Staram się od siebie od…lić – Marta Borkowska (Mangrove)

Dodane:

Maroa Maria Czekańska

Staram się od siebie od…lić – Marta Borkowska (Mangrove)

Udostępnij:

Marta Borkowska, CEO Mangrove, w rozmowie z nami dzieli się swoją drogą do osiągnięcia dobrostanu. Opowiada o rozmiarze ego, elementach buddyzmu w swoim życiu i o tym, kiedy warto się od siebie od…lić.

Przeczytaj i zainspiruj się innymi: #dobrostanlidera

Czym jest dla Ciebie dobrostan? Jak go definiujesz? Co daje Ci poczucie spełnienia?

Dobrostan to dla mnie przede wszystkim równowaga. Czyli taki stan, w którym cały mój układ nerwowy jest stabilny i umie zarówno ciężko pracować, jak i dobrze odpoczywać. Wysypiam się, ruszam się, dobrze jem. Mam zdrowie ciało, sprawny umysł i wysoką odporność na stres. I to będę powtarzać jeszcze kilka razy, bo to fundament. No i muszę mieć pewność, że kasa się się zgadza, bo to daje mi poczucie bezpieczeństwa. Jak się nie zgadza, bo jest trudniejszy okres w firmie, to wtedy niezależnie od tego, co jem i ile biegam, kortyzol mi skacze.

Jakie źródła dobrostanu są dla Ciebie najważniejsze, a które z nich odczuwasz jako niedostateczne w swoim życiu? (poczucie celu, relacje, przyjemne aktywności, kreatywność, sztuka, aktywność fizyczna)

Najważniejsze jest dla mnie zdrowie fizyczne, czyli – wiem że już to mówiłam – sen, ruch i zdrowe jedzenie. Zaraz potem duża aktywność umysłowa, intelektualna oraz relacje z rodziną. Jestem osobą, która bardzo potrzebuje być w parze, więc dużo czasu spędzam na tym, żeby mój związek dobrze działał. Mamy trojkę dzieci w różnym wieku i to stawia przede mną duże wymagania. Praca stoi tuż obok rodziny, ale nie jest wyżej. Niżej też nie. Ja jestem złożona z kilku kawałków i one są równie ważne. Okresowo spędzam więcej czasu z rodziną lub pracując, to nie jest tak, że każdy dzień dzielę na równe części, ale w ciągu tygodnia bilans musi się zgadzać.

Czego mi najbardziej brakuje? Czasu na rozwijanie zainteresowań zupełnie pozazawodowych, np: śpiewu i gry na instrumentach.

Jak wyglądała Twoja droga do osiągnięcia dobrostanu? Podziel się swoimi spostrzeżeniami z tej drogi. Jakie zmiany najmocniej wpłynęły na poprawę Twojego dobrostanu? Nad czym musisz jeszcze popracować?

Największą zmianą były dla mnie podstawy. Wlicza się w to przemodelowanie dnia, żeby móc spać 7 godzin i więcej, regularne, codzienne właściwie ćwiczenia oraz dieta z przewagą warzyw i dużą zawartością białka (tak, mówię o tym trzeci raz). A to ostatnie było trudne, jestem z natury człowieczek węglowodaneczek.

Cały czas mam problem ze swoim screen timem. Mimo, że nie mam Instagrama, TikToka ani Twittera, to mam Linkedina i Facebooka i łapię się na tym, że jak jestem zmęczona, to trochę bezwiednie scrolluję. I potem mam taki wewnętrzny niesmak i poczucie zmarnowanego czasu.

Jak wygląda Twój przeciętny dzień pracy? Ile godzin pracujesz? Jak często robisz przerwy? Jak ładujesz baterie?

Chyba nie jestem typowa, bo pracuję mało. Około 6 godzin dziennie efektywnej pracy. Teraz, przy małym dziecku, nawet mniej. Ale jeśli mogę zaplanować swój dzień, to zaczynam od ruchu, śniadania i kawy. Potem praca przez około 3-4 godziny z jakimiś drobnymi przerwami, a potem dłuższa przerwa na porządny posiłek, a nawet trening jeszcze, jeśli da radę. Miałam dłuższą przygodę z intermittent fasting, ale potem poczytałam badania o wpływie tego na kortyzol u kobiet i zmieniłam system. W ogóle sprawdzam co nowego nauka wie, żeby robić rzeczy sensowne, a nie kierować się pop medycyną.

Popołudniami czasem coś jeszcze zrobię, z kimś się zdzwonię, coś skończę, ale już niewiele. Późne popołudnia i wieczory to czas dla rodziny. Staram się też nie pracować w weekendy.

Co robisz każdego dnia dla swojej duszy?

Staram się codziennie medytować. Ale też mieć kontakt z tym, po co robię to, co robię. Moją osobistą misją jest wspierać ludzi, którzy dużo w życiu osiągają, żeby mogli osiągać sukcesy zawodowe i żyć w równowadze. I mam kontakt z tymi wartościami na co dzień. Sporo czytam też rzeczy dotyczących buddyzmu, bo jest to religia, która uczy pracy ze swoim ego. I to jest inna praca niż taka zachodnia coachingową. Ja w ogóle kocham kulturę ciężkiej pracy i zmęczenia, więc żeby mnie nie wywiozło, to ten swój kapitalistyczny mindset osiągania staram się równoważyć zmniejszaniem swojego ego na rzecz stawania się czymś więcej, niż suma moich potrzeb, aspiracji i ambicji. Uważam, że w życiu warto mieć ego małe jak orzeszek. Wtedy łatwiej jest brać feedback i odpowiedzialność za swoje życie, bo porażki czy po prostu problemy nie uderzają w ego i nie rodzą reakcji obronnych, tylko są normalnym elementem rzeczywistości, z którego czasem można się czegoś nauczyć, a czasem należy totalnie olać i iść dalej.

Co robisz każdego dnia dla swojego umysłu?

Strasznie dużo czytam. Staram się czytać co najmniej 52 książki rocznie. Słucham podcastów, kiedy rano biegam. Nie ma chyba dnia, żebym czegoś nie czytała. I to jest w ogóle główne źródło z którego pobieram wiedzę. Poza tym staram się nie przeplanowywać rzeczy do zrobienia, żeby nie zostawiać otwartych pętli dopaminowych, które potem przeradzają się w poczucie winy i bycia niewystarczająco dobrą. Jeśli jestem w stanie tak zaplanować pracę, żeby zrobić większość tego, co ważne, to wtedy kończę dzień z poczuciem, że jestem skuteczna. Jeśli mam 10 pozycji na liście, każdej dotknęłam, nic nie skończyłam, to klops.

Co robisz każdego dnia dla swojego ciała?

Najważniejsze to różnorodny ruch. Biegam, pływam, robię trening siłowy, surfuję, wspinam się, chodzę na spacer, rozciągam się, robię jogę. Nie wszystko na raz, wiadomo, ale w sumie w miesiącu co najmniej raz robię każdą z tych rzeczy. I jeśli już naprawdę nie mam możliwości zrobić żadnego treningu, to biorę psa na spacer. Żeby nie było dnia bez ruchu.

Warto przeczytać: Jak founder może psychicznie wesprzeć swój team?

Czy udaje Ci się utrzymać te zwyczaje i rytuały, kiedy piętrzą się problemy, nastrój Ci nie sprzyja lub dni są wyjątkowo pracowite? Jak wtedy sobie radzisz?

Jeśli jest akurat jakoś trudno, to staram się pamiętać o priorytetach. Najpierw sen, bo on jest warunkiem całej reszty. Potem ruch. Jak nie dam rady biegać, to idę na spacer, a jak nawet spacer nie wchodzi w grę, to biorę matę i robię jogę. Szukam tego, na co w danym momencie jestem gotowa, ale staram się nie odpuszczać. Ucinam zobowiązanie zawodowe do minimum, a jeśli mam jakiś kryzys nastroju, to w ogóle wszystko odwołuję. Im jest mi trudniej, tym bardziej staram się od siebie od…lić. I dać sobie te kilka godzin przestrzeni, żeby wrócić do równowagi. Wiele razy już się przekonałam, że jest taka granicą, poza którą absolutnie nie powinnam cisnąć, bo to się zemści. I jeśli całe moje ciało w pewnym momencie mówi mi, że muszę natychmiast zwolnić, to po prostu zwalniam. Czekam, daję sobie dosłownie kilka godzin i zazwyczaj potem jest OK. Jeśli się nie zatrzymam i pocisnę, to powrót do równowagi potem zajmuje dni. A szkoda mi na to czasu.

Jakie narzędzia lub techniki (np. medytacja, journaling) są dla Ciebie kluczowe w dbaniu o własny dobrostan?

Zdecydowania mindfulnesowa medytacja. Ale też takie wspierające rozmowy z samą sobą w stylu: „Borkowska, d..a w troki i dasz radę” i inne takie mądrości. Próbowałam journalingu
wielokrotnie, ale to jakoś nie moje. Ja w ogóle mam trudność z siedzeniem na czterech literach i robieniem czegoś w spokoju. Mam wysoką aktywność w cechach osobowości, więc potrzebuję działać i się ruszać. Medytacja to nieustannie droga przez mękę. Ale staram się i działa.

Jak wspierasz dobrostan w swoim zespole? Czy wprowadziłaś jakieś inicjatywy, by promować zdrowie psychiczne i fizyczne wśród pracowników?

Czas dla rodziny i czas urlopu jest czasem świętym. Jeśli czegoś potrzebuję, to staram się napisać w sposób najmniej inwazyjny albo nie piszę w ogóle. Staram się też widzieć ludzi, którzy ze mną pracują, wyłapywać momenty, kiedy jest im trudniej, oferować wsparcie i zrozumienie albo jakieś konkretne rady. Łatwiej mi jest ze względu na zawód. Ja się tym zajmuję – wspieraniem ludzi w szeroko pojętym rozwoju i osobistym i ich firm. Robię to dla naszych klientów i dla naszych współpracowników też. Najważniejsze dla mnie jest to, że ludzie w Mangrove mają przestrzeń, żeby powiedzieć jak się mają, zgłosić jakieś prywatne trudności i zdecydować, jakie obciążenie w danym okresie są w stanie na siebie wziąć.

Czy dobrostan ma wpływ na Twoje podejście do przywództwa? Jakie konkretne działania podejmujesz, by połączyć te aspekty?

Staram się pamiętać, że moje zachowanie i jakość przywództwa jest ściśle związane z tym, jak wygląda moje życie prywatne. I na odwrót. Dlatego lubię mieć porządek w głowie, w rodzinie, w parze i w firmie też. I wtedy wszystko działa. Bo ja jestem jedną osobą, która pełni różne role. Jak mój układ nerwowy gdzieś wysiada, to całość tego systemu zaczyna utykać, a czasem nawet się walić. Jestem też całkowicie szczera ze swoimi ludźmi, kiedy mam trudniejszy czas. I za osobisty sukces poczytuję sobie, że kiedy pytam kogoś na początku rozmowy: „Jak tam?”, to te osoby odpowiadają mi szczerze. A czasem nawet sami proszą o spotkanie bo chcą o czymś trudniejszym pogadać. Wtedy wiem, że dobrze robię swoją robotę jako liderka.

Czytaj także: