Z rozwiązania tej polskiej firmy korzystają filmowcy z Hollywood. Rozmawiamy z jej współtwórcą

Dodane:

Artykuł sponsorowany Artykuł sponsorowany

Udostępnij:

ACR Systems jest producentem zaawansowanych technologicznie stabilizatorów do kamer, z których korzystają operatorzy na całym świecie – m.in. podczas produkcji filmowych realizowanych w USA. O projekcie rozmawiamy ze współtwórcą i dyrektorem technologicznym ACR Systems Maxem Salamonowiczem.

Na zdjęciu: gimbal ACR Systems | fot. materiały prasowe 

ACR Systems to Pana pierwszy projekt? 

Na pewno pierwszy w tej skali. Od zawsze interesowałem się robotyką i ciekawymi rozwiązaniami technologicznymi. Dotychczas na gimbale poświęciłem blisko cztery lata swego życia i widzę, że nieprędko skończy się mój entuzjazm. Zostało jeszcze wiele rozwiązań do wynalezienia i wyprodukowania.

Czym zajmował się Pan wcześniej?

Większość życia przepracowałem jako informatyk i praktycznie od zawsze prowadziłem firmę. Miałem okazję tworzyć strony internetowe, gdy ta branża jeszcze raczkowała; budowałem komputery, administrowałem sieciami, pisałem kod i tak dalej. Tuż przed rozpoczęciem mojego największego życiowego przedsięwzięcia, komercyjnie latałem dronami realizując filmy z powietrza. 

Skąd wziął się pomysł, żeby tworzyć stabilizatory do kamer? 

Z potrzeby. Na rynku brakowało takiego urządzenia. Moi klienci potrzebowali bardzo stabilnego obrazu i pełnej kontroli nad pozycją kamery gdy latałem dronem. Wiedziałem, że jesteśmy w stanie stworzyć takie urządzenie. Użyłem liczby mnogiej, ponieważ bynajmniej nie jestem jedynym autorem – to zasługa całego zespołu. 

Gdzie zaczął Pan je konstruować? 

W Józefowie pod Warszawą. Przysłowiowo – w garażu jak każdy szanujący się startup. Później była przeprowadzka, potem kolejna. Zespół rósł bardzo szybko, skala manufaktury także, potrzebowaliśmy więcej przestrzeni. W dalszym ciągu blisko 90% części jest produkowanych w kraju. 

Ile prototypów Pan opracował zanim powstała finalna wersja stabilizatora? 

Trudno powiedzieć. Codziennie coś było zmieniane w urządzeniu – silnik, oprogramowanie, elektronika. Łatwiej powiedzieć, że stworzenie podstaw technologii wymagało niemal jednego roku ciężkiej pracy. Nadgodziny były normą, praca w weekendy także. Opłaciło się – pierwszy przedprodukcyjny prototyp niewiele różnił się od urządzeń, które otrzymali nasi backersi po kampanii na Kickstarterze. 

Jak wyglądał etap projektowania i testowania sprzętu? 

Chciałbym powiedzieć, że robiliśmy to w taki sposób jaki robimy to teraz. Prawda jest jednak taka, że szalone decyzje były podejmowane codziennie, a ilość błędów była ogromna. Mimo wszystko, pierwsze urządzenia znalazły rzeszę wielbicieli i użytkowników. Stanowczo wolę to co teraz robimy. Większy, zgrany i doświadczony zespół, grupa testerów, zaprzęgliśmy matematykę i fizykę do pracy. 

Co wówczas sprawiało Panu najwięcej trudności? 

Brak środków, doświadczenia, wiary otoczenia w projekt. Każdy członek zespołu miał naprawdę dobre pojęcie o swojej robocie, brakowało jednak odpowiedniej organizacji pracy i długofalowego planowania. Wsparcie życzliwych ludzi oraz ciężka praca rosnącego zespołu – to nas uratowało przed upadkiem tuż po bardzo udanej kampanii na Kickstarterze. 

Po czym Pan poznał, że gimbal jest gotowy do sprzedaży? 

Po obejrzeniu pierwszego filmu na YouTube stworzonego przez klienta, który nie był przez nas szkolony. Dokonał zakupu gimbala podczas naszej akcji na Kickstarterze, przeczytał instrukcję, założył kamerę, przygotował wszystko – i zrealizował ciekawy film. W firmie panowała euforia, gdy zobaczyliśmy pierwsze ujęcia. Wtedy wiedzieliśmy, że robimy to dobrze.

Na zdjęciu: gimbal ACR Systems | fot. materiały prasowe 

Co było po tym? 

Okres chaosu. Nagle kilka kreatywnych osób, które realizowały projekt na Kickstarterze zrozumiało, że w przyszłości można budować wiele wspaniałych urządzeń dla filmowców. Na szczęście nasze startup’owe podejście szybko zostało usprawnione dzięki wejściu inwestora. Poznański SpeedUp pokazał nam ile warte jest smart-money. Firma musiała się nauczyć jak operacyjnie funkcjonować w nowym środowisku, otrzymaliśmy pomoc Bartka Goli i Marcina Fejfera; ciężko pracowaliśmy, aby zmienić się na lepsze. Patrząc z perspektywy czasu – udało nam się. 

Ile urządzeń zamierza Pan sprzedać w tym roku? 

2017 jest dla nas szczególnym rokiem. Zmiana procesów z manufaktury na produkcję pozwoli nam zmonetyzować potencjał i technologię przygotowywaną przez ostatnie lata. Planujemy premierę kilku nowych modeli urządzeń, sporo akcesoriów także pojawi się w naszej ofercie. 2000 gimbali i akcesoriów nie jest ilością oszałamiającą, jednakże podchodzimy realistycznie do procesu skalowania naszej produkcji i wiemy, że liczą się najbliższe lata, nie tylko bieżący rok. 

Głównie, na których rynkach? 

Zdecydowanie naszym głównym celem w 2017 roku są Stany Zjednoczone. Ponadto będziemy kontynuować współpracę z dotychczasowymi dystrybutorami na terenie Europy Zachodniej, a także rozpoczniemy szturm na nowe rynki – głównie Indie. 

Dlaczego te? 

Nie będę ukrywał – zasobność portfela i konieczność korzystania z najnowszych rozwiązań technologicznych jest domeną bardzo konkurencyjnego środowiska filmowców zza naszej zachodniej granicy oraz Stanów Zjednoczonych. Popyt na nasze rozwiązania jest ogromny. Staramy się po prostu nadążyć za naszym klientem. 

Z kim przyjdzie Panu rywalizować? 

Przede wszystkim z amerykańską firmą Freefly Systems. Produkują świetne urządzenia, mają bardzo dobry serwis oraz są na miejscu, w Stanach Zjednoczonych, więc łatwiej im jest realizować cele marketingowe. Mimo wszystko wiele innowacyjnych rozwiązań jest w naszych rękach, a możliwość sprzedaży urządzenia w tej samej klasie, ale bardziej atrakcyjnego cenowo jest wyjątkowo istotnym argumentem w walce o klienta. Dodatkowo chiński producent DJI – światowy gigant produkujący drony – bardzo groźny przeciwnik. Co ciekawe, blisko 70% naszych klientów korzystało wcześniej z urządzeń konkurencji. Przechodzą do „naszego obozu” z czego jesteśmy bardzo dumni. 

Co jest przewagą konkurencyjną ACR Systems? 

Tworzymy technologię przy współpracy z użytkownikami. Pasmo niekończących się testów i ewaluacji na planach zdjęciowych pozwalają nam tworzyć produkt „szyty na miarę”. To wspaniałe doświadczenie czerpać wiedzę od kreatywnych ludzi – którzy ostatecznie oddzwaniają do nas i dziękują za stworzenie produktu. Ich podziękowania wiele dla nas znaczą. Sukcesy naszych klientów są także naszymi. 

Co w najbliższym czasie? 

W tej chwili kończymy emisję otwartą Equity Crowdfunding na platformie Beesfund. Ciekawe doświadczenie! Zbieramy wokół naszej spółki społeczność inwestorów, skalujemy się, kończymy przeprowadzkę do większego lokalu, szykujemy na targi. Patrząc na bardziej odległą przyszłość – przygotowujemy się do debiutu na GPW w ciągu najbliższych trzech lat. Oczywiście czekamy także na kolejne wspaniałe produkcje filmowe naszych klientów i ich zdjęcia z naszym sprzętem z planów zdjęciowych z całego świata!

Niniejszy materiał ma wyłącznie charakter promocyjny i reklamowy, a rodzaj oferty publicznej nie wymaga udostępnienia prospektu emisyjnego, ani memorandum informacyjnego.