Ambicja i własne nazwisko
Przysłuchując się wypowiedzi Witolda Orłowskiego, głównego doradcy ekonomicznego w PWC Polska, który wziął udział w ostatnim Firmamencie, można wyciągnąć jeden wniosek. Polacy i polscy przedsiębiorcy mogą nauczyć się od Brytyjczyków i Niemców ekonomicznego patriotyzmu i dumy wynikającej z lokalnych produktów.
Tu Witold Orłowski posłużył się przykładem. Wspomniał, że po uchwaleniu ustawy o znakach towarowych (made in…) przez parlament brytyjski w latach 70. XIX w. konsumenci gołym okiem mogli odróżnić rodzime, brytyjskie produkty od produktów niemieckich. W ten sposób mogli dokonać świadomego wyboru, czy kupić lokalny produkt, który kreowany był na produkt wyższej jakości, i tym samym wesprzeć państwo, czy kupić produkt z Niemiec, który uchodził za produkt gorszej kategorii.
Z drugiej strony Niemcy również są dumni ze swoich przedsiębiorczych dokonań i produktów. – Jak spojrzymy na największe niemieckie firmy, które powstały mniej więcej 150 lat temu, to zauważymy, że większość ich nazw to nazwiska inżynierów, którzy stali za tymi firmami – powiedział główny doradca ekonomiczny w PWC.
Klątwa średniego rynku
– W strukturze polskiego eksportu najważniejszą kategorię stanowią maszyny, urządzenia i sprzęt transportowy, a dopiero za nimi znajdują się produkty spożywcze, czyli pozycje, z którymi większość z nas kojarzy polski eksport. Generalnie spoglądając na polski eksport, można podsumować go stwierdzeniem, że nie jest przesadnie źle ani przesadnie dobrze – powiedział Rafał Mrówka, dr hab. prof. SGH.
Jednocześnie gość Firmamentu zwrócił uwagę, że to startupy kojarzone są z międzynarodowymi sukcesami. Mimo że mogą skalować się dzięki technologii, to nie wszystkie wychodzą poza Polskę, ale rozwijają się tu, na miejscu. Dlaczego?
– W mojej ocenie wynika to z przekleństwa średniej wielkości rynku. Polski rynek jest zbyt mały, żeby stworzyć światowych graczy, ale zbyt duży, aby podjąć ryzyko poszukiwania odbiorców poza krajem. Tego nie obawiają się mniejsze rynki, jak np. Izrael. Iluzoryczne bezpieczeństwo, które daje średniej wielkości rynek, powstrzymuje polskich przedsiębiorców przed ekspansją – powiedział Rafał Mrówka.
Polskie startupu zagranicą
Biorąc pod uwagę wielkość naszego rynku, należy postawić pytanie – czy można budować globalny biznes, prowadząc go wyłącznie z Polski? Takie pytanie zadaliśmy naszym czytelnikom na LinkedInie. Według ankietowanych, można. Taką odpowiedź wskazało aż 74% pytanych. Co więcej, polskie środowisko startupowe może pochwalić się przykładami firm „made in Poland”, które działają globalnie.
Wśród nich jest między innymi DocPlanner, który w Polsce znany jest jako ZnanyLekarz. Startup ten działa w 13 krajach, w 9 ma biura, a od września ubiegłego roku może pochwalić się statusem jednorożca, czyli firmą z wyceną przekraczającą miliard dolarów. Kolejnym przykładem jest Packhelp (Zapakuj.to), który działa na 31 rynkach, a w listopadzie 2021 roku zamknął rundę finansowania na 190 mln zł. Idźmy dalej – Brand24 również działa globalnie, a jak powiedział mi Michał Sadowski aż 75% przychodów firma generuje właśnie dzięki klientom spoza Polski.
Posłuchaj Firmamentu
Audycję możesz odsłuchać za pośrednictwem YouTube oraz platform: Anchor.fm, Spotify, Radio Public, Google Podcasts.