Czym jest B Lab i B Corp?
Paweł Niziński: Filozofia gospodarcza, która towarzyszy nam na rynku od ponad 50 lat, to podejście Miltona Friedmana, a jej centralnym zadaniem dla biznesu jest dostarczanie korzyści i zysku do właścicieli. Ten model nie odpowiada na wyzwania cywilizacyjne XXI wieku, po prostu nie sprawdza się w rozwiązywaniu wspólczesnych nam problemów. Dlatego B Corpy chcą zupełnie od niego odejść. Odkrywamy na każdym kroku, że nie chodzi o to, by wyłącznie dostarczać zyski dla właścicieli. Na biznesie spoczywa dużo większa odpowiedzialność. Biznes jest gigantyczną siłą napędową w rozwoju cywilizacji , ale jest również odpowiedzialny za to, że wykorzystujemy zasoby na ogromną skalę, eksploatujemy ludzi w sposób nieetyczny, łamiąc prawa człowieka. Kontynuacja tego modelu to kurs skazany na katastrofę. Stąd przełamanie tego paradygmatu i autorefleksja, by zacząć zupełnie inaczej rozumieć wartość, jaką biznes wytwarza, zarówno w wymiarze ekonomincznym, społecznym, jak i w środowiskowym.
Ostatnie co najmniej dwie dekady obfitują w pomysły na to, jak biznes mógłby być bardziej odpowiedzialny, tzw. CSR (Corporate Social Responsibility), w deklaracje, które dokapitalizowują niejedną markę i jej komunikację, że jesteśmy dobrzy, robimy coś pożytecznego dla planety i dla ludzi. W Stanach Zjednoczonych na przełomie tysiąclecia i później skala tego zjawiska była praktycznie nie do zniesienia. Fala greenwashingu, czyli marketingowego eksponowania tego jacy jesteśmy dobrzy dla świata, a jednocześnie robienia biznesu, tak jak zwykle, czyli eksploatującego, ile się tylko da i koncentrującego się tylko i wyłącznie na zysku – była po prostu silnym negatywnym trendem. Dodatkowo powodującym kryzys zaufania wobec tych, którzy rzeczywiście biorą na siebie więcej odpowiedzialności za wpływ biznesu na kwestie spoleczne i środowiskowe.
W kontrze do tych praktyk powstał w 2006 roku B Lab, NGO zainicjowany przez trzech absolwentów Stanforda, którzy zaczęli wcielać w życie ideę używania biznesu dla dobra, dla naprawiania świata. To nie jest firma, tylko raczej ekosystem firm, środowisko, ale też instytucja weryfikująca, która mówi „sprawdzam” tym wszystkim, którzy deklarują, że są po jasnej stronie mocy. Jeśli twój biznes przeciwdziała kryzysowi klimatycznemu, wspiera mniejszości, redukuje swój negatywny impakt, jest fair wobec dostawców i lokalnej społecznosci – udowodnij to. A jeśli jeszcze nie jest taki – w oparciu o model działania B Corpów możesz go takim uczynić.
W tym ruchu znalazło się już prawie 7000 firm na świecie, a kilkaset tysięcy przymierza się, bądź po prostu inspiruje się wskazaniami tego niezwykle wymagającego audytu ESG. Bo też niewiele jak widać póki co jest firm, które są w stanie sprostać tym wysokim wymaganiom.
Co dokładnie bada audyt B Corp?
Paweł Niziński: Ten audyt bada organizacje w pięciu aspektach: ład korporacyjny, oddziaływanie środowiskowe, oddziaływanie na pracowników, oddziaływanie na klientów i na lokalne społeczności. Jeżeli w drodze audytu firma zdobywa więcej niż 80 na 200 możliwych punktów, to ma możliwość przystąpienia do ruchu, podpisania Deklaracji Współzależności i otrzymuje certyfikat.
Algorytmów, przez które może przechodzić firma, jest ponad 100. Układają się one w zależności od skali biznesu, sektora w jakim się działa, modelu impaktowego. Inne pytania dostanie mała firma produkcyjna czy konsultingowa, a inaczej będzie to wyglądać w sytuacji globalnych korporacji ,jak np. Danone, który miał do pokonania dużo wyższe progi i znacznie bardziej złożony audyt
Gdy firma uzyska wymagane minimalne 80 pkt. w wypełnianym samemu kwestionariuszu audytu, zaczyna się pogłębiony audyt i analiza dokumentów przez zewnętrzną dla B Lab instytucję wykonywana przez delegowanego audytora. Zazwyczaj na początek telefonicznie, ale zdarza się też, że firmę odwiedza osoba z instytucji audytującej. Odbywają się pogłębione wywiady, w niektórych przypadkach wizyty na miejscu w fabrykach. Jeżeli ta weryfikacja przebiegnie pomyślnie, lądujemy w następnym etapie, potwierdzenia, a deklarowana ilość punktów mogła się zwiększyć lub zmniejszyć w trakcie wywiadu.
Ostatnim etapem jest podpisanie deklaracji współzależności. To niezwykle ważny dla nas akt. Potwierdzamy tym samym, że firma dołącza do grona innych firm, które wspólnie biorą na siebie odpowiedzialność za zmianę reguł gry i traktują swoje kapitały i siłę jako narzędzia do naprawiania świata.
Dlaczego firma Private Equity potrzebuje certyfikatu B Corp i czym on jest dla Abris?
Dr hab. Robert Sroka: To jest bardzo dobre pytanie, ponieważ na pierwszy rzut oka odpowiedź może wydawać się bardzo oczywista. W każdym biznesie zachodzą zmiany, również w biznesie Private Equity, więc ci, którzy będą umieli się dostosować przetrwają i wygrają na rynku. A to, co się dzieje aktualnie, to procesy, które bardzo silnie wpływają na biznes: zmiany klimatyczne, zmiany społeczne związane także z transformacją zachowań konsumenckich na rynku, oraz migracje i oczywiście zmiany technologiczne.
B Corp pomaga również spełnić wymagania regulacyjne. Między innymi The Sustainable Finance Disclosure Regulation (SFDR), to regulacja, która wymaga od 10 marca 2021 r. uwzględniania czynników ESG, czyli związanych ze środowiskiem naturalnym, wpływem społecznym i ładem korporacyjnym, przy podejmowaniu decyzji inwestycyjnych. Mamy także oczekiwania naszych inwestorów instytucjonalnych, które odnoszą się nie tylko do zwrotów z inwestycji, ale także odpowiedniej polityki klimatycznej, uwzględniania czynników społecznych, standardów praw człowieka czy wdrożenie odpowiedniego systemu corporate governance do naszej polityki inwestycyjnej.
Po kilku latach wytężonej integracji ESG w naszym portfelu, certyfikacją B Corp chcieliśmy się sprawdzić, zobaczyć, gdzie jesteśmy, czy nasze praktyki są realizowane zgodnie z najwyższymi standardami, a poza tym przechodząc przez proces certyfikacji możemy zidentyfikować obszary, które możemy jeszcze poprawić.
Inwestujemy w spółki w Europie Środkowej, które są bardzo często dostawcami w łańcuchach dostaw w międzynarodowych korporacjach. Te korporacje również wymagają spełnienia wysokich standardów ESG i oczekują dokładnie tych samych elementów, czasami inaczej nazywanych. Jeśli nie przygotujemy spółek na te zmiany, to one po prostu będą tracić klientów. I to wszystko nie ogranicza się tylko do naszego funduszu, ale do naszego portfela, który w sumie zatrudnia 15 000 osób. W tym zadaniu B Corp jest dużym wsparciem.
Paweł Niziński: To wszystko wiąże się również z tym, żeby zrozumieć na nowo, jaki jest cel działania organizacji. Gospodarka aktualnie działa wobec gigantycznych kryzysów: mamy kryzys klimatyczny, jesteśmy po pandemii, trwa w Europie wojna, stoimy wobec wielkich migracji, narastających nierówności – lista jest długa. Ta sytuacja wymaga wielkich zdolności adaptacyjnych, mądrości w korzystaniu z zasobów i zupełnie innego modelu myślenia o gospodarce, niż ten, który towarzyszył nam dotąd. Możemy to wszystko skonkludować bardzo prostym stwierdzeniem: transformuj się albo giń. Nie ma za wiele czasu, przed nami perspektywa choćby globalnego ocieplenia i magiczna data 2030 – właśnie teraz należy tworzyć nowe modele biznesowe, by sprostać wyzwaniom współczesności.
Panie Robercie, czy przygotowaliście fundusz w jakiś szczególny sposób pod ocenę B Corp?
Dr hab. Robert Sroka: Zanim pomyśleliśmy o tym, by starać się o status B Corp, wypracowaliśmy strategię odpowiedzialnego inwestowania, w której wdrożyliśmy do naszej polityki inwestycyjnej elementy, o których wspominaliśmy wcześniej. Wypracowaliśmy strategię klimatyczną, zgodnie z którą nasz portfel inwestycyjny będzie neutralny klimatycznie do 2025 r. Zbudowaliśmy między innymi politykę i ocenę naszych spółek w zakresie praw człowieka bazującą na wytycznych ONZ. Jeśli chodzi o działania środowiskowe, wdrożyliśmy system zarządzania ISO 140001 oraz bazujemy na standardach TCFD (Task Force on Climate-related Financial Disclosures), który określa ramy raportowania kwestii klimatycznych oraz GHG Protocol dotyczącym emisji. To był mocny fundament, który pozwolił nam na budowanie podstaw zarządzania w tych obszarach oraz wyznaczenie celów popartych odpowiednim opomiarowaniem, motywowaniem, edukacją, a także powiązaniem celów ESG z wynikami wewnątrz funduszu oraz wynikami naszych spółek. To dopiero stworzyło podstawę, która pozwoliła nam na pozytywne przejście oceny B Lab.
Ostatecznie otrzymaliśmy 108,4 punktów. To bardzo dobry wynik, biorąc pod uwagę wyśrubowane kryteria.
Czy są jakieś profile branżowe, które są wykluczone z możliwości uzyskania certyfikacji B Corp?
Paweł Niziński: Branże, które są wykluczone, to przede wszystkim firmy należące do Skarbów Państwa – certyfikat dotyczy firm prywatnych. Wykluczone są także firmy na przykład z przemysłu wydobywczego, kasyna, produkty konopne, niektóre banki i ogrody zoologiczne. Poza tym firmy, które współpracują z rządami, a łamią prawa człowieka, albo też branże kontrowersyjne, takie jak niektóre typy ubezpieczeń społecznych. Ale też nie podlegają certyfikacji fundacje i stowarzyszenia.
Dr hab. Robert Sroka: Na początku procesu certyfikacyjnego jest szereg pytań dotyczących ewentualnej współpracy z branżami kontrowersyjnymi. Na przykład – czy jako inwestor inwestujemy w spółki z branż takich jak: tytoniowa, alkoholowa, pornograficzna, hazardowa itd. Jako organizacja starająca się o certyfikację musimy sami spełniać wyśrubowane wymagania, ale także zapewnić, że nie wspieramy w żaden sposób spółek, które zajmują się działaniami kontrowersyjnymi.
Jakie są główne etapy składania wniosku o certyfikat B Corp z punktu widzenia kandydata?
Dr hab. Robert Sroka: Należy zarejestrować firmę na platformie B Impact Assessment i przejść wstępną ocenę, czyli zmierzyć się z pytaniami, które znajdują się na tej platformie. W kolejnym kroku musimy udowodnić, dlaczego akurat w dany sposób odpowiedzieliśmy na konkretne pytanie i wykazać szereg rożnych polityk, procedur, wskaźników, dokumentów przykładów i wszelkich dowodów, które jesteśmy w stanie zebrać. I na tym etapie bardzo skorzystaliśmy, ponieważ te pytania pokazały nam, w których obszarach możemy jeszcze poprawić swoje praktyki. Potem został nam przydzielony dedykowany analityk, który przeanalizował nasze odpowiedzi i dokumentację. Tam, gdzie miał wątpliwości, zadawał dodatkowe pytania. Następnie był szereg rozmów i wywiadów, podczas których dostarczaliśmy niezbędnych wyjaśnień. Na koniec dostaliśmy dobrą wiadomość, że to, co robimy, jest zgodne z wytycznymi i ideą B Corp, dzięki czemu znaleźliśmy się w tym szacowny gronie.
W całym procesie musieliśmy zejść z analizą na najniższy poziom, bo aż do działań naszych spółek. Na przykład potwierdzaliśmy, że jedna ze spółek, która zajmuje się przetwórstwem rybnym, dostarcza ryby, które pochodzą z łowisk certyfikowanych. Albo potwierdzić, że producent wyrobów higienicznych wykorzystuje w 100% celulozę pochodzącą z lasów, które są lasami certyfikowanymi, a więc czy nie dochodzi do rabunkowej gospodarki leśnej.
Paweł Niziński: Warto dodać, że cały proces Abris przeszedł całkowicie samodzielnie i nie korzystał zupełnie z doradztwa naszych konsultantów, którzy byli gotowi służyć pomocą. To dowodzi, że de facto nie ma wielkich barier, by się z tym wyzwaniem zmierzyć.
Co dzieje się z firmami które początkowo otrzymały certyfikację, a potem zaczynają łamać wszystkie zasady, czy są jakieś kary?
Paweł Niziński: Certyfikacja nie jest dana raz na zawsze. Po trzech latach jest wymagana recertyfikacja i trzeba przejść cały proces ponownie.
Niedawno świętowaliśmy recertyfikację pierwszego polskiego B Corpa, czyli Benefit Systems SA, którzy z ulgą znów usłyszeli wynik pozytywny, bo to nie jest wcale takie oczywiste, że dane nam będzie usłyszeć tę radosną wiadomość jeszcze raz. Może tak się też zdarzyć, jak kiedyś w przypadku Patagonii, że dostanie się w procesie recertyfikacyjnym po prostu mniej punktów.
Do niedawna nasza niewielka firma doradcza, Better – Brands With Purpose, miała najwyższy wynik w Polsce, czyli 119 punktów, ale zostaliśmy przegonieni przez świeżo certyfikowaną firmę Tergo, która otrzymała aż 123 punkty. Dla porównania, Patagonia ma w tym momencie 151 punktów. Wszystkie wyniki możemy zobaczyć na stronie B Corp, która też pokazuje obecność B corpów w różnych krajach. Można bardzo łatwo zauważyć, że Środkowa Europa ma jeszcze dużo do nadgonienia jeśli chodzi o tworzenie zrównoważonych biznesów i żelazna kurtyna nadal tutaj kładzie się cieniem.
Czasem ktoś zaczyna łamać związane z certyfikacją zobowiązania, tak jak było w przypadku brytyjskiego producenta piwa. Śledztwo dziennikarskie, wykazało jego złe praktyki jeśli chodzi o traktowanie pracowników. B Lab zażądał dodatkowych informacji i firma się wycofała z certyfikacji po dwóch latach.
Czy może Pan podać przykłady wyróżniających się B Corpów?
Paweł Niziński: Firmą, która przebija wszystkie inne, jest African Clean Energy Solutions BV, firma energetyczna, zlokalizowana w Niderlandach i Afryce. Skupia się na projektach solarno-biomasowych, jednocześnie zmniejszając bezrobocie i mając impakt na jakość życia w Lesotho, Ugandzie i Kambodży – i oni mają 180 pkt. Dobrze rozpoznawalnym B Corpem jest na przykład ToGoodToGo. Branża kosmetyczna jest także bardzo aktywna – stworzyła nawet porozumienie branżowe na skalę EU – B Beauty Coalition. W imię redukowania negatywnego śladu dzielą się między sobą m. in. prośrodowiskowymi odkryciami.
Czy da się pogodzić czynienie dobra z chęcią ponadprzeciętnych zysków?
Paweł Niziński: Zaczynamy chyba inaczej definiować pojęcie wzrostu – jest ono bardzo dyskusyjne. Mówimy o tzw. meaningful growth, o czymś takim, co bierze również pod uwagę wklad w regenerowanie planety. Skoro inwestorzy, tacy jak Abris, myślą już teraz o tym, czy spółka dobrze rokuje, ale także pod tym względem, czy będzie miała swój pozytywny impakt na świat, to znaczy, że idziemy w bardzo dobrym kierunku. Już nie rozmawiamy stricte o przewagach konkurencyjnych, ale o zrównoważonych przewagach konkurencyjnych, czyli na przykład o tym, jak moje zachowania regeneracyjne względem świata spowodują, że będę wyróżniać się na przyszłość w środowisku konkurencyjnym.
Chcemy robić biznesy oparte na takich zasadach, jakie byśmy chcieli, żeby były wobec nas stosowane: czyli żeby ludzie zachowywali się wobec nas fair, ale też żeby sukces biznesowy łączyli z myśleniem o wspólnym zrównoważonym rozwoju i szerszej odpowiedzialności.
Walczymy ze starym mindsetem w biznesie, gdzie priorytetem jest, żeby nie świecić się na czerwono u naszych kontrahentów, a obecnie żeby nie świecić się na czerwono w obszarze ESG. To nie powinno być unikanie kar i negatywnych konsekwencji, ale twórcze zaangażowanie naszych kapitałów dla tworzenia naprawdę zrównoważonego funkcjonowania nas na planacie, również dla następnych pokoleń.
Panie Robercie, wiemy, że startupy i scaleupy muszą ciągle rosnąć, by spełniać wymagania inwestorów. Wszelkie regulacje ESG/CSR nakładają dużo zakazów i jednocześnie dobrych praktyk. Czy nie jest to ograniczające dla firm starających się pozyskać finansowanie? Czy ich tempo wzrostu będzie dało się utrzymać na satysfakcjonującym dla wszystkich zainteresowanych poziomie?
Dr hab. Robert Sroka: Po pierwsze, regulacje nie powstają w próżni, lecz odzwierciedlają i jednocześnie kształtują reguły gry, również tej rynkowej. Dobre zrozumienie sensu danej regulacji, tego, po co powstała i jaki jest jej cel, pozwala na lepsze odnalezienie się w tych nowych warunkach. Łatwiej mają ci, którzy traktują regulacje jako szansę, a nie jako ograniczenie. Na boisku wygrywa nie ten, który łamie przepisy, ale ten, kto w ramach wyznaczonych zasad jest lepszy. Po drugie, spełnianie wymagań prawnych to po prostu warunek konieczny do współpracy z inwestorami. Po trzecie, startupy, który rozumieją nową rzeczywistość odzwierciedloną w obecnych, ale przede wszystkim planowanych regulacjach, m.in. tych dotyczących zagadnień etycznych w zakresie nowych technologii, będą w stanie rozwijać swoje produkty w dłuższym horyzoncie czasowym. Inwestorzy inwestują po to, aby mieć zwrot z inwestycji w przyszłości. Dlatego nieważne, czy jest się startupem w zakresie e-commerce, biotechnologii, foodtech, medtech, fintech, czy w zakresie energetyki, w każdym z tych obszarów tworzone są nowe regulacje wyznaczające kierunki i ramy działania, które muszą uwzględniać też inwestorzy. Natomiast przepisy dotyczące ESG to dwie opowieści. Pierwsza jest o jakości samej organizacji, a druga o nowym modelu gospodarki starającym się poradzić sobie z wyzwaniami, o których wspomniałem na początku, czyli zmianami klimatycznymi, społecznymi i technologicznymi.
Alsendo, spółka portfelowa Abris Capital Partners, inwestuje w czeską platformę Zaslat
Szukasz finansowania? Zobacz, które fundusze aktualnie inwestują
Inne polskie B Corpy:
Polskie TerGo dołączyło do B Corporations
Wszystkie marki grupy spółek DANONE z certyfikatem ruchu B Corp do 2025 r.
Wszystkie marki grupy spółek DANONE z certyfikatem ruchu B Corp do 2025 r.