Rynek femtechu w Polsce jest bardzo słabo rozwinięty – Sara Marska-Maj (@femtech.poland)

Dodane:

Weronika Kot Weronika Kot

Rynek femtechu w Polsce jest bardzo słabo rozwinięty – Sara Marska-Maj (@femtech.poland)

Udostępnij:

O femtechu, czyli technologiach dla kobiet, związanych z nim wyzwaniach i o tym, dlaczego ten temat i jego rozwój są tak ważne, rozmawialiśmy z Sarą Marską-Maj – product developerką specjalizującą się w projektowaniu technologii dla kobiet i autorką edukacyjnego instagramowego konta @femtech.poland. 

Czym jest femtech i dlaczego jego popularyzowanie jest ważne?

Femtech to technologie dla kobiet, najczęściej dotyczące zdrowia, płodności i cyklu, ale to znacznie szersza dziedzina zajmująca się również urządzeniami medycznymi, edukacją kobiet czy bezpieczeństwem. Choć wywodzi się z kwestii czysto biologicznych, obecnie coraz bardziej rozwija się w kierunku wyrównywania szans na wielu frontach. Jesteśmy na co dzień otoczeni technologiami, które już na etapie projektowania często wykluczają różne grupy społeczne, femtech powoli próbuje dostarczać rozwiązania, które odpowiadają na potrzeby grup wykluczonych – kobiet, szczególnie przedstawicielek innych niż biała ras, osób LGBT, osób starszych. Żeby nie było wyłącznie kolorowo, femtech to często technologie zbierające ogromne ilości wrażliwych danych o naszym zdrowiu i życiu. To również często algorytmy, którym ufamy, mimo, że nie wiemy na jakich danych zostały wytrenowane. Nieświadome używanie tych rozwiązań może mieć bardzo poważne skutki, zarówno zdrowotne jak i prawne, a ponieważ często są podawane w formie przyjaznych i kolorowych urządzeń i aplikacji, rzadko o tym myślimy. Dlatego myślę, że popularyzowanie, ale również krytyka i zdrowy rozsądek są w przypadku femtechu szczególnie istotne.

Skąd wzięło się Twoje zainteresowanie tym tematem?

Zawsze interesowałam się technologiami, możliwościami jakie dają i tym jak wpływają na rzeczywistość i postęp. Z produktami femtechowymi zetknęłam się po raz pierwszy w pracy, od strony projektowania i budowania produktów. Z czasem zainteresowało mnie nie tylko to jak są zrobione, ale również to, jak sytuacja społeczna kobiet odbija się w trendach technologicznych i jak rozwój technologii zmienia sytuację kobiet. Trudno już mówić o rzeczywistości z pominięciem technologii, a w femtechu ta relacja jest wyjątkowo dobrze widoczna. To dziedzina, która działa jak soczewka dla często niedostrzeganych problemów ogromnej części społeczeństwa, czasami te problemy rozwiązuje, a czasami tylko uświadamia jak duże braki mamy w wiedzy na temat życia i zdrowia kobiet.

Jak startupy femtechowe mają się w Polsce? Jak to oceniasz?

Kiedy zakładałam swoje konto o femtechu, zamierzałam pisać o polskim rynku femtechowym, ale szybko zweryfikowałam swoje założenia. Rynek femtechu w Polsce jest bardzo słabo rozwinięty. Mamy kilka ciekawych produktów, jak przenośne urządzenie do KTG, urządzenie do ćwiczeń mięśni kegla, kalendarzyk do śledzenia cyklu i sporo produktów higieny osobistej, które niejako podchodzą pod femtech. Z bardziej zaawansowanych technologii medycznych, trwają badania nad nowymi metodami diagnostyki raka piersi. Niestety są to wyjątki i na tle USA, UK, Francji czy krajów azjatyckich nasz rynek jest bardzo ubogi.

Jakie największe wyzwania stoją przed twórcami femtechowych startupów w naszym kraju?

Myślę, że takie same jak przed twórcami w innych częściach świata. Z jednej strony to kwestie finansowania. Inwestorzy nadal uważają, że produkty skierowane do ponad połowy ludzkości to produkty niszowe, których nie warto finansować, a tematy biologii kobiet to wciąż tabu. To powoli się zmienia dzięki bardzo znanym i świetnie radzącym sobie finansowo produktom, ale nadal stanowi wyzwanie, szczególnie dla kobiet, które próbują pozyskać finansowanie dla swoich startupów. Z drugiej strony wyzwanie stanowią dane. Wiemy przykładowo, że w płynie menstruacyjnym znajduje się masa informacji o naszym zdrowiu, możemy diagnozować z niego wiele chorób, ale nie mamy jeszcze wystarczająco dużo danych żeby wykorzystać je do tworzenia algorytmów. Trwają pierwsze w historii badania płynu menstruacyjnego pod kątem diagnostyki chorób nie związanych z płodnością. Ochrona danych użytkowniczek to nie mniej istotny temat dla twórców startupów. Dane w aplikacjach femtechowych to zazwyczaj dane wrażliwe, w dodatku jak widać na przykładzie USA, mogą one być wykorzystywane w sprawach karnych o przerwanie ciąży, co w Polsce na pewno nikogo by nie zaskoczyło. Po stronie twórców aplikacji jest zabezpieczenie tych danych, nie tylko przed cyberprzestępcami.

Dlaczego femtech, a nie mentech? Czy kładzenie nacisku na femtech jest/było uznawane za przejaw dyskryminacji?

Dlatego, że domyślnie wszystkie technologie to mentech. Nie musielibyśmy rozróżniać technologii ze względu na płeć, gdyby nie fakt, że większość technologii jest tworzonych wyłącznie z myślą o mężczyznach. Zarówno te medyczne, jak sztuczne serca, rozruszniki, leki czy nawet metody badań, jak i technologie codziennego użytku jak samochody, czy telefony. Do lat 70tych nie wolno było testować leków na kobietach, nawet tych, z których korzystać miały docelowo tylko kobiety, natomiast testy wypadkowe samochodów przeprowadzane są wyłącznie na męskich manekinach. Pierwszy poprawny anatomicznie żeński manekin został stworzony i przetestowany w wypadku samochodowym dopiero w 2023 roku.
Domyślnym człowiekiem w medycynie, technologiach czy nawet w urbanistyce jest mężczyzna, stąd potrzeba stworzenia technologii przeznaczonych dla kobiet.

W czym może nam pomóc rozwój femtechu?

Przede wszystkim w załataniu luki zdrowotnej, która w dalszym ciągu jest ogromna. Brakuje nam danych o zdrowiu kobiet, diagnostyka chorób kobiet zajmuje długie lata,  przykładowo diagnostyka endometriozy, występującej u 1 na 10 kobiet, zajmuje średnio 12 lat. Dotyczy to też chorób dotykających nas wszystkich – chorób serca, chorób mózgu, które u kobiet diagnozowane są dłużej i rzadziej, mimo, że występują częściej niż u mężczyzn. Dłuższa diagnostyka oznacza, że leczenie kobiet trwa dłużej i jest mniej skuteczne. Badania naukowe dotyczące chorób dotykających wyłącznie lub głównie kobiet są niedofinansowane. Rozwój femtechu to więcej danych o zdrowiu kobiet, które są wykorzystywane przez zespoły badawcze, to również łatwiejszy dostęp do edukacji i zwiększenie komfortu życia tych kobiet, które przez lekarzy często są zbywane słowami „Taka Pani uroda“ lub „Jak Pani urodzi to przestanie boleć“.

Czy femtech to tylko kwestie biologii? W czym jeszcze może wesprzeć nas technologia, jeżeli mówimy o zagrożeniach, na jakie narażone są kobiety (np. gwałty)?

Femtech wywodzi się z kwestii biologicznych i różnic, które z biologii wynikają, takich jak hormony, ciąża, cykl menstruacyjny czy menopauza, ale na przestrzeni ostatnich lat femtech dojrzał i dostrzegł również luki wynikające z uwarunkowań społecznych. Niektóre z tych luk również dotyczą medycyny, choć nie wynikają z biologii, jak na przykład choroby układu sercowo-naczyniowego. Inne z medycyną nie mają nic wspólnego – to właśnie technologie, które mają zwiększać bezpieczeństwo kobiet, np. urządzenia, algorytmy i aplikacje informujące służby i bliskich o zagrożeniu oraz lokalizacji, testy do drinków, które wykrywają obecność tzw. „pigułki gwałtu“. Na polskim rynku takich rozwiązań jest niewiele, ale w USA czy w UK cieszą się dużą popularnością. Femtech również coraz częściej interesuje się projektowaniem tego, co do tej pory nie było dla kobiet dostosowane lub zostało zaprojektowane dawno i nie spełnia współczesnych standardów, jak narzędzia ginekologiczne, fotele porodowe czy środki higieny osobistej z dodatkowymi funkcjami.

Czy widzisz szansę na to, że w Polsce dojdzie do zmiany w sposobie traktowania kobiet i chorób, z którymi się zmagają, a które często są bagatelizowane? Mówię tutaj chociażby o endometriozie, która nie dość, że jest chorobą groźną, to wydaje mi się, że często też marginalizowaną – zresztą podobnie jak inne kobiece schorzenia.

Chciałabym odpowiedzieć, że widzę, ale niestety nie w perspektywie najbliższych lat. Mimo świetnych odkryć polskich naukowców, jak np. szybki test na endometriozę, wśród lekarzy nadal na każdym kroku widać dyskryminację. Od tego jak jesteśmy traktowane w gabinetach i szpitalach aż po drakońskie prawo i zalecenia lekarzy dla ustawodawców. Nie ma też otwartości na rozwój, dokształcanie, nowe technologie, samobadanie i samodzielne szukanie przyczyn, które niestety często jest konieczne przez to jakie podejście do kobiet mają lekarze, nie tylko ginekolodzy. Dopóki będziemy słyszeć, że boli bo ma boleć, ani w diagnostyce ani w leczeniu nie doczekamy się zmian i żadne technologie tutaj nie pomogą.

Jedna z moich przyjaciółek już od dłuższego czasu zmaga się z problemem ginekologicznym, którego nie udało jej się rozwiązać pomimo licznych wizyt u różnych lekarzy, szeregu badań i zmian kluczowych nawyków. Myślę, że znajduje się w całkiem sporym gronie Polek, które również cierpią z podobnych powodów. Uważasz, że bardziej dynamiczny rozwój femtechu i większe otwarcie się lekarzy na związane z tym technologie, miałyby szansę na wyeliminowanie problemów takich, jak ten?

Rozwój femtechu to przede wszystkim więcej edukacji i więcej danych o chorobach, o których na razie mało wiemy, ale to tylko jedna część rozwiązania, która sama w sobie problemu nie rozwiązuje. Otwarcie się lekarzy na dostępną wiedzę na pewno miałoby szansę, może nie wyeliminować, ale zmniejszyć takie problemy, i to niestety jest znacznie trudniejsze niż projektowanie nowych technologii. Nawet jeśli mowa o powszechnych na świecie zaleceniach dotyczących chociażby znieczuleń, porodów czy aborcji, w Polsce ich wprowadzanie idzie wyjątkowo opornie, dlatego trudno mówić o otwarciu się na technologie czy nowe odkrycia.

Czytaj także: