest także osobna linia dla muzyków czy ludzi, którzy chcą tą muzyką zajmować się bardziej profesjonalnie. Wciąż jesteście w kontakcie z tymi grupami, do których te produkty kierujecie?
Hubert: Uruchomiliśmy platformę feedback.modue.com, umieszczając na niej roadmapę ze wszystkimi integracjami, które bądź wprowadzamy, bądź dopiero planujemy wprowadzić. Wszystkie osoby z naszego community mają otwarty dostęp do tej platformy, mogą tam zostawiać swoje pomysły. Mogą też proponować swoje integracje. Mamy na Kickstarterze taki wytyczony cel: 500 tysięcy euro. Gdy zbierzemy tę kwotę, zabieramy się za research i development kolejnego modułu, jakim będzie OneXLR. Stworzyliśmy go w oparciu o bazowe założenia, które powstały właśnie po wywiadach z użytkownikami. Chcemy też, aby panel frontowy OneXLR powstał we współpracy z użytkownikami czy inwestorami, osobami, które nam zaufały na Kickstarterze. To takie charakterystyczne dla nas podejście, aby do każdego procesu rozwoju produktu spróbować zaangażować naszą społeczność. Żeby to właśnie ona mogła razem z nami tworzyć modue.
Swój kontroler reklamujecie hasłem: centrum sterowania wszechświatem. Czy możliwości modue gdzieś się kończą?
Hubert: Jeszcze do niedawna myślałem, że te ograniczenia są dość spore. Zmieniłem zdanie, gdy dostałem kilka propozycji wykorzystania modue. Ot chociażby kontrolowanie światła w kościele za pomocą modue albo zmiana slajdów z tekstami pieśni śpiewanych podczas mszy.
To wszystko teoretycznie jest możliwe, jeżeli otworzymy API. A taki mamy plan na przyszłość: otwarcie API dla użytkowników pozwoli im na pisanie mniej popularnych funkcjonalności. Zdajemy sobie sprawę, że nasza kreatywność przy tworzeniu modue była ograniczona. Stąd nasza chęć, aby bardziej pomysłowym osobom pozwolić na pełne dopasowanie modue do własnych potrzeb.
Jeśli to faktycznie jest tak wszechstronne i potężne urządzenie, to może zacząć się trochę obawiać jego działania?
Hubert: Nasz kontroler nie jest połączony ani przez Wi-Fi, ani przez Bluetooth. Możliwe, że to się kiedyś w przyszłości zmieni, natomiast dzisiaj modue wymaga podłączenia kablem do sprzętu. Mamy w zespole specjalistów od cyber security, którzy będą pomagać nam w tym, żeby modue był odporny na wszelakie strzały.
Jak widzicie rozwój moduł pod kątem współpracy z producentami sprzętów AGD?
Hubert: Na pewno zastanawialiśmy się nad tym, czy nie byłoby fajnym pomysłem powiesić modue po prostu na ścianie jako swego rodzaju element naszego smart home’u. W tym temacie rozmawialiśmy tylko z firmami audio. Na ten moment żyjemy kampanią na Kickstarterze. Mamy szersze plany na przyszłość, ale póki co nie chcemy odkrywać wszystkich naszych kart. Mogę zdradzić tylko tyle, że naszym projektem na pewno powinny zainteresować się osoby związane z audio.
Jakub: Teraz wprowadzany jest tak zwany protokół Matter. To protokół, który będzie standaryzował wszystkie połączenia urządzeń, jeżeli chodzi o smart home. Na naszej roadmapie mamy ten protokół i chcielibyśmy go wspierać w przyszłości. Myślę więc, że ta komunikacja pomiędzy różnymi sprzętami RTV czy AGD przy użyciu modue będzie możliwa właśnie z zastosowaniem protokołu Matter, który ma ustandaryzować i pozwolić na integrację de facto wszystkich urządzeń inteligentnego domu.
Dzięki za rozmowę.